-Yyy..cześc mamo.-przywitał się z Paulą,Lewis.
-Witajcie!Co Was do mnie sprowadza?-zapytała
-Czy moglibyśmy z Blancą pomieszkać trochę u Ciebie?Później Ci wytłumaczę o co chodzi.
-Ależ oczywiście!Wchodźcie do salonu a ja zrobię coś do picia.-mówiąc to zniknęła w kuchni.
-No więc..-zaczął Lewis-Blanca miała wypadek.
-To straszne!
-Jej własna matka próbowała ją zabić!
-C-co?..-Paula była w szoku.
-Strzeliła do Blaneczki a później razem ze świętym Romankiem uciekli!
-A przymknęli ich?-martwiła się.
-No własnie nie!Ale mam nadzieję że zrobią to jak najszybciej!-pisnęłam.
-Na ja też..a co tam u Was kochani?-zmieniła temat Paula.
-bardzo dobrze.Blaneczko pokaż co masz na palcu.-powiedział do mnie Lewis a ja wyciągnęłam rękę w stronę Pauli.
-Omg!Gratulacje!-szczerzyła się.-Ciekawe jak zareagują Twoje fanki jak się o Was dowiedzą.
-Mamo nie obchodzą mnie te hotki!Dla mnie najważniejsza jest Blanca i nikt tego nie zmieni!
-Ostatnio gazety rozpisują się na Wasz temat.O nawet tu jest.-powiedziała i wzięła do ręki gazetę.-,,Co łączy piłkarza Schalke Lewisa Holtby'ego i nową piłkarkę Veltins Blancę Howedes?Przyjaźń czy może coś więcej..?,,
-No tak.Nie ma jak brukowce.-mruknęłam.
-Oj Blanca nie przejmuj się.-powiedział Lewis.
-Hm,ostatnio spotykam wiele Twoich fanek i każda ich rozmowa ma ten sam temat.-,,A jak się okaże że Lewis jest z tą Blancą?To zrujnuje mi życie!,,-udawała hotki Paula.
Z Lewisem nic się nie odezwaliśmy tylko zrobiliśmy przysłowiowego Facepalm'a.
-Mam pomysł.Blanca idziemy.-postanowił.
-Ale gdzie?
-Do miasta,nad jezioro gdziekolwiek!
-No dobra..-odrzekłam
-Mamo wrócimy wieczorem!-zawołał Lewis wychodząc z mieszkania.
Po 15 minutach doszliśmy na.....boisko przy stadionie.
-Wow ale zajebiste boisko!-niemal krzyknęłam.
-Fajnie że Ci się podoba.To tu zaczęła się moja kariera piłkarska.-odparł z dumą.
-Hahaha gratuluję..ale czy ja słyszę szum morza?
-Nom.Za boiskiem jest plaża.Chcesz to możemy iść.
-Jasne idziemy...-powiedziałam i szybkim krokiem zaczęłam iść ku plaży.-No Lewis chodź!-obróciłam się do piłkarza.
-Nie przeszkadzam?-usłyszałam głos za nami kiedy już spacerowaliśmy po plaży.Za sobą ujrzałam wysokiego blondyna nawet podobnego do Lewisa.To niewątpliwie był jego brat Joshua.
-Josh?Co Ty tu robisz? :)-przywitał się z bratem Lewis.
-Przyjechałem mamuśkę odwiedzić.I tak dali nam wolne w Ajaxie.Ty lepiej przedstaw mi ta ślicznotkę!-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Em..to jets Blanca.Moja..narzeczona.
-Siemka Blanca jestem.-przywitałam się.
-Joshua.Ale mów mi Josh.To czym się zajmujesz Blanco?
-Jestem piłkarką.-odpowiedziałam.
-Heh no to żeście się z Lewisem idealnie dobrali.Dobra ja spadam bo musze jeszcze kumpli odwiedzić!-zawołał i pobiegł wdłóż plaży.
W Erkelenz zostaliśmy jeszcze tydzień.Kiedy juz wróciliśmy do Gelsenkirchen zadzwonił do mnie Timo i oznajmił że Laura urodziła słodką córeczkę.Opowiedziałam wszytsko Lewisowi i razem pojechaliśmy do niej do szpitala..
26.02.2013
17.02.2013
17.Szczęście i nieszczęście....
-Timo pokłócił się z Laurą.-rzekłam wchodząc do domu.
-Jak to?-zdziwił się Lewis.
-Normalnie.Julian u niej był i Timo pomyślał że Laura go zdradza.Musze go poszukać.
-Jadę z Tobą!Ale gdzie może być?
-Ja już wiem.-odpowiedziałam i wyszliśmy.
Timo miał zwyczaj przesiadywania na boisku treningowym Schalke.Tam tez go znaleźliśmy.
-Timo do nędzy nie wydurniaj się i wracaj do Laury!-wrzasnęłam do bramkarza.
-Ona była bardziej zajęta Julianem!-odpowiedział.
-Nie wiesz jak to było!Nic między nimi nie było!Uzgadniali tylko sparway związane z Kathrin!
-A-alle...
-Naprawdę.Laura Cię potrzebuje.-powiedziałam.
-Właśnie.-potwierdził Lewis.
Wiec razem z Timo wróciliśmy do zapłakaniej Laury.Juliana już nie było.
-Lauruś...ja chciałem Cię przeprosić...myślałem że coś Cię łączy z Julianem,a wiesz nie chcę Cię stracić.Za bardzo Cię kocham!-oznajmił Timo.
-Głuptasie z Julianem łączy mnie tylko Kathrin!
-Dopiero Blanca wytłumaczyła mi jak to było..przepraszam Lauruś.
Ale Laura nic nie odpowiedziała tylko przytuliła się do niemieckiego bramkarza.
-To my zostawimy Was samych..-powiedziałam i z Lewisem poszliśmy do siebie.
-To co robimy?-zapytał Lewis słodko się uśmiechając.
-Nie wiem...
-Gramy w Fifę?!
-Hm...no jasne!-odpowiedziałam.
Rano jak prawie zawsze Lewis poszedł na trening więc zostałam sama.Własnie czytałam gazetę kiedy zauważyłam że na pierwszej stronie jest Roman...w tym momencie zrobiłam się blada jak papier.
''Roman Weidenfeller wyszedł z więzienia..p.Amelie.H zapłaciła za niego wysoką kaucję i dortmundzki bramkarz jest na wolności..''
Chciałam jak najszybciej powiedzieć o tym Laurze.Ubrałam się i już miałam wychodzić ale w drzwiach stanął Roman.A za nim weszła mamuśka Amelie.
-Co?!Co wy tu robicie?!-wrzasnęłam.
-Pożałujesz że Romuś w więzieniu siedział!
-No nie ma twojego kochasia co by Cię uratował..-rzekł Roman.
Nie zdążyłam nic odpowiedziec bo zauważyłam że mamuśka wyciągnęła z torebki pistolet.
-A-all-e...-przestraszyłam się kiedy uniosła broń na wysokość mjego brzucha.Zdążyłam tylko krzyknąć bo później strzeliła.Upadłam na ziemię.A ona razem z Romankiem uciekli.W tym momencie do mieszkania wbiegła Laura.
-Blanca..-nie mogła nic powiedziec Laura.
-Nic nie mów..dzwoń do chłopaków i na pogotowie..-rzekłam i zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu.
-BLANCA KOCHANIE!Kto Ci to zrobił?!-wrzasnął Lewis który potajemnie urwał się z treningu.
-Mamuśka..zapłaciła kaucję i Romanek wyszedł z więzienia... oni przyszli do nas do domu i Amelie strzeliła do mnie a później uciekli..-rozpłakałam się.
-Skarbie nie płacz..Nie k***a dość!!Wyjeżdżamy na jakijś czas do Erkelenz.-oznajmił.
-Na ile?
-Na tyle ile będzie trzeba.
Ze szpitala wyszłam na następny dzień.Od razu pojechaliśmy do domu po rzeczy i jak najszybciej wyruszyliśmy do mamy Lewisa do Erkelenz....
-Jak to?-zdziwił się Lewis.
-Normalnie.Julian u niej był i Timo pomyślał że Laura go zdradza.Musze go poszukać.
-Jadę z Tobą!Ale gdzie może być?
-Ja już wiem.-odpowiedziałam i wyszliśmy.
Timo miał zwyczaj przesiadywania na boisku treningowym Schalke.Tam tez go znaleźliśmy.
-Timo do nędzy nie wydurniaj się i wracaj do Laury!-wrzasnęłam do bramkarza.
-Ona była bardziej zajęta Julianem!-odpowiedział.
-Nie wiesz jak to było!Nic między nimi nie było!Uzgadniali tylko sparway związane z Kathrin!
-A-alle...
-Naprawdę.Laura Cię potrzebuje.-powiedziałam.
-Właśnie.-potwierdził Lewis.
Wiec razem z Timo wróciliśmy do zapłakaniej Laury.Juliana już nie było.
-Lauruś...ja chciałem Cię przeprosić...myślałem że coś Cię łączy z Julianem,a wiesz nie chcę Cię stracić.Za bardzo Cię kocham!-oznajmił Timo.
-Głuptasie z Julianem łączy mnie tylko Kathrin!
-Dopiero Blanca wytłumaczyła mi jak to było..przepraszam Lauruś.
Ale Laura nic nie odpowiedziała tylko przytuliła się do niemieckiego bramkarza.
-To my zostawimy Was samych..-powiedziałam i z Lewisem poszliśmy do siebie.
-To co robimy?-zapytał Lewis słodko się uśmiechając.
-Nie wiem...
-Gramy w Fifę?!
-Hm...no jasne!-odpowiedziałam.
Rano jak prawie zawsze Lewis poszedł na trening więc zostałam sama.Własnie czytałam gazetę kiedy zauważyłam że na pierwszej stronie jest Roman...w tym momencie zrobiłam się blada jak papier.
''Roman Weidenfeller wyszedł z więzienia..p.Amelie.H zapłaciła za niego wysoką kaucję i dortmundzki bramkarz jest na wolności..''
Chciałam jak najszybciej powiedzieć o tym Laurze.Ubrałam się i już miałam wychodzić ale w drzwiach stanął Roman.A za nim weszła mamuśka Amelie.
-Co?!Co wy tu robicie?!-wrzasnęłam.
-Pożałujesz że Romuś w więzieniu siedział!
-No nie ma twojego kochasia co by Cię uratował..-rzekł Roman.
Nie zdążyłam nic odpowiedziec bo zauważyłam że mamuśka wyciągnęła z torebki pistolet.
-A-all-e...-przestraszyłam się kiedy uniosła broń na wysokość mjego brzucha.Zdążyłam tylko krzyknąć bo później strzeliła.Upadłam na ziemię.A ona razem z Romankiem uciekli.W tym momencie do mieszkania wbiegła Laura.
-Blanca..-nie mogła nic powiedziec Laura.
-Nic nie mów..dzwoń do chłopaków i na pogotowie..-rzekłam i zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu.
-BLANCA KOCHANIE!Kto Ci to zrobił?!-wrzasnął Lewis który potajemnie urwał się z treningu.
-Mamuśka..zapłaciła kaucję i Romanek wyszedł z więzienia... oni przyszli do nas do domu i Amelie strzeliła do mnie a później uciekli..-rozpłakałam się.
-Skarbie nie płacz..Nie k***a dość!!Wyjeżdżamy na jakijś czas do Erkelenz.-oznajmił.
-Na ile?
-Na tyle ile będzie trzeba.
Ze szpitala wyszłam na następny dzień.Od razu pojechaliśmy do domu po rzeczy i jak najszybciej wyruszyliśmy do mamy Lewisa do Erkelenz....
7.02.2013
Rozdział 16. To nie tak!
Po wyjściu Blanci złapałam telefon i od razu zadzwoniłam do Juliana.
-Halo?
-Cześć Julian.
-Cześć.
-No więc przemyślałam sobie wszystko i Blanca ma rację. Nie mogę zabraniać ci spotkań z Kathrin.
-Strasznie się cieszę!-zawołał entuzjastycznie.
-Wiesz, mógłbyś wpaść, ustalilibyśmy wszystko. Znasz mój nowy adres?
-Jasne. Znam. Będę za 15 minut.
-Paa.
Spojrzałam w lustro i stwierdziłam że muszę się ogarnąć inaczej przestraszę Draxlera. Związałam włosy i do legginsów ubrałam luźny T-shirt. Parę minut później do drzwi zadzwonił Julian.
-Cześć Laura. Ślicznie wyglądasz.-powiedział całując mnie na przywitanie w policzek.
-Cześć. Tyy, lepiej tak nie słodź. Chodź do salonu. No więc, myślę że tak będzie najlepiej dla Kathrin. Będziesz mógł ja zabierać do siebie kiedy chcesz i na ile chcesz.
-Dobrze. Wcześniej cię powiadomię.
-Cieszę się że się dogadaliśmy. nie chciałabym żeby Kathrin wychowywała się bez ojca.
-Ja też chcę dla niej jak najlepiej. Może ja już będę się zbierał...
-Nie idź jeszcze, zostań trochę.
-No dobrze.
-Oglądamy coś?
-Jasne. Ale co?
-Nad życie. Leży na DVD. Włączysz? ja pójdę do kuchni.
-Okay.
Wzięłam sok, 2 szklanki, jakieś żelki i chipsy. Usiadłam na kanapie i zaczęliśmy oglądać.
-Lubisz siatkówkę?
-Bardzo. Grałam kiedyś. Juli.. czy ty płaczesz?
-Nooo... to przez ten film.
-Rozumiem, ja za każdym razem płakałam.
W połowie filmu poczułam że Kathrin kopie.
-Julian!
-Co?
-Daj rękę!- powiedziałam łapiąc jego dłoń i kładąc ją na moim brzuchu.
-Ale fajne uczucie! Będzie piłkarką, jak tatuś-powiedział z uśmiechem.
-Ej, a ja?
-Jak mamusia też-dodał i zaśmiał się, nadal trzymając ręce na moim brzuchu. Przez jego śmiech nie usłyszałam, że Timo wchodzi do domu.
-Cześć Laura! Oo... widzę jednak, że przeszkadzam.-powiedział i wyszedł. Od razu zerwałam się z kanapy i pobiegłam za nim.
-Timo! Czekaj, to nie tak! Porozmawiajmy!-powiedziałam łapiąc go za rękę
-Nie. nie mamy o czym rozmawiać.-odpowiedział wsiadając do auta.-Wracaj do Juliana- i odjechał.
Usiadłam na schodach i rozpłakałam się. Po chwili wyszedł Draxler.
-Laura, wejdź do środka. Przeziębisz się.
-Zostaw mnie! Nigdzie nie idę!
-Chodź, przeziębisz się!
-NIE!
Pomimo moich sprzeciwów, Julian wziął mnie na ręce i zaniósł mnie prosto na kanapę.
-Prosił cię ktoś?!- zapytałam opryskliwie.
-Nie, ale nosisz moje dziecko, wiesz że chcę dal ciebie jak najlepiej!
-Spadaj!
-Jeżeli Timo nie wróci do wieczora, zostaję z tobą.
Nie odezwałam się tylko poszłam do sypialni i dalej płakałam
Wieczorem przyszła Blanca, zdziwiona obecnością Juliana w moim domu.
-Hej Laura, co się stało?-zapytał troskliwie.
-Nieważne. Spieprzyłam wszystko i tyle.
-Można jaśniej?
-Pokłóciłam się z Timo.
-Jak to?!
-Uważa że zdradzam go z Julkiem. Co tam u ciebie?-zapytałam szybko zmieniając temat
-Echh... Lewis mi się oświadczył!-zawołała szczęśliwa, pokazując mi dłoń z pierścionkiem.
-Świetnie! Przynajmniej tobie się układa.
-Lauruś, wam też się ułoży.
-Pomarzyć zawsze można. Przytulisz mnie?
-Jasne.-powiedziała i uścisnęła mnie mocno.- Zostać z tobą na noc?
-Nie trzeba. Julian się zaoferował.
-Ja już pójdę.
-Okay.-powiedziałam i odprowadziłam ją do drzwi.
-Porozmawiam jeszcze z Timo.-powiedziała i wyszła
Po jej wyjściu usiadłam na kanapie i owinęłam się w koc.
-Laura, trzymaj zrobiłem ci gorąca czekoladę.
-Dzięki,
-Słuchaj, ja to zniszczyłem, ja to naprawie.
-Nie.
-Tak, to moja wina.
-Zrozum, to nie twoja wina!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Już, nie denerwuj się.-powiedział a ja wybuchnęłam płaczem.
-Ćśśś, Lauruś, wszystko będzie dobrze.-powiedział obejmując mnie ramieniem.
-Halo?
-Cześć Julian.
-Cześć.
-No więc przemyślałam sobie wszystko i Blanca ma rację. Nie mogę zabraniać ci spotkań z Kathrin.
-Strasznie się cieszę!-zawołał entuzjastycznie.
-Wiesz, mógłbyś wpaść, ustalilibyśmy wszystko. Znasz mój nowy adres?
-Jasne. Znam. Będę za 15 minut.
-Paa.
Spojrzałam w lustro i stwierdziłam że muszę się ogarnąć inaczej przestraszę Draxlera. Związałam włosy i do legginsów ubrałam luźny T-shirt. Parę minut później do drzwi zadzwonił Julian.
-Cześć Laura. Ślicznie wyglądasz.-powiedział całując mnie na przywitanie w policzek.
-Cześć. Tyy, lepiej tak nie słodź. Chodź do salonu. No więc, myślę że tak będzie najlepiej dla Kathrin. Będziesz mógł ja zabierać do siebie kiedy chcesz i na ile chcesz.
-Dobrze. Wcześniej cię powiadomię.
-Cieszę się że się dogadaliśmy. nie chciałabym żeby Kathrin wychowywała się bez ojca.
-Ja też chcę dla niej jak najlepiej. Może ja już będę się zbierał...
-Nie idź jeszcze, zostań trochę.
-No dobrze.
-Oglądamy coś?
-Jasne. Ale co?
-Nad życie. Leży na DVD. Włączysz? ja pójdę do kuchni.
-Okay.
Wzięłam sok, 2 szklanki, jakieś żelki i chipsy. Usiadłam na kanapie i zaczęliśmy oglądać.
-Lubisz siatkówkę?
-Bardzo. Grałam kiedyś. Juli.. czy ty płaczesz?
-Nooo... to przez ten film.
-Rozumiem, ja za każdym razem płakałam.
W połowie filmu poczułam że Kathrin kopie.
-Julian!
-Co?
-Daj rękę!- powiedziałam łapiąc jego dłoń i kładąc ją na moim brzuchu.
-Ale fajne uczucie! Będzie piłkarką, jak tatuś-powiedział z uśmiechem.
-Ej, a ja?
-Jak mamusia też-dodał i zaśmiał się, nadal trzymając ręce na moim brzuchu. Przez jego śmiech nie usłyszałam, że Timo wchodzi do domu.
-Cześć Laura! Oo... widzę jednak, że przeszkadzam.-powiedział i wyszedł. Od razu zerwałam się z kanapy i pobiegłam za nim.
-Timo! Czekaj, to nie tak! Porozmawiajmy!-powiedziałam łapiąc go za rękę
-Nie. nie mamy o czym rozmawiać.-odpowiedział wsiadając do auta.-Wracaj do Juliana- i odjechał.
Usiadłam na schodach i rozpłakałam się. Po chwili wyszedł Draxler.
-Laura, wejdź do środka. Przeziębisz się.
-Zostaw mnie! Nigdzie nie idę!
-Chodź, przeziębisz się!
-NIE!
Pomimo moich sprzeciwów, Julian wziął mnie na ręce i zaniósł mnie prosto na kanapę.
-Prosił cię ktoś?!- zapytałam opryskliwie.
-Nie, ale nosisz moje dziecko, wiesz że chcę dal ciebie jak najlepiej!
-Spadaj!
-Jeżeli Timo nie wróci do wieczora, zostaję z tobą.
Nie odezwałam się tylko poszłam do sypialni i dalej płakałam
Wieczorem przyszła Blanca, zdziwiona obecnością Juliana w moim domu.
-Hej Laura, co się stało?-zapytał troskliwie.
-Nieważne. Spieprzyłam wszystko i tyle.
-Można jaśniej?
-Pokłóciłam się z Timo.
-Jak to?!
-Uważa że zdradzam go z Julkiem. Co tam u ciebie?-zapytałam szybko zmieniając temat
-Echh... Lewis mi się oświadczył!-zawołała szczęśliwa, pokazując mi dłoń z pierścionkiem.
-Świetnie! Przynajmniej tobie się układa.
-Lauruś, wam też się ułoży.
-Pomarzyć zawsze można. Przytulisz mnie?
-Jasne.-powiedziała i uścisnęła mnie mocno.- Zostać z tobą na noc?
-Nie trzeba. Julian się zaoferował.
-Ja już pójdę.
-Okay.-powiedziałam i odprowadziłam ją do drzwi.
-Porozmawiam jeszcze z Timo.-powiedziała i wyszła
Po jej wyjściu usiadłam na kanapie i owinęłam się w koc.
-Laura, trzymaj zrobiłem ci gorąca czekoladę.
-Dzięki,
-Słuchaj, ja to zniszczyłem, ja to naprawie.
-Nie.
-Tak, to moja wina.
-Zrozum, to nie twoja wina!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Już, nie denerwuj się.-powiedział a ja wybuchnęłam płaczem.
-Ćśśś, Lauruś, wszystko będzie dobrze.-powiedział obejmując mnie ramieniem.
6.02.2013
15.Niespodzianka
-Ale musisz zamknąć oczy.-powiedział Lewis kiedy weszliśmy do mieszkania.
-Ok,już nie patrzę.-zasłoniłam dłońmi oczy.
-N-no dobra możesz już patrzeć.-oznajmił.
-A-a-ale....-nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.Lewis klęknął przede mną z małym pudełeczkiem w dłoni.
-Blanco Howedes...czy...zostaniesz moją żoną?-zapytał i uroczo się uśmiechnął.
-T-tak!!-krzyknęłam po czym Lewis założył mi pierścionek na palec.-OMG,jest śliczny dziękuję!!-szepnęłam i pocałowałam piłkarza Schalke.
-Cieszę się że Ci się podoba..-odpowiedział.
Następnego dnia po południu zadzwonił mój telefon.To był Julian.Postanowił zadzwonić do mnie bo stwierdził że z Laurą nie da się dogadać.Po tej rozmowie natychmiast pobiegłam do mojej przyjaciółki.
-Laura.Julian do mnie dzwonił.-oznajmiłam na początku.
-Co?O nie.Czego chciał?-zapytała.
-Mówił o Kathrin.Nie powinnaś mu zabraniać kontaktów z nią.
-Ooo!Najpierw się go czepiasz a teraz go bronisz?!
-Nie o to chodzi!Powiedział mi że...będzie płacił jakiejś alimenty na małą i że zrobi co zechcesz ale powiedział żebyś nie zabraniała mu z nią kontaktów.I tu ma rację.To przecież jego córka.Ja Ci tylko mówię co mi powiedział.Przemyśl to.-zakończyłam.
-A-ale jak to?
-Normalnie.Kathrin powinna znać swojego prawdziwego ojca.Zrobisz jak zechcesz.-odpowiedziałam i wyszłam zostawiając zszokowaną Laurę samą.Godzinę później otrzymałam SmSa od Juliana.
,,Blanca dzięki!Dzięki temu że porozmawiałaś z Laurą jakoś się z nią dogadałem i powiedziała że będę mógł spotykać się z Kathrin,i zabierać ją do siebie kiedy tylko będę chciał!Dzięki wielkie!Nie wiem jak ja się Ci odwdzięczę!,,-pisał.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam :
,,Nie ma za co.Cieszę się że się co do tego przekonała.Hm..wystarczy że teraz będziesz się częściej uśmiechał.Tyle :),,
-Z czego się tak cieszysz?-zapytał Lewis wchodząc do salonu.
-Hm.Udało mi się jakoś pogodzić Laurę z Julianem.
-Nie gadaj..naprawdę?
-NO!Jakoś ją przekonałam żeby pozwoliła Julianowi spotykać się z Kathrin.-rzekłam zadowolona.
-Jesteś niesamowita...To co?Idziemy na spacer?-zapytał.
-Zależy gdzie.-uśmiechnęłam się.
-Niespodzianka.
-No to idziemy....
Poszliśmy nad jezioro.Nigdy jeszcze tu nie byłam.Obrazek jak za bajki przerwał telefon od mamusi Amelie...Zaczęła od początku wszystko mi wypominać.Ale ja nie chciałam jej słuchać i się rozłączyłam.
-Ok,już nie patrzę.-zasłoniłam dłońmi oczy.
-N-no dobra możesz już patrzeć.-oznajmił.
-A-a-ale....-nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.Lewis klęknął przede mną z małym pudełeczkiem w dłoni.
-Blanco Howedes...czy...zostaniesz moją żoną?-zapytał i uroczo się uśmiechnął.
-T-tak!!-krzyknęłam po czym Lewis założył mi pierścionek na palec.-OMG,jest śliczny dziękuję!!-szepnęłam i pocałowałam piłkarza Schalke.
-Cieszę się że Ci się podoba..-odpowiedział.
Następnego dnia po południu zadzwonił mój telefon.To był Julian.Postanowił zadzwonić do mnie bo stwierdził że z Laurą nie da się dogadać.Po tej rozmowie natychmiast pobiegłam do mojej przyjaciółki.
-Laura.Julian do mnie dzwonił.-oznajmiłam na początku.
-Co?O nie.Czego chciał?-zapytała.
-Mówił o Kathrin.Nie powinnaś mu zabraniać kontaktów z nią.
-Ooo!Najpierw się go czepiasz a teraz go bronisz?!
-Nie o to chodzi!Powiedział mi że...będzie płacił jakiejś alimenty na małą i że zrobi co zechcesz ale powiedział żebyś nie zabraniała mu z nią kontaktów.I tu ma rację.To przecież jego córka.Ja Ci tylko mówię co mi powiedział.Przemyśl to.-zakończyłam.
-A-ale jak to?
-Normalnie.Kathrin powinna znać swojego prawdziwego ojca.Zrobisz jak zechcesz.-odpowiedziałam i wyszłam zostawiając zszokowaną Laurę samą.Godzinę później otrzymałam SmSa od Juliana.
,,Blanca dzięki!Dzięki temu że porozmawiałaś z Laurą jakoś się z nią dogadałem i powiedziała że będę mógł spotykać się z Kathrin,i zabierać ją do siebie kiedy tylko będę chciał!Dzięki wielkie!Nie wiem jak ja się Ci odwdzięczę!,,-pisał.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam :
,,Nie ma za co.Cieszę się że się co do tego przekonała.Hm..wystarczy że teraz będziesz się częściej uśmiechał.Tyle :),,
-Z czego się tak cieszysz?-zapytał Lewis wchodząc do salonu.
-Hm.Udało mi się jakoś pogodzić Laurę z Julianem.
-Nie gadaj..naprawdę?
-NO!Jakoś ją przekonałam żeby pozwoliła Julianowi spotykać się z Kathrin.-rzekłam zadowolona.
-Jesteś niesamowita...To co?Idziemy na spacer?-zapytał.
-Zależy gdzie.-uśmiechnęłam się.
-Niespodzianka.
-No to idziemy....
Poszliśmy nad jezioro.Nigdy jeszcze tu nie byłam.Obrazek jak za bajki przerwał telefon od mamusi Amelie...Zaczęła od początku wszystko mi wypominać.Ale ja nie chciałam jej słuchać i się rozłączyłam.
5.02.2013
14.Zemsta Romana.
-To kiedy sie wprowadzamy?-zapytałam Lewisa.
-Dzisiaj.Zaraz jedziemy po rzeczy.-odrzekł.-Aha,trener odwołał trening.Musiał pilnie wyjechać do Londynu.Na kilka dni.Mecz przełożony jest na za tydzień.
-Jak fajnie!
-Ale..jutro jedziemy z Timo na cały dzień do Berlina po jakiejś rzeczy do pokoju Kathrin.Wrócimy wieczorem.Nie gniewaj sie kochanie.Miałem Ci o tym powiedzieć wczoraj ale nie było okazji.-powiedział i słodko się uśmiechnął.
-Na Ciebie nie da sie gniewać.Jasne jedźcie.-powiedziałam.
Następnego dnia rano zadzwonił mój telefon.To był Roman.
-OMG,czy Ty kiedyś dasz mi spokój?
-Nie wiem czy pocieszy Cię fakt że Laura siedzi związana w piwnicy.-oznajmił.
-Co?!Ty psycholu ona jest w ciąży!-wrzasnęłam i natychmiast zerwałam się z łóżka.
-Trudno.Będzie o drugiego dzieciaka mniej.-odparł złośliwie.
-Zostaw ją!Czego Ty chcesz co?!
-Już Ci mówiłem.Wrócisz do mnie,Laura i dziecko przeżyją..Jeśli nie to pożałują...Więc?
-Jesteś chory!Już tam jadę!-rozłączyłąm się
Po 15 minutach byłam na miejscu.Wbiegłam do piwnicy.W międzyczasie powiadomiłam Lewisa o zamiarach Weidenfellera.
-LAURA!!Nic Ci nie zrobił?!-krzyknęłam
-N-nie..n-nic..
-Jednak przyjechałaś.-usłyszałam głos Romana.
-A miałam wybór?Zostaw je w spokoju.Dobrze wiem że nie chodzi Ci o nie tylko o mnie.
-Blanca zostaw mnie i uciekaj!-wrzasnęła Laura.
-Nie ma mowy.Wypuść je.My pogadamy sobie innaczej.-rzekłam i odwróciłam się do Romana ale go już nie było.Szybko odwiązałam Laurę i kazałam jej uciekać.Ja natomiast musiałam wreszcie rozwiązać sprawę z Romanem.
-Wypuściłaś Laurę?!-zapytał poirytowany kiedy wrócił.
-TAK!A Ty pożałujesz tego co mi zrobiłeś!-ostrzegłam.
-Należało Ci się za to wszystko.
-Mnie?Chyba Tobie należy się pożądna kara za to wszystko.Za to że mnie zdradziłeś,traktowałeś mnie jak zabawkę i że zabiłes moje dziecko!-wygarnęłam mu to wszystko.
-To Ty pożałujesz pierwsza.-rzekł i podszedł do mnie.
W tym momencie do piwnicy wbiegli Lewis i Timo z Laurą.Kiedy Roman próbował mnie uderzyć,kopnęłam go w twarz z półobrotu,później kiedy chciał się na mnie rzucić,błyskawicznie schyliłam się i jeszcze zdążyłam kopnąć go w brzuch.
-No,kursy samoobrony u Manuela zadziałały!!!-byłam zadowolona że przyjaciel mnie tego nauczył.
-BLANCA!!Nie spodziewałem się tego po Tobie!-Lewis był ze mnie dumny.
-Dzięki,dzięki sama jestem w szkou że zrobiłam coś takiego!
-Niech zgadnę.Triki Manuela.-wtrącił się Timo.
-A jak!
-To jest niestamowite!-pisnęła Laura.
Po chwili Romana zgarnęła policja i prawdopodobnie posiedzi w więzieniu za to wszystko.Ja natomiast wróciłam z Lewisem do domu gdzie czekała na mnie kolejna niespodzianka...
-Dzisiaj.Zaraz jedziemy po rzeczy.-odrzekł.-Aha,trener odwołał trening.Musiał pilnie wyjechać do Londynu.Na kilka dni.Mecz przełożony jest na za tydzień.
-Jak fajnie!
-Ale..jutro jedziemy z Timo na cały dzień do Berlina po jakiejś rzeczy do pokoju Kathrin.Wrócimy wieczorem.Nie gniewaj sie kochanie.Miałem Ci o tym powiedzieć wczoraj ale nie było okazji.-powiedział i słodko się uśmiechnął.
-Na Ciebie nie da sie gniewać.Jasne jedźcie.-powiedziałam.
Następnego dnia rano zadzwonił mój telefon.To był Roman.
-OMG,czy Ty kiedyś dasz mi spokój?
-Nie wiem czy pocieszy Cię fakt że Laura siedzi związana w piwnicy.-oznajmił.
-Co?!Ty psycholu ona jest w ciąży!-wrzasnęłam i natychmiast zerwałam się z łóżka.
-Trudno.Będzie o drugiego dzieciaka mniej.-odparł złośliwie.
-Zostaw ją!Czego Ty chcesz co?!
-Już Ci mówiłem.Wrócisz do mnie,Laura i dziecko przeżyją..Jeśli nie to pożałują...Więc?
-Jesteś chory!Już tam jadę!-rozłączyłąm się
Po 15 minutach byłam na miejscu.Wbiegłam do piwnicy.W międzyczasie powiadomiłam Lewisa o zamiarach Weidenfellera.
-LAURA!!Nic Ci nie zrobił?!-krzyknęłam
-N-nie..n-nic..
-Jednak przyjechałaś.-usłyszałam głos Romana.
-A miałam wybór?Zostaw je w spokoju.Dobrze wiem że nie chodzi Ci o nie tylko o mnie.
-Blanca zostaw mnie i uciekaj!-wrzasnęła Laura.
-Nie ma mowy.Wypuść je.My pogadamy sobie innaczej.-rzekłam i odwróciłam się do Romana ale go już nie było.Szybko odwiązałam Laurę i kazałam jej uciekać.Ja natomiast musiałam wreszcie rozwiązać sprawę z Romanem.
