-Co mamusia chciała?
-Nie wiem.
-Chodźmy już spać jutro wszystko się wyjaśni.
-Jaasne- rzuciła Blanca kierując się w stronę swojego pokoju.
Rano, znaczy o 10, zadzwonił dzwonek do drzwi. Po otworzeniu moim oczom ukazała się Amelie Howedes.
-Witam. jest Blanca?
-Tak, w swoim pokoju- powiedziałam wskazując odpowiednie drzwi.
-Blaneczko! pakuj się, wracasz do Dortmundu.
-Nie! Ja gram w Veltins, mam tu ukochanego i przyjaciół!- krzyknęła 23-latka
-Bez dyskusji.- powiedziała Amelie wrzucając ubrania Blanci do walizki
-Zostaw to!
-Wylatujemy o 113. Pośpiesz się nie chcę się spóźnić.
Gdy już wyszły z pokoju, zdziwiłam się widząc walizkę mojej przyjaciółki.
-Wracam do Dortmundu. Ale nie martw się, zadzwonię później i wszystko ci wyjaśnię.
I tak oto zostałam sama, wyczekując powrotu Timo i Lewisa.
-Ejj, gdzie jest Blanca?- zapytali oboje
-Matka zabrała ją do Dortmundu!- wrzasnęłam
-Jak to?!- zdziwił się Lewis
-Normalnie. Powiedziała że zadzwoni później.
*w samolocie*
-Blanco. wreszcie możesz spotkać Romana- rozmarzyła się matka
-Nie mam najmniejszej ochoty.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi że byłaś w ciąży?
-Bo sama się dopiero wtedy dowiedziałam!
-To Roman powinien być ojcem tego dziecka.
-Mam cię dosyć! Nie odzywaj się do mnie!
Na dortmundzkim lotnisku, na obie kobiety czekał Roman.
-Cześć Blanca kochanie!- zawołał, jakby nic się nie stało, i próbował pocałować Blancę, ale ona się odsunęła.
Gdy matki nie było Blanca skontaktowała się ze mną.
-Lauruś, mam do was prośbę.
-Mów śmiało.
-Jutro nie będzie matki na cały dzień. Proszę, wyślij Lewisa po mnie.
-Timo też pojedzie, ok?
-A kto zostanie z Tobą?
-Sama będę.
-Jak chcesz.
-No to już dzwonię do nich. Są na treningu.- dodałam uprzedzając pytanie.
Rozłączyłam się i postanowiłam, że zamiast dzwonić wybiorę się na stadion. Po 15 minutach była juz w recepcji. Weszłam na murawę i przywitałam się z trenerem. Trafiłam akurat na koniec treningu. Chłopaki poszli do szatni, a ja usiadłam na miejscu rezerwowych. Po chwili usłyszałam nikogo innego jak Draxlera
-Cześć Lauruś! Jak tam nasze dziecko?- powiedział akcentując nasze.
-Cooo?! Po tym co zrobiłeś masz czelność się do mnie odzywać?-krzyknęłam.- I żadne nasze, tylko MOJE!
-Chcę naprawić swój błąd! Proszę pozwól mi!
-Odejdź stad i nie denerwuj mnie!
Wtedy z szatni wyszli Timo i Lewis
-Laura? Co ty tu robisz?-zdziwił się skrzydłowy Schalke
-Opowiem wam po drodze. I lepiej zabierzcie stąd Juliana, zanim mu buźkę po przestawiam.
-No więc o co chodzi?-pytał dalej Lewis gdy już jechaliśmy w aucie.
-Jutro jedziecie po Blancę do Dortmundu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz