*następnego dnia u Lewisa*
-O Julian, siema! Co tam?- przywitał się skacowany Lewis.
-Co tam?! Chłopie, ogarnij się!- krzyczał Julian.
-O co ci chodzi młody?
-To ty żeś nawalił! Nie wiesz idioto co tracisz!- nie spuszczał z tonu 19-latek.
-Yyyy...-jęknął skrzydłowy Schalke.
-Widzisz! Wczoraj byłeś tak pijany i zajęty Isą, że nie zauważyłeś że Blanca zerwała zaręczyny!
-Co k**wa? Nie.. co ja zrobiłem!- jęknął Lewis.
-No więc mówię że jesteś idiotą!
-I to jakim! Moja Blaneczka! Nie!- wrzasnął i rozbił szklankę którą trzymał w ręce.- Przecież ja ją kocham!
-Spokojnie, ziom.- zawołał Julian łapiąc Lewisa za ramiona, ale ten go odepchnął. Juli się wkurzym i złapał Lewisa za koszulkę.- Chcesz ją odzyskać? To daj sobie pomóc!- krzyknął.
-Sorry stary. Jak ja mogłem?! Ona jest całym moim światem!
-Wiem jak jest kogoś stracić. Pomoge ci ją odzyskać. Ale daj jej na razie ochłonąć. A na potem mam plan.- powiedział Juli i zatarł ręce.
-Mów geniuszu.
- to na pewno: kupisz jej jakąś ładną błyskotkę, (biczfejs Lewisa) zrobisz romantyczną kolację, rozsypiesz płatki róż..
-skąd ty masz takie pomysły?!- Lewis był zdziwiony.
-Hahahah, z nie jedną dziewczyną oglądałem romansidła.- zaśmiał się 19-latek.
-To co pójdziesz ze mna po błyskotki?- zapytał Lewis w już lepszym humorze.
-Spoko, ale zabieram ze soba moją małą/
-Kogo?- zapytał zaciekawiony Lewis.
-Kathrin deklu.- powiedział Julian i zrobił facepalma.
-No to co najpierw?- zapytał Lewis gdy już doszli do galerii.
-Jak to co? Jubiler kołku
-Dobrze durniu- odgryzł się Holtby.
-Pomóc panom w czymś?- zapytała ekspedientka po 30 minutach bezowocnego szukanie przez chłopaków.
-Szukamy czegoś na przeprosiny dla narzeczonej kumpla.- mówiąc to Julian szturchnął skrzydłowego.
-Yyy, tak tak.
-Proszę za mną, am coś wyjątkowego. Poszli na zaplecze. Ekspedientka wyjęła prostokątne czerwone pudełeczko, a w nim piękną zawieszkę w kształcie serca, zrobioną z szafiru.
-To jest idealne!- szepnął zachwycony Lewis.- Prosze dobrać do tego cuda łańcuszek. Następnie chłopaki poszli po świeczki i dużą ilość róż.
*Laura*
Wyciągnęła, wreszcie Blancę na zakupy. Może wreszcie się rozchmurzy. Gdy już zwiedziłyśmy wszystkie sklepy, Blanca "zaopiekowała" się nowymi nike'ami, tuniką z cwiekami, koturnami i małą torebką. Ja zaś stałam się posiadaczką nowych airmax'ów, rurek, bluzy z kapturem, sukienki i szpilek.
Gdy już po zakupowym szaleństwie, usiadłysmy w kawiarni, zauważyłam Juliana i Lewisa. Złożyłysmy zamówienie, wymknęłam się dowiedzieć co knują.
-Hej, co wy tu robicie?
- Yy, planujemy przeprosiny dal Blanci.
-Aha. Kiedy i o której?
-Dzisiaj o 20.
Wróciłam do Blanci. Do domu wróciłam o 18.30. O 20 Julian przyszedł zabrać Blancę.
*w domu Lewisa.*
-Chodż, idziesz ze mną- powiedział Julian i wziął Blancę na ręce.- Zamknij oczy!
Oczom Blanci ukazały się płatki róż. Poszła ich śladem aż deo salonu, gdzie czekala na nią romantyczna kolacja. Zaskoczona dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
-Blanca! Ja przepraszam za wszystko. Wiedz, że nie chcę cię stracić. Kocham Cię!
-Nie wiem czy będę umiała ci zaufać. Spróbuję.
-Czyli wybaczasz mi?- zapytał z nadzieją w głosie piłkarz.
-Tak- uśmiechnęła się Blanca.
-Dziękuję kochanie. To dla Ciebie.- powiedział wręczając jej pudełeczko.
-O mój boże! To jest prześliczne! Dziękuję!- zawołała i uwiesiła sie na szyi piłkarza. Po kolacji pogodzeni zakochani spędzili razem wspaniałą noc.
12.03.2013
3.03.2013
19. Nikim?!
Następnego dnia odwiedzili mnie Blanca i Lewis.
-Jeejku, jaka ona śliczna!-zachwycała się śpiącą dziewczynką Blanca.
-Bardzo podobna jest do taty.-uśmiechnął się Lewis
-Czyli będzie ładna- żaśmiałam się.
-Oj nie przesadzaj- dodała po chwili Blanca.
Malutka Kathrin przebudziła się i popatrzyła na nas swoimi wielkimi brązowymi oczami.
-Mogę ją potrzymać?-zapytała moja przyjaciółka.
-Jasne-przytaknęłam i podałam jej małą.
-Ona jest naprawdę urocza. Miłe chwile przerwała pielęgniarka.
-Przepraszam państwa, ale muszę zabrać dziecko na badania. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze będzie pani mogła już jutro opuścić szpital.-powiedziała i zabrała Kathrin z rąk Blanci.
-Właśnie. Chcielibyście zostać chrzestnymi Kathrin?- zapytałam moich przyjaciół.
-Jasne!
Do sali wszedł Timo.
-Cześć kochanie! Jak się masz?
-Cześć. Jeżeli Kathrin przejdzie pomyslnie badania, to już jutro możemy wrcać do domu.
-To świetnie- ucieszył się bramkarz. W sali pojawiła się pielngniarka.
-Przepraszam, ale muszą już państwo iść. Czas odwiedzin minął, a pani Laura musi dużo odpoczywać. Pozegnałam się z nimi i zasnęłam.
Następnego dnia mogłam już opuścić szpital. Timo wziął moją torbę, a js nosidełko z małą Kathrin. Tak jak myslałam, przed budynkiem zebrało się pełno paparazzich pragnących zrobić nam zdjęcie. W końcu ani ja ani Timo nie byliśmy anonimowi. W końcu udało nam sie dostać do auta. Wróciliśmy do domu.
-Wczoraj przyszedł do ciebie jakiś list.- powiedział gdy już uśpiłam Kathrin. Wzięłam kopertę do ręki z zaczełam czytać. Przeraziłąm się. Nadawca tego listu mi groził! Zadzwoniłam do Blaneczki.
-Hej Blaneczko! Nie poszłabyś ze mną i Kathrin na spacer?
-Jasne. Zaraz będę. Poszłam się ubrać. Po chwili przyszła moja przyjaciółka
-Tiimo! Idę na spacer!
-Okay! Wzięłam wózek i wyszłam.
-Też dostałaś list?- spytała Blanca.
-Tak. Ej, to nie jest normalne.
-A może to Roman?- zapytała lekko przerażona.
-Nieee, on i mamuśka siedzą. Spacerowałysmy jeszcze 30 minut.
-Ej a jeżeli to jest serio?
-Nie wiem. Ja się tym nie przejmuję. Poza tym dzisiaj przychodzi Julian.
-chodź, późno się robi. Chodźmy do domu- zaproponowała Blanca.
*Blanca*
Wróciłam do domu. Przekręciłam klucz w zamku i usłyszałam kobiecy śmiech. Dziwne...
Weszłam do salonu. Na stoliku stała butelka whisky i dwie szklanki. Na kanapie zaś leżał podpity Lewis w objęciach szczypłej blondynki.
-Co?! Ja tylko wyszłam na spacer, a ty zdradzasz mnie z tą zdzirą?! Jak możesz....
-Lewisku, kim jest ta wariatka?-zapytała przesłodzonym głosikiem blondi.
-Echh, nikim. pokrzyczy i pójdzie...-wyjąkał pijany piłkarz.
-Nikim?! W takim razie masz to!- krzyknęłam i rzuciłam mu na kolana pierścionek zaręczynowy i wściekła wyszłam. Naturalnie poszłam do Laury.
*laura*
-Blaneczko! Co się stało?- spytałam gdy zapłakana dziewczyna rzuciła mi się w objęcia.
-Chlip...No bo Lewis... on był w domu... ze swoją byłą!
-Co?!
-I powiedział że jestem dla niego nikim!-chlipała.
-Teraz to przegiął!- krzyknęłam i zerwałam się by ponawtykać trochę chłopakowi.
-Zostaw go, jest pijany.-powiedziała Blanca ze łzami w oczach.
-Ale on cię skrzywdził!- krzyknęłam aż Julian zszedł z Kathrin na dół.
-Hej, co się stało?- zapytał Draxler.
-Długa historia...-westchnęła Blanca
-Mamy czas. Mów- zadecydował Julian siadając na kanapie, a Blanca wytłumaczyła mu wszystko.
-Jeśli chcesz to z nim porozmawiam. To w końcu mój kumpel.
-Okey, tylko zaczekaj aż wytrzeźwieje. Laura, mogę u was zostać na noc?
-Jasne! Możesz zostać na ile chcesz.
-Dzięki.-powiedziała i przytuliła mnie.
-Dziewczyny ja już będze szedł.
Gdy już położył dziewczynkę spać, zszedł się pozegnać.
-Pa dziewczyny.- powiedział i pocałował nas w policzek na pożegnanie.- Zobaczysz, jeszce lewis będzie wracał do ciebie na kolanach- dodał odwracając się w strone Blanci.
-Chodź, pooglądamy jakieś filmy. i napijemy sie czekolady.
Około 23 usnęłyśmy na kanapie, a Timo zaniósł nas do naszych sypialni
------------
Kolejny rozdział oddaję do Waszej oceny. Chciałabym też Was z góry przeprosić, ponieważ się przeprowadzam i nie wiem kiedy będę miała dostęp do internetu, a co za tym idzie kiedy pojawi się następny rozdział. ;)
Pozdzrawiam, Laura.
-Jeejku, jaka ona śliczna!-zachwycała się śpiącą dziewczynką Blanca.
-Bardzo podobna jest do taty.-uśmiechnął się Lewis
-Czyli będzie ładna- żaśmiałam się.
-Oj nie przesadzaj- dodała po chwili Blanca.
Malutka Kathrin przebudziła się i popatrzyła na nas swoimi wielkimi brązowymi oczami.
-Mogę ją potrzymać?-zapytała moja przyjaciółka.
-Jasne-przytaknęłam i podałam jej małą.
-Ona jest naprawdę urocza. Miłe chwile przerwała pielęgniarka.
-Przepraszam państwa, ale muszę zabrać dziecko na badania. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze będzie pani mogła już jutro opuścić szpital.-powiedziała i zabrała Kathrin z rąk Blanci.
-Właśnie. Chcielibyście zostać chrzestnymi Kathrin?- zapytałam moich przyjaciół.
-Jasne!
Do sali wszedł Timo.
-Cześć kochanie! Jak się masz?
-Cześć. Jeżeli Kathrin przejdzie pomyslnie badania, to już jutro możemy wrcać do domu.
-To świetnie- ucieszył się bramkarz. W sali pojawiła się pielngniarka.
-Przepraszam, ale muszą już państwo iść. Czas odwiedzin minął, a pani Laura musi dużo odpoczywać. Pozegnałam się z nimi i zasnęłam.
Następnego dnia mogłam już opuścić szpital. Timo wziął moją torbę, a js nosidełko z małą Kathrin. Tak jak myslałam, przed budynkiem zebrało się pełno paparazzich pragnących zrobić nam zdjęcie. W końcu ani ja ani Timo nie byliśmy anonimowi. W końcu udało nam sie dostać do auta. Wróciliśmy do domu.
-Wczoraj przyszedł do ciebie jakiś list.- powiedział gdy już uśpiłam Kathrin. Wzięłam kopertę do ręki z zaczełam czytać. Przeraziłąm się. Nadawca tego listu mi groził! Zadzwoniłam do Blaneczki.
-Hej Blaneczko! Nie poszłabyś ze mną i Kathrin na spacer?
-Jasne. Zaraz będę. Poszłam się ubrać. Po chwili przyszła moja przyjaciółka
-Tiimo! Idę na spacer!
-Okay! Wzięłam wózek i wyszłam.
-Też dostałaś list?- spytała Blanca.
-Tak. Ej, to nie jest normalne.
-A może to Roman?- zapytała lekko przerażona.
-Nieee, on i mamuśka siedzą. Spacerowałysmy jeszcze 30 minut.
-Ej a jeżeli to jest serio?
-Nie wiem. Ja się tym nie przejmuję. Poza tym dzisiaj przychodzi Julian.
-chodź, późno się robi. Chodźmy do domu- zaproponowała Blanca.
*Blanca*
Wróciłam do domu. Przekręciłam klucz w zamku i usłyszałam kobiecy śmiech. Dziwne...
Weszłam do salonu. Na stoliku stała butelka whisky i dwie szklanki. Na kanapie zaś leżał podpity Lewis w objęciach szczypłej blondynki.
-Co?! Ja tylko wyszłam na spacer, a ty zdradzasz mnie z tą zdzirą?! Jak możesz....
-Lewisku, kim jest ta wariatka?-zapytała przesłodzonym głosikiem blondi.
-Echh, nikim. pokrzyczy i pójdzie...-wyjąkał pijany piłkarz.
-Nikim?! W takim razie masz to!- krzyknęłam i rzuciłam mu na kolana pierścionek zaręczynowy i wściekła wyszłam. Naturalnie poszłam do Laury.
*laura*
-Blaneczko! Co się stało?- spytałam gdy zapłakana dziewczyna rzuciła mi się w objęcia.
-Chlip...No bo Lewis... on był w domu... ze swoją byłą!
-Co?!
-I powiedział że jestem dla niego nikim!-chlipała.
-Teraz to przegiął!- krzyknęłam i zerwałam się by ponawtykać trochę chłopakowi.
-Zostaw go, jest pijany.-powiedziała Blanca ze łzami w oczach.
-Ale on cię skrzywdził!- krzyknęłam aż Julian zszedł z Kathrin na dół.
-Hej, co się stało?- zapytał Draxler.
-Długa historia...-westchnęła Blanca
-Mamy czas. Mów- zadecydował Julian siadając na kanapie, a Blanca wytłumaczyła mu wszystko.
-Jeśli chcesz to z nim porozmawiam. To w końcu mój kumpel.
-Okey, tylko zaczekaj aż wytrzeźwieje. Laura, mogę u was zostać na noc?
-Jasne! Możesz zostać na ile chcesz.
-Dzięki.-powiedziała i przytuliła mnie.
-Dziewczyny ja już będze szedł.
Gdy już położył dziewczynkę spać, zszedł się pozegnać.
-Pa dziewczyny.- powiedział i pocałował nas w policzek na pożegnanie.- Zobaczysz, jeszce lewis będzie wracał do ciebie na kolanach- dodał odwracając się w strone Blanci.
-Chodź, pooglądamy jakieś filmy. i napijemy sie czekolady.
Około 23 usnęłyśmy na kanapie, a Timo zaniósł nas do naszych sypialni
------------
Kolejny rozdział oddaję do Waszej oceny. Chciałabym też Was z góry przeprosić, ponieważ się przeprowadzam i nie wiem kiedy będę miała dostęp do internetu, a co za tym idzie kiedy pojawi się następny rozdział. ;)
Pozdzrawiam, Laura.
26.02.2013
18.W Erkelenz
-Yyy..cześc mamo.-przywitał się z Paulą,Lewis.
-Witajcie!Co Was do mnie sprowadza?-zapytała
-Czy moglibyśmy z Blancą pomieszkać trochę u Ciebie?Później Ci wytłumaczę o co chodzi.
-Ależ oczywiście!Wchodźcie do salonu a ja zrobię coś do picia.-mówiąc to zniknęła w kuchni.
-No więc..-zaczął Lewis-Blanca miała wypadek.
-To straszne!
-Jej własna matka próbowała ją zabić!
-C-co?..-Paula była w szoku.
-Strzeliła do Blaneczki a później razem ze świętym Romankiem uciekli!
-A przymknęli ich?-martwiła się.
-No własnie nie!Ale mam nadzieję że zrobią to jak najszybciej!-pisnęłam.
-Na ja też..a co tam u Was kochani?-zmieniła temat Paula.
-bardzo dobrze.Blaneczko pokaż co masz na palcu.-powiedział do mnie Lewis a ja wyciągnęłam rękę w stronę Pauli.
-Omg!Gratulacje!-szczerzyła się.-Ciekawe jak zareagują Twoje fanki jak się o Was dowiedzą.
-Mamo nie obchodzą mnie te hotki!Dla mnie najważniejsza jest Blanca i nikt tego nie zmieni!
-Ostatnio gazety rozpisują się na Wasz temat.O nawet tu jest.-powiedziała i wzięła do ręki gazetę.-,,Co łączy piłkarza Schalke Lewisa Holtby'ego i nową piłkarkę Veltins Blancę Howedes?Przyjaźń czy może coś więcej..?,,
-No tak.Nie ma jak brukowce.-mruknęłam.
-Oj Blanca nie przejmuj się.-powiedział Lewis.
-Hm,ostatnio spotykam wiele Twoich fanek i każda ich rozmowa ma ten sam temat.-,,A jak się okaże że Lewis jest z tą Blancą?To zrujnuje mi życie!,,-udawała hotki Paula.
Z Lewisem nic się nie odezwaliśmy tylko zrobiliśmy przysłowiowego Facepalm'a.
-Mam pomysł.Blanca idziemy.-postanowił.
-Ale gdzie?
-Do miasta,nad jezioro gdziekolwiek!
-No dobra..-odrzekłam
-Mamo wrócimy wieczorem!-zawołał Lewis wychodząc z mieszkania.
Po 15 minutach doszliśmy na.....boisko przy stadionie.
-Wow ale zajebiste boisko!-niemal krzyknęłam.
-Fajnie że Ci się podoba.To tu zaczęła się moja kariera piłkarska.-odparł z dumą.
-Hahaha gratuluję..ale czy ja słyszę szum morza?
-Nom.Za boiskiem jest plaża.Chcesz to możemy iść.
-Jasne idziemy...-powiedziałam i szybkim krokiem zaczęłam iść ku plaży.-No Lewis chodź!-obróciłam się do piłkarza.
-Nie przeszkadzam?-usłyszałam głos za nami kiedy już spacerowaliśmy po plaży.Za sobą ujrzałam wysokiego blondyna nawet podobnego do Lewisa.To niewątpliwie był jego brat Joshua.
-Josh?Co Ty tu robisz? :)-przywitał się z bratem Lewis.
-Przyjechałem mamuśkę odwiedzić.I tak dali nam wolne w Ajaxie.Ty lepiej przedstaw mi ta ślicznotkę!-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Em..to jets Blanca.Moja..narzeczona.
-Siemka Blanca jestem.-przywitałam się.
-Joshua.Ale mów mi Josh.To czym się zajmujesz Blanco?
-Jestem piłkarką.-odpowiedziałam.
-Heh no to żeście się z Lewisem idealnie dobrali.Dobra ja spadam bo musze jeszcze kumpli odwiedzić!-zawołał i pobiegł wdłóż plaży.
W Erkelenz zostaliśmy jeszcze tydzień.Kiedy juz wróciliśmy do Gelsenkirchen zadzwonił do mnie Timo i oznajmił że Laura urodziła słodką córeczkę.Opowiedziałam wszytsko Lewisowi i razem pojechaliśmy do niej do szpitala..
-Witajcie!Co Was do mnie sprowadza?-zapytała
-Czy moglibyśmy z Blancą pomieszkać trochę u Ciebie?Później Ci wytłumaczę o co chodzi.
-Ależ oczywiście!Wchodźcie do salonu a ja zrobię coś do picia.-mówiąc to zniknęła w kuchni.
-No więc..-zaczął Lewis-Blanca miała wypadek.
-To straszne!
-Jej własna matka próbowała ją zabić!
-C-co?..-Paula była w szoku.
-Strzeliła do Blaneczki a później razem ze świętym Romankiem uciekli!
-A przymknęli ich?-martwiła się.
-No własnie nie!Ale mam nadzieję że zrobią to jak najszybciej!-pisnęłam.
-Na ja też..a co tam u Was kochani?-zmieniła temat Paula.
-bardzo dobrze.Blaneczko pokaż co masz na palcu.-powiedział do mnie Lewis a ja wyciągnęłam rękę w stronę Pauli.
-Omg!Gratulacje!-szczerzyła się.-Ciekawe jak zareagują Twoje fanki jak się o Was dowiedzą.
-Mamo nie obchodzą mnie te hotki!Dla mnie najważniejsza jest Blanca i nikt tego nie zmieni!
-Ostatnio gazety rozpisują się na Wasz temat.O nawet tu jest.-powiedziała i wzięła do ręki gazetę.-,,Co łączy piłkarza Schalke Lewisa Holtby'ego i nową piłkarkę Veltins Blancę Howedes?Przyjaźń czy może coś więcej..?,,
-No tak.Nie ma jak brukowce.-mruknęłam.
-Oj Blanca nie przejmuj się.-powiedział Lewis.
-Hm,ostatnio spotykam wiele Twoich fanek i każda ich rozmowa ma ten sam temat.-,,A jak się okaże że Lewis jest z tą Blancą?To zrujnuje mi życie!,,-udawała hotki Paula.
Z Lewisem nic się nie odezwaliśmy tylko zrobiliśmy przysłowiowego Facepalm'a.
-Mam pomysł.Blanca idziemy.-postanowił.
-Ale gdzie?
-Do miasta,nad jezioro gdziekolwiek!
-No dobra..-odrzekłam
-Mamo wrócimy wieczorem!-zawołał Lewis wychodząc z mieszkania.
Po 15 minutach doszliśmy na.....boisko przy stadionie.
-Wow ale zajebiste boisko!-niemal krzyknęłam.
-Fajnie że Ci się podoba.To tu zaczęła się moja kariera piłkarska.-odparł z dumą.
-Hahaha gratuluję..ale czy ja słyszę szum morza?
-Nom.Za boiskiem jest plaża.Chcesz to możemy iść.
-Jasne idziemy...-powiedziałam i szybkim krokiem zaczęłam iść ku plaży.-No Lewis chodź!-obróciłam się do piłkarza.
-Nie przeszkadzam?-usłyszałam głos za nami kiedy już spacerowaliśmy po plaży.Za sobą ujrzałam wysokiego blondyna nawet podobnego do Lewisa.To niewątpliwie był jego brat Joshua.
-Josh?Co Ty tu robisz? :)-przywitał się z bratem Lewis.
-Przyjechałem mamuśkę odwiedzić.I tak dali nam wolne w Ajaxie.Ty lepiej przedstaw mi ta ślicznotkę!-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Em..to jets Blanca.Moja..narzeczona.
-Siemka Blanca jestem.-przywitałam się.
-Joshua.Ale mów mi Josh.To czym się zajmujesz Blanco?
-Jestem piłkarką.-odpowiedziałam.
-Heh no to żeście się z Lewisem idealnie dobrali.Dobra ja spadam bo musze jeszcze kumpli odwiedzić!-zawołał i pobiegł wdłóż plaży.
W Erkelenz zostaliśmy jeszcze tydzień.Kiedy juz wróciliśmy do Gelsenkirchen zadzwonił do mnie Timo i oznajmił że Laura urodziła słodką córeczkę.Opowiedziałam wszytsko Lewisowi i razem pojechaliśmy do niej do szpitala..
17.02.2013
17.Szczęście i nieszczęście....
-Timo pokłócił się z Laurą.-rzekłam wchodząc do domu.
-Jak to?-zdziwił się Lewis.
-Normalnie.Julian u niej był i Timo pomyślał że Laura go zdradza.Musze go poszukać.
-Jadę z Tobą!Ale gdzie może być?
-Ja już wiem.-odpowiedziałam i wyszliśmy.
Timo miał zwyczaj przesiadywania na boisku treningowym Schalke.Tam tez go znaleźliśmy.
-Timo do nędzy nie wydurniaj się i wracaj do Laury!-wrzasnęłam do bramkarza.
-Ona była bardziej zajęta Julianem!-odpowiedział.
-Nie wiesz jak to było!Nic między nimi nie było!Uzgadniali tylko sparway związane z Kathrin!
-A-alle...
-Naprawdę.Laura Cię potrzebuje.-powiedziałam.
-Właśnie.-potwierdził Lewis.
Wiec razem z Timo wróciliśmy do zapłakaniej Laury.Juliana już nie było.
-Lauruś...ja chciałem Cię przeprosić...myślałem że coś Cię łączy z Julianem,a wiesz nie chcę Cię stracić.Za bardzo Cię kocham!-oznajmił Timo.
-Głuptasie z Julianem łączy mnie tylko Kathrin!
-Dopiero Blanca wytłumaczyła mi jak to było..przepraszam Lauruś.
Ale Laura nic nie odpowiedziała tylko przytuliła się do niemieckiego bramkarza.
-To my zostawimy Was samych..-powiedziałam i z Lewisem poszliśmy do siebie.
-To co robimy?-zapytał Lewis słodko się uśmiechając.
-Nie wiem...
-Gramy w Fifę?!
-Hm...no jasne!-odpowiedziałam.
Rano jak prawie zawsze Lewis poszedł na trening więc zostałam sama.Własnie czytałam gazetę kiedy zauważyłam że na pierwszej stronie jest Roman...w tym momencie zrobiłam się blada jak papier.
''Roman Weidenfeller wyszedł z więzienia..p.Amelie.H zapłaciła za niego wysoką kaucję i dortmundzki bramkarz jest na wolności..''
Chciałam jak najszybciej powiedzieć o tym Laurze.Ubrałam się i już miałam wychodzić ale w drzwiach stanął Roman.A za nim weszła mamuśka Amelie.
-Co?!Co wy tu robicie?!-wrzasnęłam.
-Pożałujesz że Romuś w więzieniu siedział!
-No nie ma twojego kochasia co by Cię uratował..-rzekł Roman.
Nie zdążyłam nic odpowiedziec bo zauważyłam że mamuśka wyciągnęła z torebki pistolet.
-A-all-e...-przestraszyłam się kiedy uniosła broń na wysokość mjego brzucha.Zdążyłam tylko krzyknąć bo później strzeliła.Upadłam na ziemię.A ona razem z Romankiem uciekli.W tym momencie do mieszkania wbiegła Laura.
-Blanca..-nie mogła nic powiedziec Laura.
-Nic nie mów..dzwoń do chłopaków i na pogotowie..-rzekłam i zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu.
-BLANCA KOCHANIE!Kto Ci to zrobił?!-wrzasnął Lewis który potajemnie urwał się z treningu.
-Mamuśka..zapłaciła kaucję i Romanek wyszedł z więzienia... oni przyszli do nas do domu i Amelie strzeliła do mnie a później uciekli..-rozpłakałam się.
-Skarbie nie płacz..Nie k***a dość!!Wyjeżdżamy na jakijś czas do Erkelenz.-oznajmił.
-Na ile?
-Na tyle ile będzie trzeba.
Ze szpitala wyszłam na następny dzień.Od razu pojechaliśmy do domu po rzeczy i jak najszybciej wyruszyliśmy do mamy Lewisa do Erkelenz....
-Jak to?-zdziwił się Lewis.
-Normalnie.Julian u niej był i Timo pomyślał że Laura go zdradza.Musze go poszukać.
-Jadę z Tobą!Ale gdzie może być?
-Ja już wiem.-odpowiedziałam i wyszliśmy.
Timo miał zwyczaj przesiadywania na boisku treningowym Schalke.Tam tez go znaleźliśmy.
-Timo do nędzy nie wydurniaj się i wracaj do Laury!-wrzasnęłam do bramkarza.
-Ona była bardziej zajęta Julianem!-odpowiedział.
-Nie wiesz jak to było!Nic między nimi nie było!Uzgadniali tylko sparway związane z Kathrin!
-A-alle...
-Naprawdę.Laura Cię potrzebuje.-powiedziałam.
-Właśnie.-potwierdził Lewis.
Wiec razem z Timo wróciliśmy do zapłakaniej Laury.Juliana już nie było.
-Lauruś...ja chciałem Cię przeprosić...myślałem że coś Cię łączy z Julianem,a wiesz nie chcę Cię stracić.Za bardzo Cię kocham!-oznajmił Timo.
-Głuptasie z Julianem łączy mnie tylko Kathrin!
-Dopiero Blanca wytłumaczyła mi jak to było..przepraszam Lauruś.
Ale Laura nic nie odpowiedziała tylko przytuliła się do niemieckiego bramkarza.
-To my zostawimy Was samych..-powiedziałam i z Lewisem poszliśmy do siebie.
-To co robimy?-zapytał Lewis słodko się uśmiechając.
-Nie wiem...
-Gramy w Fifę?!
-Hm...no jasne!-odpowiedziałam.
Rano jak prawie zawsze Lewis poszedł na trening więc zostałam sama.Własnie czytałam gazetę kiedy zauważyłam że na pierwszej stronie jest Roman...w tym momencie zrobiłam się blada jak papier.
''Roman Weidenfeller wyszedł z więzienia..p.Amelie.H zapłaciła za niego wysoką kaucję i dortmundzki bramkarz jest na wolności..''
Chciałam jak najszybciej powiedzieć o tym Laurze.Ubrałam się i już miałam wychodzić ale w drzwiach stanął Roman.A za nim weszła mamuśka Amelie.
-Co?!Co wy tu robicie?!-wrzasnęłam.
-Pożałujesz że Romuś w więzieniu siedział!
-No nie ma twojego kochasia co by Cię uratował..-rzekł Roman.
Nie zdążyłam nic odpowiedziec bo zauważyłam że mamuśka wyciągnęła z torebki pistolet.
-A-all-e...-przestraszyłam się kiedy uniosła broń na wysokość mjego brzucha.Zdążyłam tylko krzyknąć bo później strzeliła.Upadłam na ziemię.A ona razem z Romankiem uciekli.W tym momencie do mieszkania wbiegła Laura.
-Blanca..-nie mogła nic powiedziec Laura.
-Nic nie mów..dzwoń do chłopaków i na pogotowie..-rzekłam i zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu.
-BLANCA KOCHANIE!Kto Ci to zrobił?!-wrzasnął Lewis który potajemnie urwał się z treningu.
-Mamuśka..zapłaciła kaucję i Romanek wyszedł z więzienia... oni przyszli do nas do domu i Amelie strzeliła do mnie a później uciekli..-rozpłakałam się.
-Skarbie nie płacz..Nie k***a dość!!Wyjeżdżamy na jakijś czas do Erkelenz.-oznajmił.
-Na ile?
-Na tyle ile będzie trzeba.
Ze szpitala wyszłam na następny dzień.Od razu pojechaliśmy do domu po rzeczy i jak najszybciej wyruszyliśmy do mamy Lewisa do Erkelenz....
7.02.2013
Rozdział 16. To nie tak!
Po wyjściu Blanci złapałam telefon i od razu zadzwoniłam do Juliana.
-Halo?
-Cześć Julian.
-Cześć.
-No więc przemyślałam sobie wszystko i Blanca ma rację. Nie mogę zabraniać ci spotkań z Kathrin.
-Strasznie się cieszę!-zawołał entuzjastycznie.
-Wiesz, mógłbyś wpaść, ustalilibyśmy wszystko. Znasz mój nowy adres?
-Jasne. Znam. Będę za 15 minut.
-Paa.
Spojrzałam w lustro i stwierdziłam że muszę się ogarnąć inaczej przestraszę Draxlera. Związałam włosy i do legginsów ubrałam luźny T-shirt. Parę minut później do drzwi zadzwonił Julian.
-Cześć Laura. Ślicznie wyglądasz.-powiedział całując mnie na przywitanie w policzek.
-Cześć. Tyy, lepiej tak nie słodź. Chodź do salonu. No więc, myślę że tak będzie najlepiej dla Kathrin. Będziesz mógł ja zabierać do siebie kiedy chcesz i na ile chcesz.
-Dobrze. Wcześniej cię powiadomię.
-Cieszę się że się dogadaliśmy. nie chciałabym żeby Kathrin wychowywała się bez ojca.
-Ja też chcę dla niej jak najlepiej. Może ja już będę się zbierał...
-Nie idź jeszcze, zostań trochę.
-No dobrze.
-Oglądamy coś?
-Jasne. Ale co?
-Nad życie. Leży na DVD. Włączysz? ja pójdę do kuchni.
-Okay.
Wzięłam sok, 2 szklanki, jakieś żelki i chipsy. Usiadłam na kanapie i zaczęliśmy oglądać.
-Lubisz siatkówkę?
-Bardzo. Grałam kiedyś. Juli.. czy ty płaczesz?
-Nooo... to przez ten film.
-Rozumiem, ja za każdym razem płakałam.
W połowie filmu poczułam że Kathrin kopie.
-Julian!
-Co?
-Daj rękę!- powiedziałam łapiąc jego dłoń i kładąc ją na moim brzuchu.
-Ale fajne uczucie! Będzie piłkarką, jak tatuś-powiedział z uśmiechem.
-Ej, a ja?
-Jak mamusia też-dodał i zaśmiał się, nadal trzymając ręce na moim brzuchu. Przez jego śmiech nie usłyszałam, że Timo wchodzi do domu.
-Cześć Laura! Oo... widzę jednak, że przeszkadzam.-powiedział i wyszedł. Od razu zerwałam się z kanapy i pobiegłam za nim.
-Timo! Czekaj, to nie tak! Porozmawiajmy!-powiedziałam łapiąc go za rękę
-Nie. nie mamy o czym rozmawiać.-odpowiedział wsiadając do auta.-Wracaj do Juliana- i odjechał.
Usiadłam na schodach i rozpłakałam się. Po chwili wyszedł Draxler.
-Laura, wejdź do środka. Przeziębisz się.
-Zostaw mnie! Nigdzie nie idę!
-Chodź, przeziębisz się!
-NIE!
Pomimo moich sprzeciwów, Julian wziął mnie na ręce i zaniósł mnie prosto na kanapę.
-Prosił cię ktoś?!- zapytałam opryskliwie.
-Nie, ale nosisz moje dziecko, wiesz że chcę dal ciebie jak najlepiej!
-Spadaj!
-Jeżeli Timo nie wróci do wieczora, zostaję z tobą.
Nie odezwałam się tylko poszłam do sypialni i dalej płakałam
Wieczorem przyszła Blanca, zdziwiona obecnością Juliana w moim domu.
-Hej Laura, co się stało?-zapytał troskliwie.
-Nieważne. Spieprzyłam wszystko i tyle.
-Można jaśniej?
-Pokłóciłam się z Timo.
-Jak to?!
-Uważa że zdradzam go z Julkiem. Co tam u ciebie?-zapytałam szybko zmieniając temat
-Echh... Lewis mi się oświadczył!-zawołała szczęśliwa, pokazując mi dłoń z pierścionkiem.
-Świetnie! Przynajmniej tobie się układa.
-Lauruś, wam też się ułoży.
-Pomarzyć zawsze można. Przytulisz mnie?
-Jasne.-powiedziała i uścisnęła mnie mocno.- Zostać z tobą na noc?
-Nie trzeba. Julian się zaoferował.
-Ja już pójdę.
-Okay.-powiedziałam i odprowadziłam ją do drzwi.
-Porozmawiam jeszcze z Timo.-powiedziała i wyszła
Po jej wyjściu usiadłam na kanapie i owinęłam się w koc.
-Laura, trzymaj zrobiłem ci gorąca czekoladę.
-Dzięki,
-Słuchaj, ja to zniszczyłem, ja to naprawie.
-Nie.
-Tak, to moja wina.
-Zrozum, to nie twoja wina!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Już, nie denerwuj się.-powiedział a ja wybuchnęłam płaczem.
-Ćśśś, Lauruś, wszystko będzie dobrze.-powiedział obejmując mnie ramieniem.
-Halo?
-Cześć Julian.
-Cześć.
-No więc przemyślałam sobie wszystko i Blanca ma rację. Nie mogę zabraniać ci spotkań z Kathrin.
-Strasznie się cieszę!-zawołał entuzjastycznie.
-Wiesz, mógłbyś wpaść, ustalilibyśmy wszystko. Znasz mój nowy adres?
-Jasne. Znam. Będę za 15 minut.
-Paa.
Spojrzałam w lustro i stwierdziłam że muszę się ogarnąć inaczej przestraszę Draxlera. Związałam włosy i do legginsów ubrałam luźny T-shirt. Parę minut później do drzwi zadzwonił Julian.
-Cześć Laura. Ślicznie wyglądasz.-powiedział całując mnie na przywitanie w policzek.
-Cześć. Tyy, lepiej tak nie słodź. Chodź do salonu. No więc, myślę że tak będzie najlepiej dla Kathrin. Będziesz mógł ja zabierać do siebie kiedy chcesz i na ile chcesz.
-Dobrze. Wcześniej cię powiadomię.
-Cieszę się że się dogadaliśmy. nie chciałabym żeby Kathrin wychowywała się bez ojca.
-Ja też chcę dla niej jak najlepiej. Może ja już będę się zbierał...
-Nie idź jeszcze, zostań trochę.
-No dobrze.
-Oglądamy coś?
-Jasne. Ale co?
-Nad życie. Leży na DVD. Włączysz? ja pójdę do kuchni.
-Okay.
Wzięłam sok, 2 szklanki, jakieś żelki i chipsy. Usiadłam na kanapie i zaczęliśmy oglądać.
-Lubisz siatkówkę?
-Bardzo. Grałam kiedyś. Juli.. czy ty płaczesz?
-Nooo... to przez ten film.
-Rozumiem, ja za każdym razem płakałam.
W połowie filmu poczułam że Kathrin kopie.
-Julian!
-Co?
-Daj rękę!- powiedziałam łapiąc jego dłoń i kładąc ją na moim brzuchu.
-Ale fajne uczucie! Będzie piłkarką, jak tatuś-powiedział z uśmiechem.
-Ej, a ja?
-Jak mamusia też-dodał i zaśmiał się, nadal trzymając ręce na moim brzuchu. Przez jego śmiech nie usłyszałam, że Timo wchodzi do domu.
-Cześć Laura! Oo... widzę jednak, że przeszkadzam.-powiedział i wyszedł. Od razu zerwałam się z kanapy i pobiegłam za nim.
-Timo! Czekaj, to nie tak! Porozmawiajmy!-powiedziałam łapiąc go za rękę
-Nie. nie mamy o czym rozmawiać.-odpowiedział wsiadając do auta.-Wracaj do Juliana- i odjechał.
Usiadłam na schodach i rozpłakałam się. Po chwili wyszedł Draxler.
-Laura, wejdź do środka. Przeziębisz się.
-Zostaw mnie! Nigdzie nie idę!
-Chodź, przeziębisz się!
-NIE!
Pomimo moich sprzeciwów, Julian wziął mnie na ręce i zaniósł mnie prosto na kanapę.
-Prosił cię ktoś?!- zapytałam opryskliwie.
-Nie, ale nosisz moje dziecko, wiesz że chcę dal ciebie jak najlepiej!
-Spadaj!
-Jeżeli Timo nie wróci do wieczora, zostaję z tobą.
Nie odezwałam się tylko poszłam do sypialni i dalej płakałam
Wieczorem przyszła Blanca, zdziwiona obecnością Juliana w moim domu.
-Hej Laura, co się stało?-zapytał troskliwie.
-Nieważne. Spieprzyłam wszystko i tyle.
-Można jaśniej?
-Pokłóciłam się z Timo.
-Jak to?!
-Uważa że zdradzam go z Julkiem. Co tam u ciebie?-zapytałam szybko zmieniając temat
-Echh... Lewis mi się oświadczył!-zawołała szczęśliwa, pokazując mi dłoń z pierścionkiem.
