*następnego dnia u Lewisa*
-O Julian, siema! Co tam?- przywitał się skacowany Lewis.
-Co tam?! Chłopie, ogarnij się!- krzyczał Julian.
-O co ci chodzi młody?
-To ty żeś nawalił! Nie wiesz idioto co tracisz!- nie spuszczał z tonu 19-latek.
-Yyyy...-jęknął skrzydłowy Schalke.
-Widzisz! Wczoraj byłeś tak pijany i zajęty Isą, że nie zauważyłeś że Blanca zerwała zaręczyny!
-Co k**wa? Nie.. co ja zrobiłem!- jęknął Lewis.
-No więc mówię że jesteś idiotą!
-I to jakim! Moja Blaneczka! Nie!- wrzasnął i rozbił szklankę którą trzymał w ręce.- Przecież ja ją kocham!
-Spokojnie, ziom.- zawołał Julian łapiąc Lewisa za ramiona, ale ten go odepchnął. Juli się wkurzym i złapał Lewisa za koszulkę.- Chcesz ją odzyskać? To daj sobie pomóc!- krzyknął.
-Sorry stary. Jak ja mogłem?! Ona jest całym moim światem!
-Wiem jak jest kogoś stracić. Pomoge ci ją odzyskać. Ale daj jej na razie ochłonąć. A na potem mam plan.- powiedział Juli i zatarł ręce.
-Mów geniuszu.
- to na pewno: kupisz jej jakąś ładną błyskotkę, (biczfejs Lewisa) zrobisz romantyczną kolację, rozsypiesz płatki róż..
-skąd ty masz takie pomysły?!- Lewis był zdziwiony.
-Hahahah, z nie jedną dziewczyną oglądałem romansidła.- zaśmiał się 19-latek.
-To co pójdziesz ze mna po błyskotki?- zapytał Lewis w już lepszym humorze.
-Spoko, ale zabieram ze soba moją małą/
-Kogo?- zapytał zaciekawiony Lewis.
-Kathrin deklu.- powiedział Julian i zrobił facepalma.
-No to co najpierw?- zapytał Lewis gdy już doszli do galerii.
-Jak to co? Jubiler kołku
-Dobrze durniu- odgryzł się Holtby.
-Pomóc panom w czymś?- zapytała ekspedientka po 30 minutach bezowocnego szukanie przez chłopaków.
-Szukamy czegoś na przeprosiny dla narzeczonej kumpla.- mówiąc to Julian szturchnął skrzydłowego.
-Yyy, tak tak.
-Proszę za mną, am coś wyjątkowego. Poszli na zaplecze. Ekspedientka wyjęła prostokątne czerwone pudełeczko, a w nim piękną zawieszkę w kształcie serca, zrobioną z szafiru.
-To jest idealne!- szepnął zachwycony Lewis.- Prosze dobrać do tego cuda łańcuszek. Następnie chłopaki poszli po świeczki i dużą ilość róż.
*Laura*
Wyciągnęła, wreszcie Blancę na zakupy. Może wreszcie się rozchmurzy. Gdy już zwiedziłyśmy wszystkie sklepy, Blanca "zaopiekowała" się nowymi nike'ami, tuniką z cwiekami, koturnami i małą torebką. Ja zaś stałam się posiadaczką nowych airmax'ów, rurek, bluzy z kapturem, sukienki i szpilek.
Gdy już po zakupowym szaleństwie, usiadłysmy w kawiarni, zauważyłam Juliana i Lewisa. Złożyłysmy zamówienie, wymknęłam się dowiedzieć co knują.
-Hej, co wy tu robicie?
- Yy, planujemy przeprosiny dal Blanci.
-Aha. Kiedy i o której?
-Dzisiaj o 20.
Wróciłam do Blanci. Do domu wróciłam o 18.30. O 20 Julian przyszedł zabrać Blancę.
*w domu Lewisa.*
-Chodż, idziesz ze mną- powiedział Julian i wziął Blancę na ręce.- Zamknij oczy!
Oczom Blanci ukazały się płatki róż. Poszła ich śladem aż deo salonu, gdzie czekala na nią romantyczna kolacja. Zaskoczona dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
-Blanca! Ja przepraszam za wszystko. Wiedz, że nie chcę cię stracić. Kocham Cię!
-Nie wiem czy będę umiała ci zaufać. Spróbuję.
-Czyli wybaczasz mi?- zapytał z nadzieją w głosie piłkarz.
-Tak- uśmiechnęła się Blanca.
-Dziękuję kochanie. To dla Ciebie.- powiedział wręczając jej pudełeczko.
-O mój boże! To jest prześliczne! Dziękuję!- zawołała i uwiesiła sie na szyi piłkarza. Po kolacji pogodzeni zakochani spędzili razem wspaniałą noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz