2.02.2013

13. Odwiedziny :)

-Rano Blanca szykowała się do odwiedzin mamy Lewisa. O 9 podjechał Lewis. Blanca pożegnała się z nami i pojechała.
*narrator*
-Denerwujesz się?- zapytał Lewis.
-No trochę...
-niepotrzebnie- zaśmiał się chłopak.
-A jak mnie nie polubi?
-Oj, tam, polubi, polubi
Po 2 godzinach dotarli do domu Holtby'ego.
-Lewis! Jak dobrze cię widzieć synku!-zawołała mama piłkarza.
-Cześć mamo.
-Jestem Paula, miło mi cie poznać-powiedziała wyciągając rękę w stronę Blanci.
-Blanca. Miło mi panią poznać.
-Żadna pani, mów mi Paula.
-No to okey.
-Wejdźcie. Czego się napijecie?
-Herbaty- odpowiedzieli młodzi chórkiem.
-To wy usiądźcie, a ja zrobię herbaty i przyjdę. Po chwili Paula wróciła z kuchni.
-Czym się zajmujesz Blanco?
-Również jestem piłkarką. Tyle że na razie stopuję po wypadku.
-Słyszałam o nim, i rozumiem cię.
-Tak? Proszę mówić dalej- poprosiła Blanca.
-Lewis miał mieć siostrę... Ale zachorowałam i leki które brałam zabiły Kirę...- dokończyła z łzami w oczach pani Holtby.
-Jejku... to okropne- skwitowała Blanca wtulając się w ramiona Lewisa.
-no ale trzeba żyć dniem dzisiejszym.
-Masz racje Paula.- przyznała młodsza  z kobiet.
-Chodźcie kochani, zjecie obiad- powiedziała Paula sięgając talerze.-Lewis, weź sztućce. Chłopak wykonał polecenie i zaczął rozkładać widelce i noże na stole.
-Mmm.. to jest pyszne!-zawołała Blanca.
-To moja ukochana potrawa z dzieciństwa- zaśmiał się Lewis Po obiedzie Paula wcisnęła w piłkarzy jeszcze deser i podwieczorek., a oni śmiali się że zostaną na noc bo sił nie mają. :)
-No dobra, koniec tego dobrego, mamusiu my już musimy iść, bo jutro na trening się nie zwlokę.
-Dobrze synku. Wpadnijcie jeszcze kiedyś. Będzie mi bardzo miło.
-Do zobaczenia Paula!-pożegnała się Blanca i udała się z Lewisem w stronę samochodu.
*Laura*
-Cześć Blaneczko! Jak było u mamy Lewisa?-pytałam od progu.
-Cześć Lauruś. Fajnie było. Polubiłyśmy się z Paulą. Gdzie Timo?
-To dobrze. Nie wiem, pojechał gdzieś.
-A to co?- zapytała zdziwiona Blanca wskazując na pudełko leżące na stoliku do kawy.
-Idź i zobacz.
-Ale śliczne!!-zawołała dziewczyna wyjmując z pudełka uroczą sukienkę dla dziecka.- Od kogo to?
-Dzisiaj kurier przywiózł.- Jak uważasz, od kogo mogło to by być?
-Yyyy... nie wiem...
-Od Juliana. Na dnie jest liścik.
-Boże, jaki on jest głupi.-stwierdziła po przeczytaniu moja przyjaciółka.
-Nie wiem co on sobie myśli.
-Lepiej niech się ogarnie...
-Zanim się wkurzę i mu buźkę poprzestawiam- dokończyłam
-Dokładnie. Ale lepiej się nie denerwuj, pomyśl o Kathrin.
-Wszystko jest okey, nie martw się. W tym momencie dostałam smsa.- Timo nie wraca na noc. To co oglądamy pierwsze?
-Yyy...może "Udręczonych"? Czekaj, ja pójdę do sklepu.
Z Blancą horror nigdy nie jest straszny, jest nawet zabawny.
-Uuu, patrz! Zwęglony chłopiec!-zawołała entuzjastycznie.
-No co, węglik!
-Laura. love węglik, uuu!- zaczęła śpiewać skacząc po salonie.
-Ogarnij się!-zawołałam tłumiąc śmiech.
-Why?!
-Głupol :3
Poszłyśmy spać o 1. W nocy Blanca jeszcze nie raz śpiewała o Węgliku
Rano stwierdziłyśmy że trzeba posprzątać po wczorajszym seansie.
-Ejj, a nie dziwi cię że Timo nie było całą noc?
-No może i dziwi. ale w końcu nie jest dzieckiem. Napisał że będzie z Lewisem o 12 i mają niespodziankę.
-Mam się bać?-zaśmiała się Blanca.
-Nie wiem.
Punktualnie o 12 podjechali
-Cześć dziewczyny!-zawołali- wsiadajcie i zamknijcie oczy.
-Eee, no dobra-rzekłyśmy wchodząc do auta.
-Gdzie wy nas wieziecie?-zapytała po 15 minutach Blanca.
-Już jesteśmy. Nie otwierajcie jeszcze oczu. Pomożemy wam wysiąść- powiedział Timo wynosząc mnie z auta.
-Już możecie otworzyć oczy.
-Wow! Ale ładny! Ale co my tu robimy?-pytała Blanca.
-Będziemy mieszkać. Nasz  dom jest po prawej.- oznajmił Lewis.
-Serio?
-Tak. Laura i Timo są obok. Idziemy oglądać?
-Jasne.
-Lauruś, chodź, zobaczysz pokój dla Kathrin.-powiedział Timo ciągnąc mnie w stronę drzwi.
-To dlatego tak często cię nie było? Jezu, jak tu pięknie!
-cieszę się że ci się podoba.
-Zawołam Blancę, niech też zobaczy.
Po chwili Blanca również zachwycała się pokojem dla małej.
-I ty to sam zrobiłeś?- Blanca była pełna podziwu.
-Z małą pomocą Lewisa.-powiedział bramkarz i się uśmiechnął.

1 komentarz:

  1. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !
    Jakie urocze ! :3
    Więcej. :D

    OdpowiedzUsuń