-Świetnie! Przynajmniej tobie się układa.
-Lauruś, wam też się ułoży.
-Pomarzyć zawsze można. Przytulisz mnie?
-Jasne.-powiedziała i uścisnęła mnie mocno.- Zostać z tobą na noc?
-Nie trzeba. Julian się zaoferował.
-Ja już pójdę.
-Okay.-powiedziałam i odprowadziłam ją do drzwi.
-Porozmawiam jeszcze z Timo.-powiedziała i wyszła
Po jej wyjściu usiadłam na kanapie i owinęłam się w koc.
-Laura, trzymaj zrobiłem ci gorąca czekoladę.
-Dzięki,
-Słuchaj, ja to zniszczyłem, ja to naprawie.
-Nie.
-Tak, to moja wina.
-Zrozum, to nie twoja wina!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Już, nie denerwuj się.-powiedział a ja wybuchnęłam płaczem.
-Ćśśś, Lauruś, wszystko będzie dobrze.-powiedział obejmując mnie ramieniem.
6.02.2013
15.Niespodzianka
-Ale musisz zamknąć oczy.-powiedział Lewis kiedy weszliśmy do mieszkania.
-Ok,już nie patrzę.-zasłoniłam dłońmi oczy.
-N-no dobra możesz już patrzeć.-oznajmił.
-A-a-ale....-nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.Lewis klęknął przede mną z małym pudełeczkiem w dłoni.
-Blanco Howedes...czy...zostaniesz moją żoną?-zapytał i uroczo się uśmiechnął.
-T-tak!!-krzyknęłam po czym Lewis założył mi pierścionek na palec.-OMG,jest śliczny dziękuję!!-szepnęłam i pocałowałam piłkarza Schalke.
-Cieszę się że Ci się podoba..-odpowiedział.
Następnego dnia po południu zadzwonił mój telefon.To był Julian.Postanowił zadzwonić do mnie bo stwierdził że z Laurą nie da się dogadać.Po tej rozmowie natychmiast pobiegłam do mojej przyjaciółki.
-Laura.Julian do mnie dzwonił.-oznajmiłam na początku.
-Co?O nie.Czego chciał?-zapytała.
-Mówił o Kathrin.Nie powinnaś mu zabraniać kontaktów z nią.
-Ooo!Najpierw się go czepiasz a teraz go bronisz?!
-Nie o to chodzi!Powiedział mi że...będzie płacił jakiejś alimenty na małą i że zrobi co zechcesz ale powiedział żebyś nie zabraniała mu z nią kontaktów.I tu ma rację.To przecież jego córka.Ja Ci tylko mówię co mi powiedział.Przemyśl to.-zakończyłam.
-A-ale jak to?
-Normalnie.Kathrin powinna znać swojego prawdziwego ojca.Zrobisz jak zechcesz.-odpowiedziałam i wyszłam zostawiając zszokowaną Laurę samą.Godzinę później otrzymałam SmSa od Juliana.
,,Blanca dzięki!Dzięki temu że porozmawiałaś z Laurą jakoś się z nią dogadałem i powiedziała że będę mógł spotykać się z Kathrin,i zabierać ją do siebie kiedy tylko będę chciał!Dzięki wielkie!Nie wiem jak ja się Ci odwdzięczę!,,-pisał.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam :
,,Nie ma za co.Cieszę się że się co do tego przekonała.Hm..wystarczy że teraz będziesz się częściej uśmiechał.Tyle :),,
-Z czego się tak cieszysz?-zapytał Lewis wchodząc do salonu.
-Hm.Udało mi się jakoś pogodzić Laurę z Julianem.
-Nie gadaj..naprawdę?
-NO!Jakoś ją przekonałam żeby pozwoliła Julianowi spotykać się z Kathrin.-rzekłam zadowolona.
-Jesteś niesamowita...To co?Idziemy na spacer?-zapytał.
-Zależy gdzie.-uśmiechnęłam się.
-Niespodzianka.
-No to idziemy....
Poszliśmy nad jezioro.Nigdy jeszcze tu nie byłam.Obrazek jak za bajki przerwał telefon od mamusi Amelie...Zaczęła od początku wszystko mi wypominać.Ale ja nie chciałam jej słuchać i się rozłączyłam.
-Ok,już nie patrzę.-zasłoniłam dłońmi oczy.
-N-no dobra możesz już patrzeć.-oznajmił.
-A-a-ale....-nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.Lewis klęknął przede mną z małym pudełeczkiem w dłoni.
-Blanco Howedes...czy...zostaniesz moją żoną?-zapytał i uroczo się uśmiechnął.
-T-tak!!-krzyknęłam po czym Lewis założył mi pierścionek na palec.-OMG,jest śliczny dziękuję!!-szepnęłam i pocałowałam piłkarza Schalke.
-Cieszę się że Ci się podoba..-odpowiedział.
Następnego dnia po południu zadzwonił mój telefon.To był Julian.Postanowił zadzwonić do mnie bo stwierdził że z Laurą nie da się dogadać.Po tej rozmowie natychmiast pobiegłam do mojej przyjaciółki.
-Laura.Julian do mnie dzwonił.-oznajmiłam na początku.
-Co?O nie.Czego chciał?-zapytała.
-Mówił o Kathrin.Nie powinnaś mu zabraniać kontaktów z nią.
-Ooo!Najpierw się go czepiasz a teraz go bronisz?!
-Nie o to chodzi!Powiedział mi że...będzie płacił jakiejś alimenty na małą i że zrobi co zechcesz ale powiedział żebyś nie zabraniała mu z nią kontaktów.I tu ma rację.To przecież jego córka.Ja Ci tylko mówię co mi powiedział.Przemyśl to.-zakończyłam.
-A-ale jak to?
-Normalnie.Kathrin powinna znać swojego prawdziwego ojca.Zrobisz jak zechcesz.-odpowiedziałam i wyszłam zostawiając zszokowaną Laurę samą.Godzinę później otrzymałam SmSa od Juliana.
,,Blanca dzięki!Dzięki temu że porozmawiałaś z Laurą jakoś się z nią dogadałem i powiedziała że będę mógł spotykać się z Kathrin,i zabierać ją do siebie kiedy tylko będę chciał!Dzięki wielkie!Nie wiem jak ja się Ci odwdzięczę!,,-pisał.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam :
,,Nie ma za co.Cieszę się że się co do tego przekonała.Hm..wystarczy że teraz będziesz się częściej uśmiechał.Tyle :),,
-Z czego się tak cieszysz?-zapytał Lewis wchodząc do salonu.
-Hm.Udało mi się jakoś pogodzić Laurę z Julianem.
-Nie gadaj..naprawdę?
-NO!Jakoś ją przekonałam żeby pozwoliła Julianowi spotykać się z Kathrin.-rzekłam zadowolona.
-Jesteś niesamowita...To co?Idziemy na spacer?-zapytał.
-Zależy gdzie.-uśmiechnęłam się.
-Niespodzianka.
-No to idziemy....
Poszliśmy nad jezioro.Nigdy jeszcze tu nie byłam.Obrazek jak za bajki przerwał telefon od mamusi Amelie...Zaczęła od początku wszystko mi wypominać.Ale ja nie chciałam jej słuchać i się rozłączyłam.
5.02.2013
14.Zemsta Romana.
-To kiedy sie wprowadzamy?-zapytałam Lewisa.
-Dzisiaj.Zaraz jedziemy po rzeczy.-odrzekł.-Aha,trener odwołał trening.Musiał pilnie wyjechać do Londynu.Na kilka dni.Mecz przełożony jest na za tydzień.
-Jak fajnie!
-Ale..jutro jedziemy z Timo na cały dzień do Berlina po jakiejś rzeczy do pokoju Kathrin.Wrócimy wieczorem.Nie gniewaj sie kochanie.Miałem Ci o tym powiedzieć wczoraj ale nie było okazji.-powiedział i słodko się uśmiechnął.
-Na Ciebie nie da sie gniewać.Jasne jedźcie.-powiedziałam.
Następnego dnia rano zadzwonił mój telefon.To był Roman.
-OMG,czy Ty kiedyś dasz mi spokój?
-Nie wiem czy pocieszy Cię fakt że Laura siedzi związana w piwnicy.-oznajmił.
-Co?!Ty psycholu ona jest w ciąży!-wrzasnęłam i natychmiast zerwałam się z łóżka.
-Trudno.Będzie o drugiego dzieciaka mniej.-odparł złośliwie.
-Zostaw ją!Czego Ty chcesz co?!
-Już Ci mówiłem.Wrócisz do mnie,Laura i dziecko przeżyją..Jeśli nie to pożałują...Więc?
-Jesteś chory!Już tam jadę!-rozłączyłąm się
Po 15 minutach byłam na miejscu.Wbiegłam do piwnicy.W międzyczasie powiadomiłam Lewisa o zamiarach Weidenfellera.
-LAURA!!Nic Ci nie zrobił?!-krzyknęłam
-N-nie..n-nic..
-Jednak przyjechałaś.-usłyszałam głos Romana.
-A miałam wybór?Zostaw je w spokoju.Dobrze wiem że nie chodzi Ci o nie tylko o mnie.
-Blanca zostaw mnie i uciekaj!-wrzasnęła Laura.
-Nie ma mowy.Wypuść je.My pogadamy sobie innaczej.-rzekłam i odwróciłam się do Romana ale go już nie było.Szybko odwiązałam Laurę i kazałam jej uciekać.Ja natomiast musiałam wreszcie rozwiązać sprawę z Romanem.
-Wypuściłaś Laurę?!-zapytał poirytowany kiedy wrócił.
-TAK!A Ty pożałujesz tego co mi zrobiłeś!-ostrzegłam.
-Należało Ci się za to wszystko.
-Mnie?Chyba Tobie należy się pożądna kara za to wszystko.Za to że mnie zdradziłeś,traktowałeś mnie jak zabawkę i że zabiłes moje dziecko!-wygarnęłam mu to wszystko.
-To Ty pożałujesz pierwsza.-rzekł i podszedł do mnie.
W tym momencie do piwnicy wbiegli Lewis i Timo z Laurą.Kiedy Roman próbował mnie uderzyć,kopnęłam go w twarz z półobrotu,później kiedy chciał się na mnie rzucić,błyskawicznie schyliłam się i jeszcze zdążyłam kopnąć go w brzuch.
-No,kursy samoobrony u Manuela zadziałały!!!-byłam zadowolona że przyjaciel mnie tego nauczył.
-BLANCA!!Nie spodziewałem się tego po Tobie!-Lewis był ze mnie dumny.
-Dzięki,dzięki sama jestem w szkou że zrobiłam coś takiego!
-Niech zgadnę.Triki Manuela.-wtrącił się Timo.
-A jak!
-To jest niestamowite!-pisnęła Laura.
Po chwili Romana zgarnęła policja i prawdopodobnie posiedzi w więzieniu za to wszystko.Ja natomiast wróciłam z Lewisem do domu gdzie czekała na mnie kolejna niespodzianka...
-Dzisiaj.Zaraz jedziemy po rzeczy.-odrzekł.-Aha,trener odwołał trening.Musiał pilnie wyjechać do Londynu.Na kilka dni.Mecz przełożony jest na za tydzień.
-Jak fajnie!
-Ale..jutro jedziemy z Timo na cały dzień do Berlina po jakiejś rzeczy do pokoju Kathrin.Wrócimy wieczorem.Nie gniewaj sie kochanie.Miałem Ci o tym powiedzieć wczoraj ale nie było okazji.-powiedział i słodko się uśmiechnął.
-Na Ciebie nie da sie gniewać.Jasne jedźcie.-powiedziałam.
Następnego dnia rano zadzwonił mój telefon.To był Roman.
-OMG,czy Ty kiedyś dasz mi spokój?
-Nie wiem czy pocieszy Cię fakt że Laura siedzi związana w piwnicy.-oznajmił.
-Co?!Ty psycholu ona jest w ciąży!-wrzasnęłam i natychmiast zerwałam się z łóżka.
-Trudno.Będzie o drugiego dzieciaka mniej.-odparł złośliwie.
-Zostaw ją!Czego Ty chcesz co?!
-Już Ci mówiłem.Wrócisz do mnie,Laura i dziecko przeżyją..Jeśli nie to pożałują...Więc?
-Jesteś chory!Już tam jadę!-rozłączyłąm się
Po 15 minutach byłam na miejscu.Wbiegłam do piwnicy.W międzyczasie powiadomiłam Lewisa o zamiarach Weidenfellera.
-LAURA!!Nic Ci nie zrobił?!-krzyknęłam
-N-nie..n-nic..
-Jednak przyjechałaś.-usłyszałam głos Romana.
-A miałam wybór?Zostaw je w spokoju.Dobrze wiem że nie chodzi Ci o nie tylko o mnie.
-Blanca zostaw mnie i uciekaj!-wrzasnęła Laura.
-Nie ma mowy.Wypuść je.My pogadamy sobie innaczej.-rzekłam i odwróciłam się do Romana ale go już nie było.Szybko odwiązałam Laurę i kazałam jej uciekać.Ja natomiast musiałam wreszcie rozwiązać sprawę z Romanem.
-Wypuściłaś Laurę?!-zapytał poirytowany kiedy wrócił.
-TAK!A Ty pożałujesz tego co mi zrobiłeś!-ostrzegłam.
-Należało Ci się za to wszystko.
-Mnie?Chyba Tobie należy się pożądna kara za to wszystko.Za to że mnie zdradziłeś,traktowałeś mnie jak zabawkę i że zabiłes moje dziecko!-wygarnęłam mu to wszystko.
-To Ty pożałujesz pierwsza.-rzekł i podszedł do mnie.
W tym momencie do piwnicy wbiegli Lewis i Timo z Laurą.Kiedy Roman próbował mnie uderzyć,kopnęłam go w twarz z półobrotu,później kiedy chciał się na mnie rzucić,błyskawicznie schyliłam się i jeszcze zdążyłam kopnąć go w brzuch.
-No,kursy samoobrony u Manuela zadziałały!!!-byłam zadowolona że przyjaciel mnie tego nauczył.
-BLANCA!!Nie spodziewałem się tego po Tobie!-Lewis był ze mnie dumny.
-Dzięki,dzięki sama jestem w szkou że zrobiłam coś takiego!
-Niech zgadnę.Triki Manuela.-wtrącił się Timo.
-A jak!
-To jest niestamowite!-pisnęła Laura.
Po chwili Romana zgarnęła policja i prawdopodobnie posiedzi w więzieniu za to wszystko.Ja natomiast wróciłam z Lewisem do domu gdzie czekała na mnie kolejna niespodzianka...
2.02.2013
13. Odwiedziny :)
-Rano Blanca szykowała się do odwiedzin mamy Lewisa. O 9 podjechał Lewis. Blanca pożegnała się z nami i pojechała.
*narrator*
-Denerwujesz się?- zapytał Lewis.
-No trochę...
-niepotrzebnie- zaśmiał się chłopak.
-A jak mnie nie polubi?
-Oj, tam, polubi, polubi
Po 2 godzinach dotarli do domu Holtby'ego.
-Lewis! Jak dobrze cię widzieć synku!-zawołała mama piłkarza.
-Cześć mamo.
-Jestem Paula, miło mi cie poznać-powiedziała wyciągając rękę w stronę Blanci.
-Blanca. Miło mi panią poznać.
-Żadna pani, mów mi Paula.
-No to okey.
-Wejdźcie. Czego się napijecie?
-Herbaty- odpowiedzieli młodzi chórkiem.
-To wy usiądźcie, a ja zrobię herbaty i przyjdę. Po chwili Paula wróciła z kuchni.
-Czym się zajmujesz Blanco?
-Również jestem piłkarką. Tyle że na razie stopuję po wypadku.
-Słyszałam o nim, i rozumiem cię.
-Tak? Proszę mówić dalej- poprosiła Blanca.
-Lewis miał mieć siostrę... Ale zachorowałam i leki które brałam zabiły Kirę...- dokończyła z łzami w oczach pani Holtby.
-Jejku... to okropne- skwitowała Blanca wtulając się w ramiona Lewisa.
-no ale trzeba żyć dniem dzisiejszym.
-Masz racje Paula.- przyznała młodsza z kobiet.
-Chodźcie kochani, zjecie obiad- powiedziała Paula sięgając talerze.-Lewis, weź sztućce. Chłopak wykonał polecenie i zaczął rozkładać widelce i noże na stole.
-Mmm.. to jest pyszne!-zawołała Blanca.
-To moja ukochana potrawa z dzieciństwa- zaśmiał się Lewis Po obiedzie Paula wcisnęła w piłkarzy jeszcze deser i podwieczorek., a oni śmiali się że zostaną na noc bo sił nie mają. :)
-No dobra, koniec tego dobrego, mamusiu my już musimy iść, bo jutro na trening się nie zwlokę.
-Dobrze synku. Wpadnijcie jeszcze kiedyś. Będzie mi bardzo miło.
-Do zobaczenia Paula!-pożegnała się Blanca i udała się z Lewisem w stronę samochodu.
*Laura*
-Cześć Blaneczko! Jak było u mamy Lewisa?-pytałam od progu.
-Cześć Lauruś. Fajnie było. Polubiłyśmy się z Paulą. Gdzie Timo?
-To dobrze. Nie wiem, pojechał gdzieś.
-A to co?- zapytała zdziwiona Blanca wskazując na pudełko leżące na stoliku do kawy.
-Idź i zobacz.
-Ale śliczne!!-zawołała dziewczyna wyjmując z pudełka uroczą sukienkę dla dziecka.- Od kogo to?
-Dzisiaj kurier przywiózł.- Jak uważasz, od kogo mogło to by być?
-Yyyy... nie wiem...
-Od Juliana. Na dnie jest liścik.
-Boże, jaki on jest głupi.-stwierdziła po przeczytaniu moja przyjaciółka.
-Nie wiem co on sobie myśli.
-Lepiej niech się ogarnie...
-Zanim się wkurzę i mu buźkę poprzestawiam- dokończyłam
-Dokładnie. Ale lepiej się nie denerwuj, pomyśl o Kathrin.
-Wszystko jest okey, nie martw się. W tym momencie dostałam smsa.- Timo nie wraca na noc. To co oglądamy pierwsze?
-Yyy...może "Udręczonych"? Czekaj, ja pójdę do sklepu.
Z Blancą horror nigdy nie jest straszny, jest nawet zabawny.
-Uuu, patrz! Zwęglony chłopiec!-zawołała entuzjastycznie.
-No co, węglik!
-Laura. love węglik, uuu!- zaczęła śpiewać skacząc po salonie.
-Ogarnij się!-zawołałam tłumiąc śmiech.
-Why?!
-Głupol :3
Poszłyśmy spać o 1. W nocy Blanca jeszcze nie raz śpiewała o Węgliku
Rano stwierdziłyśmy że trzeba posprzątać po wczorajszym seansie.
-Ejj, a nie dziwi cię że Timo nie było całą noc?
-No może i dziwi. ale w końcu nie jest dzieckiem. Napisał że będzie z Lewisem o 12 i mają niespodziankę.
-Mam się bać?-zaśmiała się Blanca.
-Nie wiem.
Punktualnie o 12 podjechali
-Cześć dziewczyny!-zawołali- wsiadajcie i zamknijcie oczy.
-Eee, no dobra-rzekłyśmy wchodząc do auta.
-Gdzie wy nas wieziecie?-zapytała po 15 minutach Blanca.
-Już jesteśmy. Nie otwierajcie jeszcze oczu. Pomożemy wam wysiąść- powiedział Timo wynosząc mnie z auta.
-Już możecie otworzyć oczy.
-Wow! Ale ładny! Ale co my tu robimy?-pytała Blanca.
-Będziemy mieszkać. Nasz dom jest po prawej.- oznajmił Lewis.
-Serio?
-Tak. Laura i Timo są obok. Idziemy oglądać?
-Jasne.
-Lauruś, chodź, zobaczysz pokój dla Kathrin.-powiedział Timo ciągnąc mnie w stronę drzwi.
-To dlatego tak często cię nie było? Jezu, jak tu pięknie!
-cieszę się że ci się podoba.
-Zawołam Blancę, niech też zobaczy.
Po chwili Blanca również zachwycała się pokojem dla małej.
-I ty to sam zrobiłeś?- Blanca była pełna podziwu.
-Z małą pomocą Lewisa.-powiedział bramkarz i się uśmiechnął.
*narrator*
-Denerwujesz się?- zapytał Lewis.
-No trochę...
-niepotrzebnie- zaśmiał się chłopak.
-A jak mnie nie polubi?
-Oj, tam, polubi, polubi
Po 2 godzinach dotarli do domu Holtby'ego.
-Lewis! Jak dobrze cię widzieć synku!-zawołała mama piłkarza.
-Cześć mamo.
-Jestem Paula, miło mi cie poznać-powiedziała wyciągając rękę w stronę Blanci.
-Blanca. Miło mi panią poznać.
-Żadna pani, mów mi Paula.
-No to okey.
-Wejdźcie. Czego się napijecie?
-Herbaty- odpowiedzieli młodzi chórkiem.
-To wy usiądźcie, a ja zrobię herbaty i przyjdę. Po chwili Paula wróciła z kuchni.
-Czym się zajmujesz Blanco?
-Również jestem piłkarką. Tyle że na razie stopuję po wypadku.
-Słyszałam o nim, i rozumiem cię.
-Tak? Proszę mówić dalej- poprosiła Blanca.
-Lewis miał mieć siostrę... Ale zachorowałam i leki które brałam zabiły Kirę...- dokończyła z łzami w oczach pani Holtby.
-Jejku... to okropne- skwitowała Blanca wtulając się w ramiona Lewisa.
-no ale trzeba żyć dniem dzisiejszym.
-Masz racje Paula.- przyznała młodsza z kobiet.
-Chodźcie kochani, zjecie obiad- powiedziała Paula sięgając talerze.-Lewis, weź sztućce. Chłopak wykonał polecenie i zaczął rozkładać widelce i noże na stole.
-Mmm.. to jest pyszne!-zawołała Blanca.
-To moja ukochana potrawa z dzieciństwa- zaśmiał się Lewis Po obiedzie Paula wcisnęła w piłkarzy jeszcze deser i podwieczorek., a oni śmiali się że zostaną na noc bo sił nie mają. :)
-No dobra, koniec tego dobrego, mamusiu my już musimy iść, bo jutro na trening się nie zwlokę.
-Dobrze synku. Wpadnijcie jeszcze kiedyś. Będzie mi bardzo miło.
-Do zobaczenia Paula!-pożegnała się Blanca i udała się z Lewisem w stronę samochodu.
*Laura*
-Cześć Blaneczko! Jak było u mamy Lewisa?-pytałam od progu.
-Cześć Lauruś. Fajnie było. Polubiłyśmy się z Paulą. Gdzie Timo?
-To dobrze. Nie wiem, pojechał gdzieś.
-A to co?- zapytała zdziwiona Blanca wskazując na pudełko leżące na stoliku do kawy.
-Idź i zobacz.
-Ale śliczne!!-zawołała dziewczyna wyjmując z pudełka uroczą sukienkę dla dziecka.- Od kogo to?
-Dzisiaj kurier przywiózł.- Jak uważasz, od kogo mogło to by być?
-Yyyy... nie wiem...
-Od Juliana. Na dnie jest liścik.
-Boże, jaki on jest głupi.-stwierdziła po przeczytaniu moja przyjaciółka.
-Nie wiem co on sobie myśli.
-Lepiej niech się ogarnie...
-Zanim się wkurzę i mu buźkę poprzestawiam- dokończyłam
-Dokładnie. Ale lepiej się nie denerwuj, pomyśl o Kathrin.
-Wszystko jest okey, nie martw się. W tym momencie dostałam smsa.- Timo nie wraca na noc. To co oglądamy pierwsze?
-Yyy...może "Udręczonych"? Czekaj, ja pójdę do sklepu.
Z Blancą horror nigdy nie jest straszny, jest nawet zabawny.
-Uuu, patrz! Zwęglony chłopiec!-zawołała entuzjastycznie.
-No co, węglik!
-Laura. love węglik, uuu!- zaczęła śpiewać skacząc po salonie.
-Ogarnij się!-zawołałam tłumiąc śmiech.
-Why?!
-Głupol :3
Poszłyśmy spać o 1. W nocy Blanca jeszcze nie raz śpiewała o Węgliku
Rano stwierdziłyśmy że trzeba posprzątać po wczorajszym seansie.
-Ejj, a nie dziwi cię że Timo nie było całą noc?
-No może i dziwi. ale w końcu nie jest dzieckiem. Napisał że będzie z Lewisem o 12 i mają niespodziankę.
-Mam się bać?-zaśmiała się Blanca.
-Nie wiem.
Punktualnie o 12 podjechali
-Cześć dziewczyny!-zawołali- wsiadajcie i zamknijcie oczy.
-Eee, no dobra-rzekłyśmy wchodząc do auta.
-Gdzie wy nas wieziecie?-zapytała po 15 minutach Blanca.
-Już jesteśmy. Nie otwierajcie jeszcze oczu. Pomożemy wam wysiąść- powiedział Timo wynosząc mnie z auta.
-Już możecie otworzyć oczy.
-Wow! Ale ładny! Ale co my tu robimy?-pytała Blanca.
-Będziemy mieszkać. Nasz dom jest po prawej.- oznajmił Lewis.
-Serio?
-Tak. Laura i Timo są obok. Idziemy oglądać?
-Jasne.
-Lauruś, chodź, zobaczysz pokój dla Kathrin.-powiedział Timo ciągnąc mnie w stronę drzwi.
-To dlatego tak często cię nie było? Jezu, jak tu pięknie!
-cieszę się że ci się podoba.
-Zawołam Blancę, niech też zobaczy.
Po chwili Blanca również zachwycała się pokojem dla małej.
-I ty to sam zrobiłeś?- Blanca była pełna podziwu.
-Z małą pomocą Lewisa.-powiedział bramkarz i się uśmiechnął.
31.01.2013
12.Wyjazd
Roman został tymczasowo aresztowany.
*tymczasem w domu*
-T-to moja wina!-siedziałam bezradnie na podłodze i płakałam.
-Nie Blanca!To wina Romana!On zabił naszego maluszka rozumiesz?!To nie jest twoja wina!-próbował pocieszyć mnie Lewis.
W tym momencie zadzwonił mój telefon.
-No super.Ta to ma świetne poczucie czasu!!
-Kto dzwoni?
-Mamusia.-stwierdziłam i odebrałam.
-BLANCA!-wrzasnęła-Gdzie Ty jesteś?!I co zrobiliście Romankowi!?
-To na co zasłużył.Jestem w Gelsenkirchen.
-Jak to?Miałaś zostać w Dortmundzie.
-Ale nie zostaję.Mieszkam w Gelsenkirchen,gram w Veltins,mam tu chłopaka i zostaję TUTAJ!-niemal krzyknęłam
-Ale Blaneczko...Romanek Cię kocha!
-Tia..tak mnie kocha że mnie zdradzał...a później..zabił moje dziecko!!!-jak sobie o tym przypomniałam to znowu zaczęłam płakać.
-Dziewczyno..ile Ty w ogóle masz lat?Żeby zajść w ciążę w twoim wieku!!I to jeszcze poszłaś z pierwszym lepszym do łóżka..-powiedziała złośliwie.
-NIENAWIDZĘ CIĘ!!!ROZUMIESZ?!-wrzasnęłam i się rozłączyłam.
Jak ona tak mogła?!-myślałam.
-Ona jeszcze tu przjedzie...To pewne.-stwierdziłam.
-Czekaj..czekaj..o nie.-powiedział Lewis patrząc na ekran swojego telefonu.
-Co się dzieje?-zapytałam zdziwiona.
-Mamusia dzwoni.-powiedział i odebrał.
-Blanca...moja mama chce Cię poznać..-rzekł Lewis po 10 minutach rozmowy.
-Hm,to jedźmy.Dlaczego nie.-uśmiechnęłam się nawet.
-Naprawdę chcesz?
-Jasne.To kiedy?-zapytałam
-Jutro?...ale chyba tylko na jeden dzień.Wyjedziemy rano i wrócimy wieczorem bo następnego dnia jest trening.Ostatni przed meczem.
-Okay to jutro.-powiedziałam i przytuliłam się do Lewisa po czym poszłam do Laury.
-Lauruś?...mogę wejść?-zapukałam do drzwi.
-Jasne.-odrzekła z uśmiechem.
-Jest sprawa...Jutro jadę z Lewisem na cały dzień do jego rodziców do Erkelenz.Dasz sobie radę beze mnie?
-Blanca.Dam sobie radę!Mam przecież Timo.
-No tak..a Julian się odzywał?-zapytałam
-Tak...-odpowiedziała Laura.
-Co powiedział?!-koniecznie chciałam się dowiedzieć od mojej przyjaciółki co chciał od niej Draxler.
-Coś w stylu przepraszam kochanie,wybacz mi.
-Phi..on jest żałosny!Przypomniało mu się że ma córkę.-powiedziałam i wyszłam.
Dalej myślałam o tym co tym razem wymyśli mamusia Amelie..Miałam jej dosyć.Nie powinna się wtrącać w moje życie!!..
*tymczasem w domu*
-T-to moja wina!-siedziałam bezradnie na podłodze i płakałam.
-Nie Blanca!To wina Romana!On zabił naszego maluszka rozumiesz?!To nie jest twoja wina!-próbował pocieszyć mnie Lewis.
W tym momencie zadzwonił mój telefon.
-No super.Ta to ma świetne poczucie czasu!!
-Kto dzwoni?
-Mamusia.-stwierdziłam i odebrałam.
-BLANCA!-wrzasnęła-Gdzie Ty jesteś?!I co zrobiliście Romankowi!?
-To na co zasłużył.Jestem w Gelsenkirchen.
-Jak to?Miałaś zostać w Dortmundzie.
-Ale nie zostaję.Mieszkam w Gelsenkirchen,gram w Veltins,mam tu chłopaka i zostaję TUTAJ!-niemal krzyknęłam
-Ale Blaneczko...Romanek Cię kocha!
-Tia..tak mnie kocha że mnie zdradzał...a później..zabił moje dziecko!!!-jak sobie o tym przypomniałam to znowu zaczęłam płakać.
-Dziewczyno..ile Ty w ogóle masz lat?Żeby zajść w ciążę w twoim wieku!!I to jeszcze poszłaś z pierwszym lepszym do łóżka..-powiedziała złośliwie.
-NIENAWIDZĘ CIĘ!!!ROZUMIESZ?!-wrzasnęłam i się rozłączyłam.
Jak ona tak mogła?!-myślałam.
-Ona jeszcze tu przjedzie...To pewne.-stwierdziłam.
-Czekaj..czekaj..o nie.-powiedział Lewis patrząc na ekran swojego telefonu.
-Co się dzieje?-zapytałam zdziwiona.
-Mamusia dzwoni.-powiedział i odebrał.
-Blanca...moja mama chce Cię poznać..-rzekł Lewis po 10 minutach rozmowy.
-Hm,to jedźmy.Dlaczego nie.-uśmiechnęłam się nawet.
-Naprawdę chcesz?
-Jasne.To kiedy?-zapytałam
-Jutro?...ale chyba tylko na jeden dzień.Wyjedziemy rano i wrócimy wieczorem bo następnego dnia jest trening.Ostatni przed meczem.
-Okay to jutro.-powiedziałam i przytuliłam się do Lewisa po czym poszłam do Laury.
-Lauruś?...mogę wejść?-zapukałam do drzwi.
-Jasne.-odrzekła z uśmiechem.
-Jest sprawa...Jutro jadę z Lewisem na cały dzień do jego rodziców do Erkelenz.Dasz sobie radę beze mnie?
-Blanca.Dam sobie radę!Mam przecież Timo.
-No tak..a Julian się odzywał?-zapytałam
-Tak...-odpowiedziała Laura.
-Co powiedział?!-koniecznie chciałam się dowiedzieć od mojej przyjaciółki co chciał od niej Draxler.
-Coś w stylu przepraszam kochanie,wybacz mi.
-Phi..on jest żałosny!Przypomniało mu się że ma córkę.-powiedziałam i wyszłam.
Dalej myślałam o tym co tym razem wymyśli mamusia Amelie..Miałam jej dosyć.Nie powinna się wtrącać w moje życie!!..
29.01.2013
Rozdział 11 ^^
*następnego dnia*
Chłopaki od rana pojechali po Blancę, a ja załatwiłam im wolne i niecierpliwie czekałam. Po 4 godzinach usłyszałam upragniony dzwonek do drzwi. Ale to nie była Blanca i chłopaki. To był Weidenfeller.
-Gdzie ona jest!- wrzasnął Roman odpychając mnie od drzwi.
-Nie ma jej tu!
-Kłamiesz!- krzyknął i zaczął rozwalać wszystkie meble. Przestraszyłam sie, bo wiedziałam ze jest on wybuchowy. Zamknęłam się w łazience i zadzwoniłam do Timo:
-Ti-moo! Pośpieszcie się!- łkałam
-Co się dzieje? Laura!
-Roooman!
-No co?
-On tu jest! I rozwala wszystko! Przyjedźcie szybko, proszę!!
-Coś ci zrobił? Dobrze sie czujesz?
-Nie, nic. Zamknęłam się w łazience,
-Już, jesteśmy niedaleko.
Po dziesięciu minutach do domu wbiegli obaj piłkarze. Wyszłam z łazienki i podbiegłam wprost do Blanci.
-Laura, nic ci nie jest?
Wtem rozpętało się piekło. Lewis rzucił się na Romana z pięściami. Roman oberwał prostym w nos aż zaczęła się sączyć krew. Lewis zaś dostał lewego sierpowego, aż się przewrócił.. Wtedy Weidenfeller zaczął okładać go pięściami. Piłkarz Schalke powoli tracił przytomność.
-Lewis!- wrzasnęła Blanca i zerwała się w stronę leżącego chłopaka, ale Timo skutecznie ją powstrzymał i sam zaatakował Romana silnym kopnięciem z półobrotu. Poskutkowało. Roman zostawił Lewisa i spróbował uderzyć Timo, ale ten doskonale zatrzymał cios, a po chwili bramkarz z Dortmundu leżał na ziemi.
W tym czasie Lewis zdołał wstać i znowu rzucił się na Romana.
-To ty! To ty je zabiłeś! To twoja wina!- krzyczał skrzydłowy Schalke
-Kogo zabiłem?!- bulwersował się bramkarz
-Nasze dziecko, rozumiesz?! Naszego maluszka!
I na ten zarzut Roman nie zdołał odpowiedzieć, ponieważ zabrała go policja, wezwana przez naszych sąsiadów
Chłopaki od rana pojechali po Blancę, a ja załatwiłam im wolne i niecierpliwie czekałam. Po 4 godzinach usłyszałam upragniony dzwonek do drzwi. Ale to nie była Blanca i chłopaki. To był Weidenfeller.
-Gdzie ona jest!- wrzasnął Roman odpychając mnie od drzwi.
-Nie ma jej tu!
-Kłamiesz!- krzyknął i zaczął rozwalać wszystkie meble. Przestraszyłam sie, bo wiedziałam ze jest on wybuchowy. Zamknęłam się w łazience i zadzwoniłam do Timo:
-Ti-moo! Pośpieszcie się!- łkałam
-Co się dzieje? Laura!
-Roooman!
-No co?
-On tu jest! I rozwala wszystko! Przyjedźcie szybko, proszę!!
-Coś ci zrobił? Dobrze sie czujesz?
-Nie, nic. Zamknęłam się w łazience,
-Już, jesteśmy niedaleko.
Po dziesięciu minutach do domu wbiegli obaj piłkarze. Wyszłam z łazienki i podbiegłam wprost do Blanci.
-Laura, nic ci nie jest?
Wtem rozpętało się piekło. Lewis rzucił się na Romana z pięściami. Roman oberwał prostym w nos aż zaczęła się sączyć krew. Lewis zaś dostał lewego sierpowego, aż się przewrócił.. Wtedy Weidenfeller zaczął okładać go pięściami. Piłkarz Schalke powoli tracił przytomność.
-Lewis!- wrzasnęła Blanca i zerwała się w stronę leżącego chłopaka, ale Timo skutecznie ją powstrzymał i sam zaatakował Romana silnym kopnięciem z półobrotu. Poskutkowało. Roman zostawił Lewisa i spróbował uderzyć Timo, ale ten doskonale zatrzymał cios, a po chwili bramkarz z Dortmundu leżał na ziemi.
W tym czasie Lewis zdołał wstać i znowu rzucił się na Romana.
-To ty! To ty je zabiłeś! To twoja wina!- krzyczał skrzydłowy Schalke
-Kogo zabiłem?!- bulwersował się bramkarz
-Nasze dziecko, rozumiesz?! Naszego maluszka!
I na ten zarzut Roman nie zdołał odpowiedzieć, ponieważ zabrała go policja, wezwana przez naszych sąsiadów
27.01.2013
10. Powrót
-Co mamusia chciała?
-Nie wiem.
-Chodźmy już spać jutro wszystko się wyjaśni.
-Jaasne- rzuciła Blanca kierując się w stronę swojego pokoju.
Rano, znaczy o 10, zadzwonił dzwonek do drzwi. Po otworzeniu moim oczom ukazała się Amelie Howedes.
-Witam. jest Blanca?
-Tak, w swoim pokoju- powiedziałam wskazując odpowiednie drzwi.
-Blaneczko! pakuj się, wracasz do Dortmundu.
-Nie! Ja gram w Veltins, mam tu ukochanego i przyjaciół!- krzyknęła 23-latka
-Bez dyskusji.- powiedziała Amelie wrzucając ubrania Blanci do walizki
-Zostaw to!
-Wylatujemy o 113. Pośpiesz się nie chcę się spóźnić.
Gdy już wyszły z pokoju, zdziwiłam się widząc walizkę mojej przyjaciółki.
-Wracam do Dortmundu. Ale nie martw się, zadzwonię później i wszystko ci wyjaśnię.
I tak oto zostałam sama, wyczekując powrotu Timo i Lewisa.
-Ejj, gdzie jest Blanca?- zapytali oboje
-Matka zabrała ją do Dortmundu!- wrzasnęłam
-Jak to?!- zdziwił się Lewis
-Normalnie. Powiedziała że zadzwoni później.
*w samolocie*
-Blanco. wreszcie możesz spotkać Romana- rozmarzyła się matka
-Nie mam najmniejszej ochoty.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi że byłaś w ciąży?
-Bo sama się dopiero wtedy dowiedziałam!
-To Roman powinien być ojcem tego dziecka.
-Mam cię dosyć! Nie odzywaj się do mnie!
Na dortmundzkim lotnisku, na obie kobiety czekał Roman.
-Cześć Blanca kochanie!- zawołał, jakby nic się nie stało, i próbował pocałować Blancę, ale ona się odsunęła.
Gdy matki nie było Blanca skontaktowała się ze mną.
-Lauruś, mam do was prośbę.
-Mów śmiało.
-Jutro nie będzie matki na cały dzień. Proszę, wyślij Lewisa po mnie.
-Timo też pojedzie, ok?
-A kto zostanie z Tobą?
-Sama będę.
-Jak chcesz.
-No to już dzwonię do nich. Są na treningu.- dodałam uprzedzając pytanie.
Rozłączyłam się i postanowiłam, że zamiast dzwonić wybiorę się na stadion. Po 15 minutach była juz w recepcji. Weszłam na murawę i przywitałam się z trenerem. Trafiłam akurat na koniec treningu. Chłopaki poszli do szatni, a ja usiadłam na miejscu rezerwowych. Po chwili usłyszałam nikogo innego jak Draxlera
-Cześć Lauruś! Jak tam nasze dziecko?- powiedział akcentując nasze.
-Cooo?! Po tym co zrobiłeś masz czelność się do mnie odzywać?-krzyknęłam.- I żadne nasze, tylko MOJE!
-Chcę naprawić swój błąd! Proszę pozwól mi!
-Odejdź stad i nie denerwuj mnie!
Wtedy z szatni wyszli Timo i Lewis
-Laura? Co ty tu robisz?-zdziwił się skrzydłowy Schalke
-Opowiem wam po drodze. I lepiej zabierzcie stąd Juliana, zanim mu buźkę po przestawiam.
-No więc o co chodzi?-pytał dalej Lewis gdy już jechaliśmy w aucie.
-Jutro jedziecie po Blancę do Dortmundu
-Nie wiem.
-Chodźmy już spać jutro wszystko się wyjaśni.
-Jaasne- rzuciła Blanca kierując się w stronę swojego pokoju.
Rano, znaczy o 10, zadzwonił dzwonek do drzwi. Po otworzeniu moim oczom ukazała się Amelie Howedes.
-Witam. jest Blanca?
-Tak, w swoim pokoju- powiedziałam wskazując odpowiednie drzwi.
-Blaneczko! pakuj się, wracasz do Dortmundu.
-Nie! Ja gram w Veltins, mam tu ukochanego i przyjaciół!- krzyknęła 23-latka
-Bez dyskusji.- powiedziała Amelie wrzucając ubrania Blanci do walizki
-Zostaw to!
-Wylatujemy o 113. Pośpiesz się nie chcę się spóźnić.
Gdy już wyszły z pokoju, zdziwiłam się widząc walizkę mojej przyjaciółki.
-Wracam do Dortmundu. Ale nie martw się, zadzwonię później i wszystko ci wyjaśnię.
I tak oto zostałam sama, wyczekując powrotu Timo i Lewisa.
-Ejj, gdzie jest Blanca?- zapytali oboje
-Matka zabrała ją do Dortmundu!- wrzasnęłam
-Jak to?!- zdziwił się Lewis
-Normalnie. Powiedziała że zadzwoni później.
*w samolocie*
-Blanco. wreszcie możesz spotkać Romana- rozmarzyła się matka
-Nie mam najmniejszej ochoty.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi że byłaś w ciąży?
-Bo sama się dopiero wtedy dowiedziałam!
-To Roman powinien być ojcem tego dziecka.
-Mam cię dosyć! Nie odzywaj się do mnie!
Na dortmundzkim lotnisku, na obie kobiety czekał Roman.
-Cześć Blanca kochanie!- zawołał, jakby nic się nie stało, i próbował pocałować Blancę, ale ona się odsunęła.
Gdy matki nie było Blanca skontaktowała się ze mną.
-Lauruś, mam do was prośbę.
-Mów śmiało.
-Jutro nie będzie matki na cały dzień. Proszę, wyślij Lewisa po mnie.
-Timo też pojedzie, ok?
-A kto zostanie z Tobą?
-Sama będę.
-Jak chcesz.
-No to już dzwonię do nich. Są na treningu.- dodałam uprzedzając pytanie.
Rozłączyłam się i postanowiłam, że zamiast dzwonić wybiorę się na stadion. Po 15 minutach była juz w recepcji. Weszłam na murawę i przywitałam się z trenerem. Trafiłam akurat na koniec treningu. Chłopaki poszli do szatni, a ja usiadłam na miejscu rezerwowych. Po chwili usłyszałam nikogo innego jak Draxlera
-Cześć Lauruś! Jak tam nasze dziecko?- powiedział akcentując nasze.
-Cooo?! Po tym co zrobiłeś masz czelność się do mnie odzywać?-krzyknęłam.- I żadne nasze, tylko MOJE!
-Chcę naprawić swój błąd! Proszę pozwól mi!
-Odejdź stad i nie denerwuj mnie!
Wtedy z szatni wyszli Timo i Lewis
-Laura? Co ty tu robisz?-zdziwił się skrzydłowy Schalke
-Opowiem wam po drodze. I lepiej zabierzcie stąd Juliana, zanim mu buźkę po przestawiam.
-No więc o co chodzi?-pytał dalej Lewis gdy już jechaliśmy w aucie.
-Jutro jedziecie po Blancę do Dortmundu
25.01.2013
9. Nie ma jak mamusia...
wszyscy byli zaszokowani tą wiadomością. Zdecydowaliśmy, że po wyjściu ze szpitala Blanca wróci do mieszkania ze mną. Wszyscy odliczali czas do powrotu dziewczyny ze szpitala. Timo wziął wolne i razem z nim zabrałam od Lewisa rzeczy Blanci, a następnie odebraliśmy ją ze szpitala. Po drodze nikt nic nie mówił. Będąc już w domu usłyszałam jak Blanca obwinia się o wydarzenia ostatnich dni.
-Blanca, nie obwiniaj się o to! To nie twoja wina!
-Nie, wcale! To ja poszłam na ten cholerny spacer!- krzyknęła, a w jej oczach zalśniły łzy.
-Ale nie wiedziałaś co się wydarzy!
-A co byś zrobiła gdybyś teraz straciła Katrin??
-Jaaa... niee wiem.
-Właśnie!
-Blanca! Nie płacz! Będzie dobrze.
-Nie! Nic nie będzie dobrze!
Zostawiłam ją samą w pokoju i udałam się do kuchni, gdzie czekał Timo
-Hej, dzwonił twój telefon
-Ahhaa, ciekawe kto to- złapałam telefon i poszłam oddzwonić. Po kilku sygnałach odezwała się mama Blanci.
-Halo? Laura? Mogłabyś podjechać po mnie na lotnisko? Za 20 min ląduję w Gelsenkirchen
-Ale jak to?!
-Przyjechałam odwiedzić moja kochane dzieci!
-Yyy, no dobrze będę za 20 minut.- powiedziałam i poszłam się ubrać.
-Lauruś, gdzie idziesz?-zapytał Timo
-Yyy... noo... odebrać mamę Blanci z lotniska
-Nie! Masz się nie męczyć! Jadę z tobą!-zawołał
-no a kto zostanie z Blancą? A jeżeli sobie coś zrobi? Zostajesz!- dodałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Allleee...-zająknął się bramkarz.
-Żadnego ale! Nic mi nie będzie. Idę jeszcze powiadomić Blancę.
Zapukałam do drzwi:
-Blaneczko?
-Czego?!
-Mogę wejść?
-Jeżeli musisz....-westchnęła
Weszłam i usiadłam na jej łóżku.
-wiesz ze twoja mama zaraz tu będzie?
-Co?!- krzyknęła i zerwała się z łóżka.
-Nie martw, się, na razie nic nie wie.
-Na razie?
-Dobra ja lecę, lepiej sie ogarnij, zanim przyjedzie. Będę za 20 minut. Pa- powiedziałam i ucałowałam ją na pożegnanie. Pożegnałam się jeszcze z Timo i pojechałam po panią Howedes.
-Laura jak dobrze cię...- zawołała p. Amelia, i urwała widząc całą moją sylwetkę.
-Dzień dobrzy pani Amelio. Idziemy do auta?
-Tt-tak
W aucie kobieta nadal ciągnęła rozmowę na temat mojego stanu.
-Lauro, moja droga, czy ty spodziewasz się dziecka?
-Tak- uśmiechnęłam się- córeczki- powiedziałam i mimowolnie dotknęłam brzucha. Po chwili byłyśmy już pod naszym mieszkaniem.
-Blaneeczko!- zawołała p.Howedes
-Witaj mamo? Czy byłaś już u Benedikta?
-Nie, jeszcze nie. Co tam u ciebie i Romana?
-Nic
-Jak to?- zapytała lekko poddenerwowana matka.
-Normalnie. Nie jesteśmy już razem.-zakomunikowała dziewczyna.
-Ależ byliście dla siebie stworzeni! Przecież się kochaliście!
-A Roman zdradzał mnie na prawo i lewo!
-Tak, oczywiście- powiedziała Amelie dając do zrozumienia że "ona wie lepiej"- A kiedy poznam twojego nowego wybranka?
-Yyy- w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, a Blanca jak poparzona zerwała się z kanapy.
-Lewis!- krzyknęła i uwiesiła się na szyi piłkarza.
-Cześć kochanie. Jak się czujesz?
-Ćśśśśś....-szepnęła i wskazała na Amelie- mamusia.
-Ahaa- powiedział Lewis kierując się na kanapę z Blancą w objęciach.- Dzień dobry, jestem Lewis, chłopak Blanci.
-Witam, Amelie Howedes.
Ogólnie to tylko bezsensownie gadaliśmy. Mama Blanci zauważalnie nie zaakceptowała Lewisa. o 18 chłopak przypomniał sobie że musi coś załatwić.
-Blaneczko, kotku, wpadnę jutro, trzymaj się- powiedział całując ją na pożegnanie.
-Do widzenia pani Amelia, pa Lauruś, pa Timo!- pożegnał się i wyszedł. Postanowiłam z Timo, że nie będziemy przeszkadzać Blance w rozmowach z mamą, więc poszliśmy do kina
*w tym czasie w domu*
-Nie podoba mi się ten Lewis-skwitowała Amelie- wygląda na takiego co zmienia panny jak rękawiczki. Roman był lepszy.
-Ale taki nie jest! Roman lepszy? Czyli pochwalasz zdrady?! Ehhh- westchnęła dziewczyna
-Najlepiej by było gdybyście się rozstali...
-Jejku! Zrozum że nie kocham już Romana tylko Lewisa!
-Ale Romuś cię kocha
-Yhym... a jego miłość objawia się zdradzaniem mnie z każdą napotkaną dziewczyną? Na jakim świecie ty żyjesz?
-Oj!Już 19, a ja jeszcze miałam Benedikta odwiedzić! pa córciu- powiedziała kobieta i opuściał nasze mieszkanie.
Po wyjściu matki, Blanca usiadła na kanapie i zaczęła płakać. W tym czasie ja zdążyłam już wrócić. Zobaczyłam moją przyjaciółkę płaczącą na kanapie. Podbiegłam do niej.
-Co jest?-zapytałam obejmując ją ramieniem i dając Timo znak żeby zostawił nas same.
-Weeź, moje życie się wali, tracę dziecko, teraz najazd matki, mam dość.
W tym momencie zadzwonił telefon Blanci.
-Mama- westchnęła
-BLANCO! JAK ŚMIAŁAŚ! DLACZEGO MI NIC NIE POWIEDZIAŁAŚ?!- usłyszałam krzyk.
-aaalee....
-ŻADNEGO ALE. POROZMAWIAMY JESZCZE JUTRO!
-Blanca, nie obwiniaj się o to! To nie twoja wina!
-Nie, wcale! To ja poszłam na ten cholerny spacer!- krzyknęła, a w jej oczach zalśniły łzy.
-Ale nie wiedziałaś co się wydarzy!
-A co byś zrobiła gdybyś teraz straciła Katrin??
-Jaaa... niee wiem.
-Właśnie!
-Blanca! Nie płacz! Będzie dobrze.
-Nie! Nic nie będzie dobrze!
Zostawiłam ją samą w pokoju i udałam się do kuchni, gdzie czekał Timo
-Hej, dzwonił twój telefon
-Ahhaa, ciekawe kto to- złapałam telefon i poszłam oddzwonić. Po kilku sygnałach odezwała się mama Blanci.
-Halo? Laura? Mogłabyś podjechać po mnie na lotnisko? Za 20 min ląduję w Gelsenkirchen
-Ale jak to?!
-Przyjechałam odwiedzić moja kochane dzieci!
-Yyy, no dobrze będę za 20 minut.- powiedziałam i poszłam się ubrać.
-Lauruś, gdzie idziesz?-zapytał Timo
-Yyy... noo... odebrać mamę Blanci z lotniska
-Nie! Masz się nie męczyć! Jadę z tobą!-zawołał
-no a kto zostanie z Blancą? A jeżeli sobie coś zrobi? Zostajesz!- dodałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Allleee...-zająknął się bramkarz.
-Żadnego ale! Nic mi nie będzie. Idę jeszcze powiadomić Blancę.
Zapukałam do drzwi:
-Blaneczko?
-Czego?!
-Mogę wejść?
-Jeżeli musisz....-westchnęła
Weszłam i usiadłam na jej łóżku.
-wiesz ze twoja mama zaraz tu będzie?
-Co?!- krzyknęła i zerwała się z łóżka.
-Nie martw, się, na razie nic nie wie.
-Na razie?
-Dobra ja lecę, lepiej sie ogarnij, zanim przyjedzie. Będę za 20 minut. Pa- powiedziałam i ucałowałam ją na pożegnanie. Pożegnałam się jeszcze z Timo i pojechałam po panią Howedes.
-Laura jak dobrze cię...- zawołała p. Amelia, i urwała widząc całą moją sylwetkę.
-Dzień dobrzy pani Amelio. Idziemy do auta?
-Tt-tak
W aucie kobieta nadal ciągnęła rozmowę na temat mojego stanu.
-Lauro, moja droga, czy ty spodziewasz się dziecka?
-Tak- uśmiechnęłam się- córeczki- powiedziałam i mimowolnie dotknęłam brzucha. Po chwili byłyśmy już pod naszym mieszkaniem.
-Blaneeczko!- zawołała p.Howedes
-Witaj mamo? Czy byłaś już u Benedikta?
-Nie, jeszcze nie. Co tam u ciebie i Romana?
-Nic
-Jak to?- zapytała lekko poddenerwowana matka.
-Normalnie. Nie jesteśmy już razem.-zakomunikowała dziewczyna.
-Ależ byliście dla siebie stworzeni! Przecież się kochaliście!
-A Roman zdradzał mnie na prawo i lewo!
-Tak, oczywiście- powiedziała Amelie dając do zrozumienia że "ona wie lepiej"- A kiedy poznam twojego nowego wybranka?
-Yyy- w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, a Blanca jak poparzona zerwała się z kanapy.
-Lewis!- krzyknęła i uwiesiła się na szyi piłkarza.
-Cześć kochanie. Jak się czujesz?
-Ćśśśśś....-szepnęła i wskazała na Amelie- mamusia.
-Ahaa- powiedział Lewis kierując się na kanapę z Blancą w objęciach.- Dzień dobry, jestem Lewis, chłopak Blanci.
-Witam, Amelie Howedes.
Ogólnie to tylko bezsensownie gadaliśmy. Mama Blanci zauważalnie nie zaakceptowała Lewisa. o 18 chłopak przypomniał sobie że musi coś załatwić.
-Blaneczko, kotku, wpadnę jutro, trzymaj się- powiedział całując ją na pożegnanie.
-Do widzenia pani Amelia, pa Lauruś, pa Timo!- pożegnał się i wyszedł. Postanowiłam z Timo, że nie będziemy przeszkadzać Blance w rozmowach z mamą, więc poszliśmy do kina
*w tym czasie w domu*
-Nie podoba mi się ten Lewis-skwitowała Amelie- wygląda na takiego co zmienia panny jak rękawiczki. Roman był lepszy.
-Ale taki nie jest! Roman lepszy? Czyli pochwalasz zdrady?! Ehhh- westchnęła dziewczyna
-Najlepiej by było gdybyście się rozstali...
-Jejku! Zrozum że nie kocham już Romana tylko Lewisa!
-Ale Romuś cię kocha
-Yhym... a jego miłość objawia się zdradzaniem mnie z każdą napotkaną dziewczyną? Na jakim świecie ty żyjesz?
-Oj!Już 19, a ja jeszcze miałam Benedikta odwiedzić! pa córciu- powiedziała kobieta i opuściał nasze mieszkanie.
Po wyjściu matki, Blanca usiadła na kanapie i zaczęła płakać. W tym czasie ja zdążyłam już wrócić. Zobaczyłam moją przyjaciółkę płaczącą na kanapie. Podbiegłam do niej.
-Co jest?-zapytałam obejmując ją ramieniem i dając Timo znak żeby zostawił nas same.
-Weeź, moje życie się wali, tracę dziecko, teraz najazd matki, mam dość.
W tym momencie zadzwonił telefon Blanci.
-Mama- westchnęła
-BLANCO! JAK ŚMIAŁAŚ! DLACZEGO MI NIC NIE POWIEDZIAŁAŚ?!- usłyszałam krzyk.
-aaalee....
-ŻADNEGO ALE. POROZMAWIAMY JESZCZE JUTRO!
24.01.2013
8.Straszna wiadomość....
Gdybym wiedziała co się stanie nigdy nie poszłabym na ten cholerny spacer.
-Panno Howedes mam dla Pani tragiczną wiadomość.-rzekł lekarz
-Co się dzieje?!Nie będę mogła już grać?!-przestraszyłam się.
-Owszem będzie panienka mogła grać.Ale chodzi o coś innego.Była panienka w ciąży i w skutek wypadku i odniesionych obrażeń straciła dziecko.Niestety nie udało nam się go uratować.-powiedział i wyszedł z sali.
Zrobiło mi się słabo...nie mogłam złapać tchu...kręciło mi się w głowie...moje oczy zaczęły być mokre od łez....
-Co K***a?!Jak to byłam w ciąży?!-łkałam
Zaczęłam krzyczeć ze złości.To była moja wina!!!...Wtem do sali wszedł przerażony Lewis.
-Jezu Blanca!!Co się stało?!-zapytał i próbował mnie uspokoić.
-To moja wina do cholery!!Gdybym nie poszła na ten spacer wszystko potoczyłoby się innaczej!-krzyczałam
-Ale co się stało?!
-Co się stało?!To się stało!!Rozumiesz ja..byłam..w ciąży!!Mieliśmy mieć dziecko!Ale przez ten wypadek ja straciłam!!-krzyczałam dalej płacząc.
-O k***a...ciii Blaneczko nie płacz..spokojnie..-przytulał mnie Lewis.-..kochanie spokojnie..wszystko się jakoś ułoży..-pocieszał mnie ale ja nie słuchałam bo zasnęłam w niego wtulona.
-Co się stało?!-pisnęła Laura pytając Lewisa.
-..Blanca..i ja..my..mieliśmy mieć dziecko ale w wyniku wypadku..ono..zmarło...-załamał się.
-CO PROSZĘ?!Niech ja tylko dorwę tego sukinsyna co to zrobił!Pożałuje że żyje na tym świecie!-natychmiast ożywił się Benni po czym zirytowany wyszedł.
-Ale jak to?..-Laura była w szoku.
-Normalnie..
-A domyślasz się kto mógł to zrobić?-pytał Timo
-Nie wiem.Ale się dowiem..-powiedział Lewis i również wyszedł ze szpitala.Laura i Timo podążyli za nim.Obudziłam się godzinę później ale nikogo już nie było.Zajęłam się oglądaniem moich ran których doznałam w czasie wypadku.
-No zajebiście noramlnie..-powiedziałam sama do siebie.
Tylko kto mi to zrobił?Kto mnie tak nienawidził??...
Tego nie wiedziałam..spuściłam gowę w dół i znowu zaczęłam płakać.Gdyby moja ,,kochana,, mama dowiedziała się co mi się stało,to kazałaby mi wracać do Dortmundu.Bezdyskusyjnie.
Nagle dostałam SmSa.
,,No ślicznoto,jeszcze Ci mało?,,-brzmiała wiadomość.
,,Kim jesteś?!I czego chcesz?!,,-odpisałam przerażona ale odpowiedzi nie otrzymałam.Kilka minut później przyszedł do mnie z powrotem Lewis.
-Cześć skarbie-pocałował mnie-Jak się czujesz?
-Jak mam się czuć?Czuję się źle!Przeczytaj lepiej to..-powiedziałam i wręczyłam mu mój telefon.
-Od kogo?!
-Nie wiem.Nieznany numer.-rzekłam.
-Zaraz się dowiemy skąd wysłano..z Dortmundu...
-Nie mam pojęcia kto to mógł być-odpowiedziałam zrezygnowana.
-Pożałuje.Już ja się dowiem kto zabił naszego małego piłkarza..lub piłkarkę!!-powiedział,pożegnał się ze mną i wyszedł.
Roman..Roman...ale STOP!!!ON WYJECHAŁ WCZORAJ!!-pisnęłam.
Napisałam to Lewisowi ale nie odpisał....
Mój były byłby zdolny zrobić coś tak okrutnego?...
Wiedziałam że owszem byłby....
-Panno Howedes mam dla Pani tragiczną wiadomość.-rzekł lekarz
-Co się dzieje?!Nie będę mogła już grać?!-przestraszyłam się.
-Owszem będzie panienka mogła grać.Ale chodzi o coś innego.Była panienka w ciąży i w skutek wypadku i odniesionych obrażeń straciła dziecko.Niestety nie udało nam się go uratować.-powiedział i wyszedł z sali.
Zrobiło mi się słabo...nie mogłam złapać tchu...kręciło mi się w głowie...moje oczy zaczęły być mokre od łez....
-Co K***a?!Jak to byłam w ciąży?!-łkałam
Zaczęłam krzyczeć ze złości.To była moja wina!!!...Wtem do sali wszedł przerażony Lewis.
-Jezu Blanca!!Co się stało?!-zapytał i próbował mnie uspokoić.
-To moja wina do cholery!!Gdybym nie poszła na ten spacer wszystko potoczyłoby się innaczej!-krzyczałam
-Ale co się stało?!
-Co się stało?!To się stało!!Rozumiesz ja..byłam..w ciąży!!Mieliśmy mieć dziecko!Ale przez ten wypadek ja straciłam!!-krzyczałam dalej płacząc.
-O k***a...ciii Blaneczko nie płacz..spokojnie..-przytulał mnie Lewis.-..kochanie spokojnie..wszystko się jakoś ułoży..-pocieszał mnie ale ja nie słuchałam bo zasnęłam w niego wtulona.
-Co się stało?!-pisnęła Laura pytając Lewisa.
-..Blanca..i ja..my..mieliśmy mieć dziecko ale w wyniku wypadku..ono..zmarło...-załamał się.
-CO PROSZĘ?!Niech ja tylko dorwę tego sukinsyna co to zrobił!Pożałuje że żyje na tym świecie!-natychmiast ożywił się Benni po czym zirytowany wyszedł.
-Ale jak to?..-Laura była w szoku.
-Normalnie..
-A domyślasz się kto mógł to zrobić?-pytał Timo
-Nie wiem.Ale się dowiem..-powiedział Lewis i również wyszedł ze szpitala.Laura i Timo podążyli za nim.Obudziłam się godzinę później ale nikogo już nie było.Zajęłam się oglądaniem moich ran których doznałam w czasie wypadku.
-No zajebiście noramlnie..-powiedziałam sama do siebie.
Tylko kto mi to zrobił?Kto mnie tak nienawidził??...
Tego nie wiedziałam..spuściłam gowę w dół i znowu zaczęłam płakać.Gdyby moja ,,kochana,, mama dowiedziała się co mi się stało,to kazałaby mi wracać do Dortmundu.Bezdyskusyjnie.
Nagle dostałam SmSa.
,,No ślicznoto,jeszcze Ci mało?,,-brzmiała wiadomość.
,,Kim jesteś?!I czego chcesz?!,,-odpisałam przerażona ale odpowiedzi nie otrzymałam.Kilka minut później przyszedł do mnie z powrotem Lewis.
-Cześć skarbie-pocałował mnie-Jak się czujesz?
-Jak mam się czuć?Czuję się źle!Przeczytaj lepiej to..-powiedziałam i wręczyłam mu mój telefon.
-Od kogo?!
-Nie wiem.Nieznany numer.-rzekłam.
-Zaraz się dowiemy skąd wysłano..z Dortmundu...
-Nie mam pojęcia kto to mógł być-odpowiedziałam zrezygnowana.
-Pożałuje.Już ja się dowiem kto zabił naszego małego piłkarza..lub piłkarkę!!-powiedział,pożegnał się ze mną i wyszedł.
Roman..Roman...ale STOP!!!ON WYJECHAŁ WCZORAJ!!-pisnęłam.
Napisałam to Lewisowi ale nie odpisał....
Mój były byłby zdolny zrobić coś tak okrutnego?...
Wiedziałam że owszem byłby....
23.01.2013
7.Mecz i....wypadek
-Aha zapomniałam Ci powiedzieć.Julian do mnie dzwonił.-powiedziała Laura która wróciła już do domu.
-Co?!Super,najpierw Cię rzuca a później chce do Ciebie wrócić jak ułożyłaś sobie życie z Timo.-rzekłam zażenowana jego zachowaniem.
-Nie myśl że do niego wrócę!-powiedziała.
-No mam nadzieję.A skąd miał Twój numer?
-Szkoda gadać.Podobno Sergio mu podał.Ale ja i tak wiem że zrobił to jego najlepszy przyjaciel Atsuto.
-Uchida?-zdziwiłam się.
-No.On by wszystko Julianowi powiedział.
-Co masz zamiar dalej z tym robić?-pytałam.
-Nie wiem.Nic.Julian to już przeszłość.Nie kocham już go.-stwierdziła.
-Jakby sie narzucał to od razu mów.A gdzie jest Timo?
-Na zakupy pojechał.Ja chciałam pojechać ale stanowczo odmówił bo powiedział że nie mogę się przemęczać.-stwierdziła
-I miał rację.
*Dwa tygodnie później*
Właśnie jechałam na stadion..na mecz z Borussią.Kibice tego Dortmundzkiego klubu wręcz mnie znienawidzili kiedy dowiedzieli się o moim transferze do Veltins.Odwiecznego wroga BvB.
W pierwszej połowie Borussia objęła prowadzenie,ale w drugiej połowie dzięki moim dwóm asystom i hat-tricku,ostatecznie wygrałyśmy 5-2.
-Kochanie gratulacje!-powiedział Lewis i mnie przytulił kiedy po meczu weszłam na trybuny.
-Omg.Dzięki!Nie wiedziałam że jesteśmy w stanie wygrać aż 5-2!-wrzasnęłam ale od razu straciłam humor.
-Blanca,skarbie co się stało?-zapytał
-Zobacz za siebie.
-Kto to?
-..to ten Roman.-powiedziałam cicho próbując unikać wzroku mojego byłego.
-A co on tu robi?!
-Właśnie nie wiem.Chodźmy stąd.-oznajmiłam
Po meczu pojechałam do domu.Opowiedziałam Laurze o tym że spotkałam Romana.
-Ojej!Mówił coś do Ciebie?-pytała ciekawa
-Nie nic.Ale chciał.Widziałam że jak zobaczył jak przytulam się do Lewisa,wpadł we wściekłość.-opowiadałam
-To się porobiło...
-Właśnie..trochę się go boję..A poza tym od kilku dni źle się czuję.-oznajmiłam-Idę na spacer.
Wyszłam z domu.Na spacer postanowiłam pójść do parku.Musiałam przemyśleć sobie kilka spraw.Spotkałam Klaasa którego już wypuścili i uznali go za niewinnego.
-Hej Klaas!-zawołałam
-O,Blanca.Dawno się nie widzieliśmy,co tam u Ciebie?
-Wszystko Ok.Ty lepiej opowiadaj jak się czujesz.
-Nawet dobrze...to była trauma!-żalił się.
-Jezu nawet nie mogę sobie tego wyobrazić.Dobra ja spadam do domu.Do zobaczenia!-pożegnałam się z nim
Ale kłopoty dopiero się zaczęły....
Przechodziłam przez ulicę na drugą stronę chodnika...nagle usłyszałam pisk opon...później mój krzyk.Poczułam ogromny ból w brzuchu,plecach i w boku.Zdążyłam tylko zauważyć że leżę na jezdni..później zobaczyłam tylko ciemność.
Obudziłam się w szpitalu.Chciałam wstać ale od razu poczułam przeszywający ból w plecach.Kątem oka zauważyłam zapłakaną Laurę w objęciach Timo,Benniego opierającego się o ścianę i wpatrującego się we mnie Lewisa.Do sali wszedł chirurg z tragiczną wiadomością......
-Co?!Super,najpierw Cię rzuca a później chce do Ciebie wrócić jak ułożyłaś sobie życie z Timo.-rzekłam zażenowana jego zachowaniem.
-Nie myśl że do niego wrócę!-powiedziała.
-No mam nadzieję.A skąd miał Twój numer?
-Szkoda gadać.Podobno Sergio mu podał.Ale ja i tak wiem że zrobił to jego najlepszy przyjaciel Atsuto.
-Uchida?-zdziwiłam się.
-No.On by wszystko Julianowi powiedział.
-Co masz zamiar dalej z tym robić?-pytałam.
-Nie wiem.Nic.Julian to już przeszłość.Nie kocham już go.-stwierdziła.
-Jakby sie narzucał to od razu mów.A gdzie jest Timo?
-Na zakupy pojechał.Ja chciałam pojechać ale stanowczo odmówił bo powiedział że nie mogę się przemęczać.-stwierdziła
-I miał rację.
*Dwa tygodnie później*
Właśnie jechałam na stadion..na mecz z Borussią.Kibice tego Dortmundzkiego klubu wręcz mnie znienawidzili kiedy dowiedzieli się o moim transferze do Veltins.Odwiecznego wroga BvB.
W pierwszej połowie Borussia objęła prowadzenie,ale w drugiej połowie dzięki moim dwóm asystom i hat-tricku,ostatecznie wygrałyśmy 5-2.
-Kochanie gratulacje!-powiedział Lewis i mnie przytulił kiedy po meczu weszłam na trybuny.
-Omg.Dzięki!Nie wiedziałam że jesteśmy w stanie wygrać aż 5-2!-wrzasnęłam ale od razu straciłam humor.
-Blanca,skarbie co się stało?-zapytał
-Zobacz za siebie.
-Kto to?
-..to ten Roman.-powiedziałam cicho próbując unikać wzroku mojego byłego.
-A co on tu robi?!
-Właśnie nie wiem.Chodźmy stąd.-oznajmiłam
Po meczu pojechałam do domu.Opowiedziałam Laurze o tym że spotkałam Romana.
-Ojej!Mówił coś do Ciebie?-pytała ciekawa
-Nie nic.Ale chciał.Widziałam że jak zobaczył jak przytulam się do Lewisa,wpadł we wściekłość.-opowiadałam
-To się porobiło...
-Właśnie..trochę się go boję..A poza tym od kilku dni źle się czuję.-oznajmiłam-Idę na spacer.
Wyszłam z domu.Na spacer postanowiłam pójść do parku.Musiałam przemyśleć sobie kilka spraw.Spotkałam Klaasa którego już wypuścili i uznali go za niewinnego.
-Hej Klaas!-zawołałam
-O,Blanca.Dawno się nie widzieliśmy,co tam u Ciebie?
-Wszystko Ok.Ty lepiej opowiadaj jak się czujesz.
-Nawet dobrze...to była trauma!-żalił się.
-Jezu nawet nie mogę sobie tego wyobrazić.Dobra ja spadam do domu.Do zobaczenia!-pożegnałam się z nim
Ale kłopoty dopiero się zaczęły....
Przechodziłam przez ulicę na drugą stronę chodnika...nagle usłyszałam pisk opon...później mój krzyk.Poczułam ogromny ból w brzuchu,plecach i w boku.Zdążyłam tylko zauważyć że leżę na jezdni..później zobaczyłam tylko ciemność.
Obudziłam się w szpitalu.Chciałam wstać ale od razu poczułam przeszywający ból w plecach.Kątem oka zauważyłam zapłakaną Laurę w objęciach Timo,Benniego opierającego się o ścianę i wpatrującego się we mnie Lewisa.Do sali wszedł chirurg z tragiczną wiadomością......
6.Sczęśliwa wiadomość
-OMG,Laura po co krzyczysz?-zapytałam wchodząc do kuchni.
-Blanco Howedes gdzieś Ty była?!-wrzeszczała-nawet nie wiesz jak się martwiłam!
-Spokojnie Laura!Nic mi nie jest.
-Mogłaś chociaż zadzwonić że na noc nie wrócisz.
-Zostawiłam telefon w domu.Sory no.-rzekłam
-A gdzie byłaś?
-A czy to ważne?Poza tym to moja sprawa.-odburknęłam
-Phi,i tak wiem że byłaś u Lewisa.-prychnęła
-Jak wiesz to po co się pytasz?
-Tak dla upewnienia.
-Jasne-rzekłam i poszłam do mojego pokoju.Spakowałam rzeczy na trening i wyszłam z domu.Pamiętam że za 2 tygodnie mecz z Borussią...spotkam wtedy moje stare koleżanki z klubu..Czy powinnam wydać ich taktykę trenerowi Hubbowi Stevensovi?-myślałam-Tym sposobem na pewno wygramy.
Trening jak prawie zawsze miałyśmy z chłopakami.Okiwałam wszystkich po kolei i prawie każdy mój strzał na bramkę Timo był celny.Więc trening był całkiem spokojny.
-Blanca!-zawołał mnie Lewis po treningu.
-Nom?-odpowiedziałam wesoła
-No bo..jest sprawa...-zaczął-yy...Blanco Howedes czy nie..chciałabyś zostać..moją dziewczyną?-wykrztusił z siebie wreszcie piłkarz Schalke.
-Czy chcę!?Pewnie że tak!-powiedziałam i szczęśliwa go pocałowałam
-Na serio?Już myślałem że się nie zgodzisz..-uśmiechnął się.
-Ale się zgodziłam.To jest najważniejsze..-rzekłam i przytuliłam Lewisa po czym podbiegłam do trenera.Domyślałam się co ode mnie chce.Taktykę Borussi.Ja znałam ją najlepiej.
-Tak trenerze?
-Blanco.Tak jak już zapewne wiesz za niedługo mecz z Borussią Dortmund.Grałaś tam i wiesz jak grają.Czy może zdradziłabyś mi ich taktykę gry?-zapytał mnie trener Hubb.
-Jasne-rzekłam i zajęłam się opowiadaniem jak grają dziewczyny.
Po opowiedzeniu trener serdecznie mi podziękował i obiecał dać mnie w podstawowym składzie.Kiedy wracałam do domu zadzwonił do mnie Timo i powiedział że Laura jest w szpitalu.Przestraszyłam się i od razu do niej pojechałam.Okazało się że na szczęście tylko źle się poczuła.
-I jak z nią?-zapytałam zmartwionego bramkarza.
-Już jest lepiej.Idź z nią pogadaj.
-Jasne.-powiedziałam i weszłam do Laury.
-Ymm..Laura jak sie czujesz?-zapytałam
-Dzięki ju lepiej.Mam szczęśliwą wiadomość.Znam już płeć dziecka.To będzie dziewczynka.-powiedziała uradowana.
-Wow,gratulacje!-cieszyłam sie razem z nią.-A jak dacie małej na imię?
-Katrin.To był pomysł Timo i strasznie mi sie spodobał.
-Uu jak słodko.Rzeczywiście urocze.-stwierdziłam
-Ty lepiej opowiadaj co u Ciebie i Lewisa!-powiedziała
-No zajebiście no.Dzisiaj się mnie zapytał czy będę jego dziewczyną!-pisnęłam z radości.
-Wow na prawdę!?Zgodziłaś się?
-Jasne że tak!
-No no no za niedługo będziesz panią Holtby!-szczerzyła się Laura
-Oj Laura,nie przesadzaj.Pożyjemy zobaczymy jak to będzie-zaśmiałam się i opowiadałam przyjaciółce jak było na treningu.
Do domu wróciłam wieczorem.Od razu poszłam spać.Zdziwiło mnie to że Roman się nie odzywa.Ale to dobrze.Do czasu....
-Blanco Howedes gdzieś Ty była?!-wrzeszczała-nawet nie wiesz jak się martwiłam!
-Spokojnie Laura!Nic mi nie jest.
-Mogłaś chociaż zadzwonić że na noc nie wrócisz.
-Zostawiłam telefon w domu.Sory no.-rzekłam
-A gdzie byłaś?
-A czy to ważne?Poza tym to moja sprawa.-odburknęłam
-Phi,i tak wiem że byłaś u Lewisa.-prychnęła
-Jak wiesz to po co się pytasz?
-Tak dla upewnienia.
-Jasne-rzekłam i poszłam do mojego pokoju.Spakowałam rzeczy na trening i wyszłam z domu.Pamiętam że za 2 tygodnie mecz z Borussią...spotkam wtedy moje stare koleżanki z klubu..Czy powinnam wydać ich taktykę trenerowi Hubbowi Stevensovi?-myślałam-Tym sposobem na pewno wygramy.
Trening jak prawie zawsze miałyśmy z chłopakami.Okiwałam wszystkich po kolei i prawie każdy mój strzał na bramkę Timo był celny.Więc trening był całkiem spokojny.
-Blanca!-zawołał mnie Lewis po treningu.
-Nom?-odpowiedziałam wesoła
-No bo..jest sprawa...-zaczął-yy...Blanco Howedes czy nie..chciałabyś zostać..moją dziewczyną?-wykrztusił z siebie wreszcie piłkarz Schalke.
-Czy chcę!?Pewnie że tak!-powiedziałam i szczęśliwa go pocałowałam
-Na serio?Już myślałem że się nie zgodzisz..-uśmiechnął się.
-Ale się zgodziłam.To jest najważniejsze..-rzekłam i przytuliłam Lewisa po czym podbiegłam do trenera.Domyślałam się co ode mnie chce.Taktykę Borussi.Ja znałam ją najlepiej.
-Tak trenerze?
-Blanco.Tak jak już zapewne wiesz za niedługo mecz z Borussią Dortmund.Grałaś tam i wiesz jak grają.Czy może zdradziłabyś mi ich taktykę gry?-zapytał mnie trener Hubb.
-Jasne-rzekłam i zajęłam się opowiadaniem jak grają dziewczyny.
Po opowiedzeniu trener serdecznie mi podziękował i obiecał dać mnie w podstawowym składzie.Kiedy wracałam do domu zadzwonił do mnie Timo i powiedział że Laura jest w szpitalu.Przestraszyłam się i od razu do niej pojechałam.Okazało się że na szczęście tylko źle się poczuła.
-I jak z nią?-zapytałam zmartwionego bramkarza.
-Już jest lepiej.Idź z nią pogadaj.
-Jasne.-powiedziałam i weszłam do Laury.
-Ymm..Laura jak sie czujesz?-zapytałam
-Dzięki ju lepiej.Mam szczęśliwą wiadomość.Znam już płeć dziecka.To będzie dziewczynka.-powiedziała uradowana.
-Wow,gratulacje!-cieszyłam sie razem z nią.-A jak dacie małej na imię?
-Katrin.To był pomysł Timo i strasznie mi sie spodobał.
-Uu jak słodko.Rzeczywiście urocze.-stwierdziłam
-Ty lepiej opowiadaj co u Ciebie i Lewisa!-powiedziała
-No zajebiście no.Dzisiaj się mnie zapytał czy będę jego dziewczyną!-pisnęłam z radości.
-Wow na prawdę!?Zgodziłaś się?
-Jasne że tak!
-No no no za niedługo będziesz panią Holtby!-szczerzyła się Laura
-Oj Laura,nie przesadzaj.Pożyjemy zobaczymy jak to będzie-zaśmiałam się i opowiadałam przyjaciółce jak było na treningu.
Do domu wróciłam wieczorem.Od razu poszłam spać.Zdziwiło mnie to że Roman się nie odzywa.Ale to dobrze.Do czasu....
22.01.2013
5.Problem
-To co dalej?-pytałam Lewisa chodząc po mieszkaniu.
-Nie mam pojęcia Blanco..
-Nie wierzę żeby Klaas mógł zrobić coś takiego.Znam go już trochę i wiem że ni byłby w stanie zabić Marikę!-pisnęłam przerażona
-Nie martw się.Mam nadzieję że wszystko się wyjaśni.No wiesz Klaas to mój przyjaciel i wiem jaki jest.-powiedział
-Nie nie nie..to dla mnie za dużo!-złapałam się za głowę-Jeszcze dręczą mnie myśli o Romanie..-powiedziałam siadając na kanapie w salonie
-Roman?-zdziwił się Lewis i usiadł obok mnie.
-Tak.Ostatnio dostałam od niego SmSa.Napisał że mnie kocha i że przeprasza.Nie wiem co o tym myśleć..-zastanawiałam się
-Chyba nie masz zamiaru do niego wrócić co?-zapytał z przerażeniem w głosie Lewis.
-Nie no coś Ty!-Zbyt mnie skrzywdził.-odpowiedziałam
-A napisał coś jeszcze?
-Tak...że mam do niego wrócić bo pożałuję.-zaczęłam płakać.Pierwszy raz od czasu przyjazdu naprawdę płakałam.
-Hej Blanca nie płacz...on Cię nie skrzywdzi.Bynajmniej nie ma prawa i podstaw do tego-powiedział Lewis i złapał mnie za ręce.
-Ale i tak się go boję...-nieco się uspokoiłam
-Jakby co to od razu mów ok?-zapytał
-Jasne...-odpowiedziałam i wtuliłam się w ramiona Lewisa.
Godzinę później kiedy poszedł na trening ja wybrałam się do Benniego.
-Hej bracie-rzekłam-Muszę z kimś pogadać.
-Oczywiście Blaneczko.Chodź i opowiadaj.Napijesz się może czegoś?-zapytał wchodząc do kuchni.
-Emm...herbaty.-odpowiedziałam zrezygnowana
-Dobra opowiadaj co Cię dręczy-powiedział stawiając przede mną kubek z herbatą i siadając obok mnie.
-No to zacznę od sprawy z Klaasem.Wiesz coś o tym?
-Tak..tego dnia był u mnie...graliśmy całą noc w Fifę.Kamilla może to potwierdzić.-rzekł
-Byłeś z tym na policji?!
-Byłem ale jeszcze idę za tydzień!Niestety na tak późny termin.-odpowiedział smutny.
-Biedny Klaasiu jak on tam wytrzyma..dtuga sprawa-Roman.
-O nie a ten czego znów od Ciebie chce?
-Napisał mi smsa.Że mnie kocha i że chce do mnie wrócić.-pisnęłam
-Po tym wszystkim co Ci zrobił ma czelność do Ciebie pisać?-zdziwił się Benni.
-Szkoda gadać.Nie wiem co o tym myśleć.
-Nie masz zamiaru do niego wrócić?!A poza tym to Lewis mówił mi że on się....UPS miałem nie mówić-powiedział Benni i przybrał minę niewiniątka.
-EKCHEM dokończ może!-byłam ciekawa
-Yyyy on mi mówił...że...od czasu..tej imprezki...sie w Tobie..zakochał.I to tak na serio.
-AHA.Fajnie wiedzieć.-byłam zdziwiona tym co mi powiedział.-No to już w sumie wszystko.
-Już idziesz?-lamentował mój brat.-Nie zostawiaj mnie samego!
-A Kamilla?-zapytałam
-Wyjechała na konferencję do Londynu.
-Sorka brat ale muszę spadać.Nie martw się odwiedzę Cię jeszcze.-rzekłam i szybkim krokiem zaczęłam iść do Lewisa,który już dawno wrócił z treningu.Wiedziałam że jak mu powiem o tym co powiedział mi Benni to się na niego obrazi ale trudno/
-Blanca?-uśmiechnął się widząc mnie.
-No ja.Musimy pogadać.-oznajmiłam
-Jasne.chodźmy do salonu.
-Dobra powiem wprost.Benni mi powiedział.
-...no tak,jemu nic nie można powiedzieć.
-Słuchaj ,ja...chyba czuję to samo co Ty-przyznałam
-Naprawdę?
-Chyba tak..nie chyba tylko napew..-nie dokończyłam bo zaczęliśmy się całować.Nawet nie pamiętam kiedy poszliśmy do łóżka...serce zaczęło mi bić coraz szybciej..mój oddech gwałtownie przyspieszył.Byłam na to gotowa.Chciałam tego samego co Lewis...
Rano obudziłam się wtulona w piłkarza Schalke.Zajęłam się wypatrywaniem moich ubrań,po czym poszłam do łazienki i szybko się przebrałam.A śpiącemu jeszcze Lewisowi zostawiłam na stole karteczkę.
,,Było zajebiście przez duże Z.Papatki,do zobaczenia na treningu. ;**,,-napisałam i po cichu wyszłam i zaczęłam kierować się w stronę domu gdzie czekała na mnie zdenerwowana Laura...
-Nie mam pojęcia Blanco..
-Nie wierzę żeby Klaas mógł zrobić coś takiego.Znam go już trochę i wiem że ni byłby w stanie zabić Marikę!-pisnęłam przerażona
-Nie martw się.Mam nadzieję że wszystko się wyjaśni.No wiesz Klaas to mój przyjaciel i wiem jaki jest.-powiedział
-Nie nie nie..to dla mnie za dużo!-złapałam się za głowę-Jeszcze dręczą mnie myśli o Romanie..-powiedziałam siadając na kanapie w salonie
-Roman?-zdziwił się Lewis i usiadł obok mnie.
-Tak.Ostatnio dostałam od niego SmSa.Napisał że mnie kocha i że przeprasza.Nie wiem co o tym myśleć..-zastanawiałam się
-Chyba nie masz zamiaru do niego wrócić co?-zapytał z przerażeniem w głosie Lewis.
-Nie no coś Ty!-Zbyt mnie skrzywdził.-odpowiedziałam
-A napisał coś jeszcze?
-Tak...że mam do niego wrócić bo pożałuję.-zaczęłam płakać.Pierwszy raz od czasu przyjazdu naprawdę płakałam.
-Hej Blanca nie płacz...on Cię nie skrzywdzi.Bynajmniej nie ma prawa i podstaw do tego-powiedział Lewis i złapał mnie za ręce.
-Ale i tak się go boję...-nieco się uspokoiłam
-Jakby co to od razu mów ok?-zapytał
-Jasne...-odpowiedziałam i wtuliłam się w ramiona Lewisa.
Godzinę później kiedy poszedł na trening ja wybrałam się do Benniego.
-Hej bracie-rzekłam-Muszę z kimś pogadać.
-Oczywiście Blaneczko.Chodź i opowiadaj.Napijesz się może czegoś?-zapytał wchodząc do kuchni.
-Emm...herbaty.-odpowiedziałam zrezygnowana
-Dobra opowiadaj co Cię dręczy-powiedział stawiając przede mną kubek z herbatą i siadając obok mnie.
-No to zacznę od sprawy z Klaasem.Wiesz coś o tym?
-Tak..tego dnia był u mnie...graliśmy całą noc w Fifę.Kamilla może to potwierdzić.-rzekł
-Byłeś z tym na policji?!
-Byłem ale jeszcze idę za tydzień!Niestety na tak późny termin.-odpowiedział smutny.
-Biedny Klaasiu jak on tam wytrzyma..dtuga sprawa-Roman.
-O nie a ten czego znów od Ciebie chce?
-Napisał mi smsa.Że mnie kocha i że chce do mnie wrócić.-pisnęłam
-Po tym wszystkim co Ci zrobił ma czelność do Ciebie pisać?-zdziwił się Benni.
-Szkoda gadać.Nie wiem co o tym myśleć.
-Nie masz zamiaru do niego wrócić?!A poza tym to Lewis mówił mi że on się....UPS miałem nie mówić-powiedział Benni i przybrał minę niewiniątka.
-EKCHEM dokończ może!-byłam ciekawa
-Yyyy on mi mówił...że...od czasu..tej imprezki...sie w Tobie..zakochał.I to tak na serio.
-AHA.Fajnie wiedzieć.-byłam zdziwiona tym co mi powiedział.-No to już w sumie wszystko.
-Już idziesz?-lamentował mój brat.-Nie zostawiaj mnie samego!
-A Kamilla?-zapytałam
-Wyjechała na konferencję do Londynu.
-Sorka brat ale muszę spadać.Nie martw się odwiedzę Cię jeszcze.-rzekłam i szybkim krokiem zaczęłam iść do Lewisa,który już dawno wrócił z treningu.Wiedziałam że jak mu powiem o tym co powiedział mi Benni to się na niego obrazi ale trudno/
-Blanca?-uśmiechnął się widząc mnie.
-No ja.Musimy pogadać.-oznajmiłam
-Jasne.chodźmy do salonu.
-Dobra powiem wprost.Benni mi powiedział.
-...no tak,jemu nic nie można powiedzieć.
-Słuchaj ,ja...chyba czuję to samo co Ty-przyznałam
-Naprawdę?
-Chyba tak..nie chyba tylko napew..-nie dokończyłam bo zaczęliśmy się całować.Nawet nie pamiętam kiedy poszliśmy do łóżka...serce zaczęło mi bić coraz szybciej..mój oddech gwałtownie przyspieszył.Byłam na to gotowa.Chciałam tego samego co Lewis...
Rano obudziłam się wtulona w piłkarza Schalke.Zajęłam się wypatrywaniem moich ubrań,po czym poszłam do łazienki i szybko się przebrałam.A śpiącemu jeszcze Lewisowi zostawiłam na stole karteczkę.
,,Było zajebiście przez duże Z.Papatki,do zobaczenia na treningu. ;**,,-napisałam i po cichu wyszłam i zaczęłam kierować się w stronę domu gdzie czekała na mnie zdenerwowana Laura...
21.01.2013
4.Dziwna wiadomość....
Dalej zastanawiało mnie to czego chciał ode mnie Hoger.Zaczęłam się go trochę bać,ale nie widziałam go od dnia w którym....się do mnie dobierał.To w sumie dobrze...Tego dnia Laura zachowywała się dziwnie.Nawet jak Timo był przy niej...to może przez ten incydent w lesie o którym jej opowiedziałam?
W każdym razie nie mogła się denerwować..
-Nie dziwi Cię nieobecność Mariki?-zapytała Timo.
-Hmm...rzeczywiście od dawna jej nie widziałem..Może wyjechała?
-Uprzedziłaby mnie i Blancę.Martwię się o nią.A jak jej się coś stało?-pytała Laura
-Na pewno jest cała i zdrowa.A Ty nie możesz się denerwować.Jesteś w ciąży.-przypomniał jej bramkarz.
-Może i masz rację...
W tym samym czasie w moim pokoju z Lewisem również rozmawialiśmy o zniknięciu Mariki...
-Słuchaj martwię się o nią.-powiedziałam
-Na pewno nic jej nie jest.
-Ale i tak się martwię...no nie,od paru minut dziwnie mi się przyglądasz..-stwierdziłam-Wiem wyglądam głupio w tej za dużej koszulce.
-Wyglądasz ślicznie-stwierdził piłkarz
-To o co Ci chodzi?-zapytałam uśmiechając się.
-Podobasz mi się Blanco.
-Aha....i..?
-I właśnie nie w...-nie dokończył bo zaczęliśmy się namiętnie całować..już mieliśmy się kochać ale do pokoju wbiegła rozchisteryzowana Laura.
-LAURA!!!Puka się do cholery!-krzyknęłam zapinając koszulkę.
-Przepraszam ale słuchajcie...Marika...-zaczęła
-Co Marika?-zdziwił się Lewis
-Ona..została zamordowana...!!-płakała Laura-Dzisiaj ją znaleźli w jej domu!Wiem bo Christian mi powiedział!
-CO?!-wrzasnęliśmy oboje
-Na jej ciele znaleźli ślady ran kłótych..jakby ktoś ją najpierw zgwałcił a potem dźgnął kilka razy nożem!-krzyczała
-Ale zastanawia mnie skąd Fuchs to wie...-zastanawiał się skrzydłowy Schalke.
-Właśnie..-dokończyłam
-Nie myślicie chyba że ona ma coś z tym wspólnego!Hej,znam go nie od dziś i wiem że nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego!-rzekł Timo chodząc nerwowo po mieszkaniu.
-To już nie wiem kto mógł to zrobić-powiedziałam siadając obok Laury-Lauruś spokojnie,wszystko się na pewno wyjaśni.
-A jak nie?!
-Ta całą sytuacja z Hogerem...jeszcze teraz śmierć Mariki...to dla mnie za dużo!-powiedziałam i przytuliłam się do Lewisa-a Benni coś wie?
-Nie on też nie.Nikt nic nie wie.
-Teraz pozostaje nam tylko czekać na informacje od policji..-rzekłam-a to co zaczęliśmy dokończymy przy najbliższej okazji.-powiedziałam do piłkarza.
W nocy kompletnie nie mogłam zasnąć.Dręczyły mnie myśli o Marice i Hogerze..nagle przyszedł Sms...od Romana.
,,Blanca kochanie przepraszam Cię za to wszystko..z Lisą to była tylko przygoda..chwila słabości..wybacz mi..,,
Po otrzymaniu wiadomości przez kilka minut stałam jak wryta wpatrując się w telefon.
-Po tym wszystkim on ma czelność do mnie pisać?!-syknęłam
,,Jasne..chyba Cię pogięło!Skąd Ty w ogóle masz mój numer?-brzmiała-a moja odpowiedziedź.
Po chwili otrzymałam kolejną wiadomość.
,,Nie ważne skąd mam.Ważne że Cię kocham i chcę z Tobą być..i mam nadzieję że mi się nie sprzeciwisz bo pożałujesz..dobranoc skarbie.-odpisał mi mój były
-Co?!..nie mogłam w to uwierzyć-Skarbie?!
-Zasnęłam po trzecie w nocy.Nad rankiem obudził mnie telefon od Lewisa.
-Halo?
-Blanca..Klaas jest podejrzewany o zabójstwo Mariki..teraz go przesłuchują.
-Co?!-wrzasnęłam-Klaas?!
-Tak.
-Ok,już do Ciebie jadę.-rozłączyłam się.
Klaas?Ten miły chłopak?To nie mogła być prawda.....
W każdym razie nie mogła się denerwować..
-Nie dziwi Cię nieobecność Mariki?-zapytała Timo.
-Hmm...rzeczywiście od dawna jej nie widziałem..Może wyjechała?
-Uprzedziłaby mnie i Blancę.Martwię się o nią.A jak jej się coś stało?-pytała Laura
-Na pewno jest cała i zdrowa.A Ty nie możesz się denerwować.Jesteś w ciąży.-przypomniał jej bramkarz.
-Może i masz rację...
W tym samym czasie w moim pokoju z Lewisem również rozmawialiśmy o zniknięciu Mariki...
-Słuchaj martwię się o nią.-powiedziałam
-Na pewno nic jej nie jest.
-Ale i tak się martwię...no nie,od paru minut dziwnie mi się przyglądasz..-stwierdziłam-Wiem wyglądam głupio w tej za dużej koszulce.
-Wyglądasz ślicznie-stwierdził piłkarz
-To o co Ci chodzi?-zapytałam uśmiechając się.
-Podobasz mi się Blanco.
-Aha....i..?
-I właśnie nie w...-nie dokończył bo zaczęliśmy się namiętnie całować..już mieliśmy się kochać ale do pokoju wbiegła rozchisteryzowana Laura.
-LAURA!!!Puka się do cholery!-krzyknęłam zapinając koszulkę.
-Przepraszam ale słuchajcie...Marika...-zaczęła
-Co Marika?-zdziwił się Lewis
-Ona..została zamordowana...!!-płakała Laura-Dzisiaj ją znaleźli w jej domu!Wiem bo Christian mi powiedział!
-CO?!-wrzasnęliśmy oboje
-Na jej ciele znaleźli ślady ran kłótych..jakby ktoś ją najpierw zgwałcił a potem dźgnął kilka razy nożem!-krzyczała
-Ale zastanawia mnie skąd Fuchs to wie...-zastanawiał się skrzydłowy Schalke.
-Właśnie..-dokończyłam
-Nie myślicie chyba że ona ma coś z tym wspólnego!Hej,znam go nie od dziś i wiem że nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego!-rzekł Timo chodząc nerwowo po mieszkaniu.
-To już nie wiem kto mógł to zrobić-powiedziałam siadając obok Laury-Lauruś spokojnie,wszystko się na pewno wyjaśni.
-A jak nie?!
-Ta całą sytuacja z Hogerem...jeszcze teraz śmierć Mariki...to dla mnie za dużo!-powiedziałam i przytuliłam się do Lewisa-a Benni coś wie?
-Nie on też nie.Nikt nic nie wie.
-Teraz pozostaje nam tylko czekać na informacje od policji..-rzekłam-a to co zaczęliśmy dokończymy przy najbliższej okazji.-powiedziałam do piłkarza.
W nocy kompletnie nie mogłam zasnąć.Dręczyły mnie myśli o Marice i Hogerze..nagle przyszedł Sms...od Romana.
,,Blanca kochanie przepraszam Cię za to wszystko..z Lisą to była tylko przygoda..chwila słabości..wybacz mi..,,
Po otrzymaniu wiadomości przez kilka minut stałam jak wryta wpatrując się w telefon.
-Po tym wszystkim on ma czelność do mnie pisać?!-syknęłam
,,Jasne..chyba Cię pogięło!Skąd Ty w ogóle masz mój numer?-brzmiała-a moja odpowiedziedź.
Po chwili otrzymałam kolejną wiadomość.
,,Nie ważne skąd mam.Ważne że Cię kocham i chcę z Tobą być..i mam nadzieję że mi się nie sprzeciwisz bo pożałujesz..dobranoc skarbie.-odpisał mi mój były
-Co?!..nie mogłam w to uwierzyć-Skarbie?!
-Zasnęłam po trzecie w nocy.Nad rankiem obudził mnie telefon od Lewisa.
-Halo?
-Blanca..Klaas jest podejrzewany o zabójstwo Mariki..teraz go przesłuchują.
-Co?!-wrzasnęłam-Klaas?!
-Tak.
-Ok,już do Ciebie jadę.-rozłączyłam się.
Klaas?Ten miły chłopak?To nie mogła być prawda.....
20.01.2013
3.Niespodzianka
-Timo?!-nie mogłam uwierzyć kto miał pocieszać moją przyjaciółkę.
-No to ja-odpowiedział bramkarz Schalke
-Lewis głupolu coś Ty znowu wymyślił?-zaczęłam się śmiać.
-Zobaczysz.Timo idziemy-postanowił chłopak i poszedł za mną do laury.Doszliśmy tam na 11.
-Laura..pozwól tu na chwilkę..-zawołałam przyjaciółkę.
-Co?-zapytała ale kiedy zobaczyła Niemieckiego bramkarza jej oczy błysnęły za szczęścia.
-Witaj Lauro-zaczął całkiem poważnie-Jestem Timo.
-Jestem Laura-szczerzyła się moja przyjaciółka
-To my zostawimy Was samych..-powiedziałam i z Lewisem poszliśmy do miasta.Chodziliśmy długo po różnych sklepach.Byłam ciekawa co tam u Laury...
Wróciliśmy wieczorem ale że było jeszcze lato na dworze o 19 było jeszcze jasno.
-No,no to nieźle.-powiedziałam wchodząc do domu.
-Co?Gdzie Laura i Timo?
-Nie ma ich gdzieś poszli...-powiedziałam-..o Laura!!Wróciłaś!Jak było?-zapytałam przyjaciółkę która właśnie wróciła do domu.
-Mmmm dobrze-odparła szczęśliwa
-Lewis dzięki za wszystko..Dzięki Tobie Laura jest HAPPY!!-powiedziałam obracając się do piłkarza.
-Blanca,nie ma za co.Przynajmniej nawet teraz Timo jest weselszy.Dobra ja spadam.To co?Do jutra na treningu?-uśmiechnął się.
-Jasne.I jeszcze raz dzięki-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek na pożegnanie.
Rano koniecznie chciałam się dowiedzieć od Laury gdzie jej tak spieszno..
-Laura a Ty gdzie?-zapytałam zdziwniona
-Ja?Emmmm do...Timo?
-A jednak Ci się spodobał-uśmiechnełam się.
-Noo...fajny jest.-odpowiedziała-Dobra ja już idę.Papa-pożegnała się ze mną
Dzisiaj był mój 13 trening od czasu przyjazdu.Dopiero tu w Gelsenkirchen odnalazłam przyjaciół.Ale kto by pomyślał że ja,taka cicha osóbka,znajdę tu szczęście...
-No to ja-odpowiedział bramkarz Schalke
-Lewis głupolu coś Ty znowu wymyślił?-zaczęłam się śmiać.
-Zobaczysz.Timo idziemy-postanowił chłopak i poszedł za mną do laury.Doszliśmy tam na 11.
-Laura..pozwól tu na chwilkę..-zawołałam przyjaciółkę.
-Co?-zapytała ale kiedy zobaczyła Niemieckiego bramkarza jej oczy błysnęły za szczęścia.
-Witaj Lauro-zaczął całkiem poważnie-Jestem Timo.
-Jestem Laura-szczerzyła się moja przyjaciółka
-To my zostawimy Was samych..-powiedziałam i z Lewisem poszliśmy do miasta.Chodziliśmy długo po różnych sklepach.Byłam ciekawa co tam u Laury...
Wróciliśmy wieczorem ale że było jeszcze lato na dworze o 19 było jeszcze jasno.
-No,no to nieźle.-powiedziałam wchodząc do domu.
-Co?Gdzie Laura i Timo?
-Nie ma ich gdzieś poszli...-powiedziałam-..o Laura!!Wróciłaś!Jak było?-zapytałam przyjaciółkę która właśnie wróciła do domu.
-Mmmm dobrze-odparła szczęśliwa
-Lewis dzięki za wszystko..Dzięki Tobie Laura jest HAPPY!!-powiedziałam obracając się do piłkarza.
-Blanca,nie ma za co.Przynajmniej nawet teraz Timo jest weselszy.Dobra ja spadam.To co?Do jutra na treningu?-uśmiechnął się.
-Jasne.I jeszcze raz dzięki-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek na pożegnanie.
Rano koniecznie chciałam się dowiedzieć od Laury gdzie jej tak spieszno..
-Laura a Ty gdzie?-zapytałam zdziwniona
-Ja?Emmmm do...Timo?
-A jednak Ci się spodobał-uśmiechnełam się.
-Noo...fajny jest.-odpowiedziała-Dobra ja już idę.Papa-pożegnała się ze mną
Dzisiaj był mój 13 trening od czasu przyjazdu.Dopiero tu w Gelsenkirchen odnalazłam przyjaciół.Ale kto by pomyślał że ja,taka cicha osóbka,znajdę tu szczęście...
2.Tajemnica
Rano obudziłam się dość późno.Bo o 11 a zazwyczaj wstaję o 9.Zdziwiła mnie nieobecność Laury..
-Ee tam zapewne jest u Juliana.-pomyślałam
Po śniadaniu postanowiłam wybrać się na spacer do pobliskiego lasu.Szłam sobie leśnymi ścieżkami aż spotkałam Marco Hogera.
Tego samego co wczoraj próbował do mnie zagadać.No cóż,musiałam obok niego przejść...
-Siema Blanco-powiedział Marco.
-O nie.Marco.Czego Ty ode mnie chcesz?
-Podobasz mi się.Ale widziałem że byłaś wczoraj bardziej zainteresowana Lewisem.On na taką ślicznotkę jak Ty nie zasługuje.Uwierz mi.
-A pozwolisz że to ja będę wybierała z kim się chcę spotykać?-odpowiedziałam złośliwie
-Jasne.Ja tylko uprzedzam.
-A na pewno nie będę się spotykać z Tobą!
-Zobaczymy-powiedział i podszedł do mnie.Szybko odsunęłam się do tyłu ale za mną na moje nieszczęście było drzewo.Oparłam się o nie plecami i odwróciłam głowę w bok.
-Zostaw mnie Hoger!!-wrzeszczałam
-Zamknij się bo jeszcze ktoś usłyszy!!-usłyszałam w odpowiedzi.Zaczął rozpinać moją koszulkę.
-Marco psycholu zostaw ją!-usłyszałam Lewisa
-Nie mam zamiaru!-powiedział Hoger,złapał mnie za rękę i z całej siły popchnął mnie aż upadłam na ziemię.Usłyszałam tylko swój krzyk..później zemdlałam.Obudziłam się kilka minut później.
-G-gdzie ja jestem?-zapytałam
-Blanca!Ty żyjesz!Jesteś w lesie.
-Żyję,żyję.W lesie?
-Tak,był tu też Hoger..on się do Ciebie dobierał..
-A tak,pamiętam-powiedziałam i wstałam z ziemi.
-Nic Ci nie jest?-zapytał troskliwie Lewis.
-Nie,nie.Już jest ok.-odpowiedziałam-A gdzie jest Marco?
-Uciekł.Ale ja juz dopilnuję żeby tego pożałował..
Po tym całym dziwnym zajściu Lewis odprowadził mnie do domu.Laura już wróciła...ale płakała.
-Lauruś co się dzieje?-zapytałam
-Ja..Julian...-nie mogła wykrztusić z siebie słowa
-Co Julian?!
-Ja...ja..jestem w nim w ciąży!-krzyknęła-A jak się o tym dowiedział to ze mną zerwał!!-łkała
-CO?!W CIĄŻY?!KOBIETO ZNASZ GO DOPIERO OD DWÓCH TYGODNI A TY JUŻ ZDĄŻYŁAŚ ZAJŚĆ W CIĄŻĘ?!-nie mogłam uwierzyć w to co słyszę...Zadzwoniłam do Lewisa.
-Hej.
-Witaj,już tęsknisz?-zażartował
-Chciałbyś.Nie chodzi o to.Laura wróciła-powiedziałam
-No to dobrze!-usłyszałam w odpowiedzi
-Jest w ciąży z Draxlerem.-szepnełam
-....CO?!-nie mógł w to wszystko uwierzyć Lewis.
-Właśnie to!Znają się od kilkunastu dni a tu takie coś!
-Jezu nigdy bym się po Julianie tego nie spodziewał!To raczej typ spokojnego i nieszukającego kłopotów chłopaka..
-Pozory mylą..-odpowiedziałam
-Mam pomysł kto może ją pocieszyć.Jutro pod stadionem o 10-rozłączył się.
-Ee tam zapewne jest u Juliana.-pomyślałam
Po śniadaniu postanowiłam wybrać się na spacer do pobliskiego lasu.Szłam sobie leśnymi ścieżkami aż spotkałam Marco Hogera.
Tego samego co wczoraj próbował do mnie zagadać.No cóż,musiałam obok niego przejść...
-Siema Blanco-powiedział Marco.
-O nie.Marco.Czego Ty ode mnie chcesz?
-Podobasz mi się.Ale widziałem że byłaś wczoraj bardziej zainteresowana Lewisem.On na taką ślicznotkę jak Ty nie zasługuje.Uwierz mi.
-A pozwolisz że to ja będę wybierała z kim się chcę spotykać?-odpowiedziałam złośliwie
-Jasne.Ja tylko uprzedzam.
-A na pewno nie będę się spotykać z Tobą!
-Zobaczymy-powiedział i podszedł do mnie.Szybko odsunęłam się do tyłu ale za mną na moje nieszczęście było drzewo.Oparłam się o nie plecami i odwróciłam głowę w bok.
-Zostaw mnie Hoger!!-wrzeszczałam
-Zamknij się bo jeszcze ktoś usłyszy!!-usłyszałam w odpowiedzi.Zaczął rozpinać moją koszulkę.
-Marco psycholu zostaw ją!-usłyszałam Lewisa
-Nie mam zamiaru!-powiedział Hoger,złapał mnie za rękę i z całej siły popchnął mnie aż upadłam na ziemię.Usłyszałam tylko swój krzyk..później zemdlałam.Obudziłam się kilka minut później.
-G-gdzie ja jestem?-zapytałam
-Blanca!Ty żyjesz!Jesteś w lesie.
-Żyję,żyję.W lesie?
-Tak,był tu też Hoger..on się do Ciebie dobierał..
-A tak,pamiętam-powiedziałam i wstałam z ziemi.
-Nic Ci nie jest?-zapytał troskliwie Lewis.
-Nie,nie.Już jest ok.-odpowiedziałam-A gdzie jest Marco?
-Uciekł.Ale ja juz dopilnuję żeby tego pożałował..
Po tym całym dziwnym zajściu Lewis odprowadził mnie do domu.Laura już wróciła...ale płakała.
-Lauruś co się dzieje?-zapytałam
-Ja..Julian...-nie mogła wykrztusić z siebie słowa
-Co Julian?!
-Ja...ja..jestem w nim w ciąży!-krzyknęła-A jak się o tym dowiedział to ze mną zerwał!!-łkała
-CO?!W CIĄŻY?!KOBIETO ZNASZ GO DOPIERO OD DWÓCH TYGODNI A TY JUŻ ZDĄŻYŁAŚ ZAJŚĆ W CIĄŻĘ?!-nie mogłam uwierzyć w to co słyszę...Zadzwoniłam do Lewisa.
-Hej.
-Witaj,już tęsknisz?-zażartował
-Chciałbyś.Nie chodzi o to.Laura wróciła-powiedziałam
-No to dobrze!-usłyszałam w odpowiedzi
-Jest w ciąży z Draxlerem.-szepnełam
-....CO?!-nie mógł w to wszystko uwierzyć Lewis.
-Właśnie to!Znają się od kilkunastu dni a tu takie coś!
-Jezu nigdy bym się po Julianie tego nie spodziewał!To raczej typ spokojnego i nieszukającego kłopotów chłopaka..
-Pozory mylą..-odpowiedziałam
-Mam pomysł kto może ją pocieszyć.Jutro pod stadionem o 10-rozłączył się.
19.01.2013
1.Przyjazd
-Dobra,dobra zamknij się już!-w myślach prosiłam żeby Laura wreszcie przestała gadać.Mam na imię Blanca i razem z moją przyjaciółką zostałyśmy nowymi piłkarkami Veltins Gelsenkirchen.
Przyjechałyśmy tu dopiero dwa tygodnie temu a już zdążyłyśmy się z wszystkimi zaprzyjaźnić...
-Blanco Howedes uśmiechnij się!Zaczynamy nowe życie!-cieszyła się Laura.
-Nie mam się z czego cieszyć..a nie przepraszam jednak mam.Wreszcie spotkałam mojego brata Benniego.-odburknęłam
-No tak,tak!Słuchaj może wybrałybyśmy się na imprezkę u Klaasa?-zaproponowała.
-Nie lubię imprez ale dla Ciebie pójdę.-nawet się uśmiechnęłam
-Aaaa!Jak super!W co się ubieramy?Sukienki?Szpilki?Krótkie spódniczki?-nie dawała mi spokoju Laura
-STOP!!Kochana nie założę żadnej z tych rzeczy!Założę koszulkę z Schalke,czarne rurki i czarne trampki.
-Co?!-nie mogła uwierzyć Laura
-To!Nie chcę wyglądać jak jakaś niunia
-Phi,ubieraj się jak chcesz.-prychnęła moja przyjaciółka.Parę sekund później przyszedł SmS od Benniego..
,,Blaneczko,idziesz na imprezkę u Klaasa?Przy okazji poznałabyś moich kumpli..,,
OMG.Ten to jak zwykle ma pomysły..-myślałam
,,Benniusiu oczywiście że idę.Kumpli powiadasz..-brzmiała moja odpowiedź.Po chwili usłyszałam rozmowę Laury.Nie żebym podsłuchiwała czy coś ale głośno mówiła..
-Co?Czyżby Laurusia kręciła z ...Draxlerem?OMG.Żenada.Tak Julianku?!Jezu znają się dopiero kilkanaście dni!-szeptałam
Wolałam dalej nie słuchać ich rozmowy.Usiadłam w salonie i zajęłam się graniem w Fifę 13.Było to moje ulubione zajęcie od czasu kiedy..kiedy dowiedziałam się że Roman od dłuższego czasu mnie zdradza.Nie przejęłam się tym zbytnio ale nie ukrywam że smutek pozostał.Ale Roman to już przeszłość.Skupmy się na teraźniejszości.Impreza była na 20.Ale z Laurą dotarłyśmy tam na 19.
-Hej jestem Blanca,a to Laura-rzekłam wskazując na przyjaciółkę.
-Siema Siema,ja jestem Klaas.-powiedział i zniknął w kuchni.Weszłyśmy niepewnie a Laura od razu zajęła si wypatrywaniem Juliana i jego kumpli.
Ja stanęłam pod ścianą i w myślach modliłam się żeby ta impreza szybko się skończyła.Po chwili przyszedł Benni.
-Witaj Blaneczko!-przywitał się ze mną
-Grr!Nie mów tak do mnie Benniusiu!
-Dobra,dobra spokojnie.Chciałem Ci kogoś przedstawić.
-Mam się bać?-zażartowałam
-Niee!..to jest najcudowniejsza dziewczyna na świecie-moja młodsza siostra Blanca-powiedział do wysokiego blondyna
-Benni,nie przesadzaj..
-Nie przesadzam.Blanco,to jest mój najlepszy przyjaciel Lewis.
-Hej jestem Blanca.Jestem siostrą tego wariata i nową piłkarką Veltins Gelenkirchen.-przedstawiłam się.
-Cześć Blanco.Jestem Lewis,przyjaciel twojego brata-uśmiechnął się.
-Miło mi Cię poznać-powiedziałam
-Mi Ciebie również.-usłyszałąm w odpowiedzi.
-Benni a co u Cie..-nie dokończyłam bo zauważyłam że gdzieś go wcięło.
-Może wyjdziemy na dwór?-zaproponowałam bo zrobiło mi się duszno.
-Jasne a co źle się czujesz? -zmartwił się Lewis.
-Duszno mi.Nie przywykłam do imprez.
-Hmm to gdzie wceśniej grałaś?
-W Borussi Dortmund..-odpowiedziałam kiedy już siedzieliśmy na schodach przed domem.
-Ale nie mogłam grać w klubie z kimś kto mnie skrzywdził-szepnęłam-I dlatego ucieszyła się na propozycję przejścia do Veltins.
-A kto Ci to zrobił?
-Długa historia.Nie będę Cię zanudzać.
-Opowiadaj.Mamy czas-uśmiechnął się do mnie skrzydłowy Schalke
-Ok..no to w BvB był taki Roman.Był moim chłopakiem..i on mnie zdradzał na prawo i lewo.Zerwałam z nim od razu jak się o tym dowiedziałam.Więc wiesz..nie jestem typem dziewczyny która rozpacza po rozstaniu.Było mi cholernie smutno,ale minęło-opowiadałam
-Jesteś niesamowita!Dziewczyny raczej rozpaczają po zerwaniu a Ty się tym nie przejęłaś!-Lewis był mną zachwycony
-Ostrzegałam że jestem dziwna.
-Nie mów tak.Nie jesteś.
-Ja wiem swoje,ale dzięki :) -odpowiedziałam
-A twój ulubiony klub?-zapytał usmiechając się
-Hmmm......
-FSV Mainz 05!-krzyknęliśmy oboje równocześnie
W sumie gadaliśmy przez całą imprezkę.Dziwne że nikogo nie zdziwiło to że nas nie ma.Wymieniliśmy się numerami telefonu i jeszcze przez chwilkę opowiadaliśmy o sobie..aż impreza dobiegła końca...
Przyjechałyśmy tu dopiero dwa tygodnie temu a już zdążyłyśmy się z wszystkimi zaprzyjaźnić...
-Blanco Howedes uśmiechnij się!Zaczynamy nowe życie!-cieszyła się Laura.
-Nie mam się z czego cieszyć..a nie przepraszam jednak mam.Wreszcie spotkałam mojego brata Benniego.-odburknęłam
-No tak,tak!Słuchaj może wybrałybyśmy się na imprezkę u Klaasa?-zaproponowała.
-Nie lubię imprez ale dla Ciebie pójdę.-nawet się uśmiechnęłam
-Aaaa!Jak super!W co się ubieramy?Sukienki?Szpilki?Krótkie spódniczki?-nie dawała mi spokoju Laura
-STOP!!Kochana nie założę żadnej z tych rzeczy!Założę koszulkę z Schalke,czarne rurki i czarne trampki.
-Co?!-nie mogła uwierzyć Laura
-To!Nie chcę wyglądać jak jakaś niunia
-Phi,ubieraj się jak chcesz.-prychnęła moja przyjaciółka.Parę sekund później przyszedł SmS od Benniego..
,,Blaneczko,idziesz na imprezkę u Klaasa?Przy okazji poznałabyś moich kumpli..,,
OMG.Ten to jak zwykle ma pomysły..-myślałam
,,Benniusiu oczywiście że idę.Kumpli powiadasz..-brzmiała moja odpowiedź.Po chwili usłyszałam rozmowę Laury.Nie żebym podsłuchiwała czy coś ale głośno mówiła..
-Co?Czyżby Laurusia kręciła z ...Draxlerem?OMG.Żenada.Tak Julianku?!Jezu znają się dopiero kilkanaście dni!-szeptałam
Wolałam dalej nie słuchać ich rozmowy.Usiadłam w salonie i zajęłam się graniem w Fifę 13.Było to moje ulubione zajęcie od czasu kiedy..kiedy dowiedziałam się że Roman od dłuższego czasu mnie zdradza.Nie przejęłam się tym zbytnio ale nie ukrywam że smutek pozostał.Ale Roman to już przeszłość.Skupmy się na teraźniejszości.Impreza była na 20.Ale z Laurą dotarłyśmy tam na 19.
-Hej jestem Blanca,a to Laura-rzekłam wskazując na przyjaciółkę.
-Siema Siema,ja jestem Klaas.-powiedział i zniknął w kuchni.Weszłyśmy niepewnie a Laura od razu zajęła si wypatrywaniem Juliana i jego kumpli.
Ja stanęłam pod ścianą i w myślach modliłam się żeby ta impreza szybko się skończyła.Po chwili przyszedł Benni.
-Witaj Blaneczko!-przywitał się ze mną
-Grr!Nie mów tak do mnie Benniusiu!
-Dobra,dobra spokojnie.Chciałem Ci kogoś przedstawić.
-Mam się bać?-zażartowałam
-Niee!..to jest najcudowniejsza dziewczyna na świecie-moja młodsza siostra Blanca-powiedział do wysokiego blondyna
-Benni,nie przesadzaj..
-Nie przesadzam.Blanco,to jest mój najlepszy przyjaciel Lewis.
-Hej jestem Blanca.Jestem siostrą tego wariata i nową piłkarką Veltins Gelenkirchen.-przedstawiłam się.
-Cześć Blanco.Jestem Lewis,przyjaciel twojego brata-uśmiechnął się.
-Miło mi Cię poznać-powiedziałam
-Mi Ciebie również.-usłyszałąm w odpowiedzi.
-Benni a co u Cie..-nie dokończyłam bo zauważyłam że gdzieś go wcięło.
-Może wyjdziemy na dwór?-zaproponowałam bo zrobiło mi się duszno.
-Jasne a co źle się czujesz? -zmartwił się Lewis.
-Duszno mi.Nie przywykłam do imprez.
-Hmm to gdzie wceśniej grałaś?
-W Borussi Dortmund..-odpowiedziałam kiedy już siedzieliśmy na schodach przed domem.
-Ale nie mogłam grać w klubie z kimś kto mnie skrzywdził-szepnęłam-I dlatego ucieszyła się na propozycję przejścia do Veltins.
-A kto Ci to zrobił?
-Długa historia.Nie będę Cię zanudzać.
-Opowiadaj.Mamy czas-uśmiechnął się do mnie skrzydłowy Schalke
-Ok..no to w BvB był taki Roman.Był moim chłopakiem..i on mnie zdradzał na prawo i lewo.Zerwałam z nim od razu jak się o tym dowiedziałam.Więc wiesz..nie jestem typem dziewczyny która rozpacza po rozstaniu.Było mi cholernie smutno,ale minęło-opowiadałam
-Jesteś niesamowita!Dziewczyny raczej rozpaczają po zerwaniu a Ty się tym nie przejęłaś!-Lewis był mną zachwycony
-Ostrzegałam że jestem dziwna.
-Nie mów tak.Nie jesteś.
-Ja wiem swoje,ale dzięki :) -odpowiedziałam
-A twój ulubiony klub?-zapytał usmiechając się
-Hmmm......
-FSV Mainz 05!-krzyknęliśmy oboje równocześnie
W sumie gadaliśmy przez całą imprezkę.Dziwne że nikogo nie zdziwiło to że nas nie ma.Wymieniliśmy się numerami telefonu i jeszcze przez chwilkę opowiadaliśmy o sobie..aż impreza dobiegła końca...
Subskrybuj:
Posty (Atom)