-Wypuściłaś Laurę?!-zapytał poirytowany kiedy wrócił.
-TAK!A Ty pożałujesz tego co mi zrobiłeś!-ostrzegłam.
-Należało Ci się za to wszystko.
-Mnie?Chyba Tobie należy się pożądna kara za to wszystko.Za to że mnie zdradziłeś,traktowałeś mnie jak zabawkę i że zabiłes moje dziecko!-wygarnęłam mu to wszystko.
-To Ty pożałujesz pierwsza.-rzekł i podszedł do mnie.
W tym momencie do piwnicy wbiegli Lewis i Timo z Laurą.Kiedy Roman próbował mnie uderzyć,kopnęłam go w twarz z półobrotu,później kiedy chciał się na mnie rzucić,błyskawicznie schyliłam się i jeszcze zdążyłam kopnąć go w brzuch.
-No,kursy samoobrony u Manuela zadziałały!!!-byłam zadowolona że przyjaciel mnie tego nauczył.
-BLANCA!!Nie spodziewałem się tego po Tobie!-Lewis był ze mnie dumny.
-Dzięki,dzięki sama jestem w szkou że zrobiłam coś takiego!
-Niech zgadnę.Triki Manuela.-wtrącił się Timo.
-A jak!
-To jest niestamowite!-pisnęła Laura.
Po chwili Romana zgarnęła policja i prawdopodobnie posiedzi w więzieniu za to wszystko.Ja natomiast wróciłam z Lewisem do domu gdzie czekała na mnie kolejna niespodzianka...
2.02.2013
13. Odwiedziny :)
-Rano Blanca szykowała się do odwiedzin mamy Lewisa. O 9 podjechał Lewis. Blanca pożegnała się z nami i pojechała.
*narrator*
-Denerwujesz się?- zapytał Lewis.
-No trochę...
-niepotrzebnie- zaśmiał się chłopak.
-A jak mnie nie polubi?
-Oj, tam, polubi, polubi
Po 2 godzinach dotarli do domu Holtby'ego.
-Lewis! Jak dobrze cię widzieć synku!-zawołała mama piłkarza.
-Cześć mamo.
-Jestem Paula, miło mi cie poznać-powiedziała wyciągając rękę w stronę Blanci.
-Blanca. Miło mi panią poznać.
-Żadna pani, mów mi Paula.
-No to okey.
-Wejdźcie. Czego się napijecie?
-Herbaty- odpowiedzieli młodzi chórkiem.
-To wy usiądźcie, a ja zrobię herbaty i przyjdę. Po chwili Paula wróciła z kuchni.
-Czym się zajmujesz Blanco?
-Również jestem piłkarką. Tyle że na razie stopuję po wypadku.
-Słyszałam o nim, i rozumiem cię.
-Tak? Proszę mówić dalej- poprosiła Blanca.
-Lewis miał mieć siostrę... Ale zachorowałam i leki które brałam zabiły Kirę...- dokończyła z łzami w oczach pani Holtby.
-Jejku... to okropne- skwitowała Blanca wtulając się w ramiona Lewisa.
-no ale trzeba żyć dniem dzisiejszym.
-Masz racje Paula.- przyznała młodsza z kobiet.
-Chodźcie kochani, zjecie obiad- powiedziała Paula sięgając talerze.-Lewis, weź sztućce. Chłopak wykonał polecenie i zaczął rozkładać widelce i noże na stole.
-Mmm.. to jest pyszne!-zawołała Blanca.
-To moja ukochana potrawa z dzieciństwa- zaśmiał się Lewis Po obiedzie Paula wcisnęła w piłkarzy jeszcze deser i podwieczorek., a oni śmiali się że zostaną na noc bo sił nie mają. :)
-No dobra, koniec tego dobrego, mamusiu my już musimy iść, bo jutro na trening się nie zwlokę.
-Dobrze synku. Wpadnijcie jeszcze kiedyś. Będzie mi bardzo miło.
-Do zobaczenia Paula!-pożegnała się Blanca i udała się z Lewisem w stronę samochodu.
*Laura*
-Cześć Blaneczko! Jak było u mamy Lewisa?-pytałam od progu.
-Cześć Lauruś. Fajnie było. Polubiłyśmy się z Paulą. Gdzie Timo?
-To dobrze. Nie wiem, pojechał gdzieś.
-A to co?- zapytała zdziwiona Blanca wskazując na pudełko leżące na stoliku do kawy.
-Idź i zobacz.
-Ale śliczne!!-zawołała dziewczyna wyjmując z pudełka uroczą sukienkę dla dziecka.- Od kogo to?
-Dzisiaj kurier przywiózł.- Jak uważasz, od kogo mogło to by być?
-Yyyy... nie wiem...
-Od Juliana. Na dnie jest liścik.
-Boże, jaki on jest głupi.-stwierdziła po przeczytaniu moja przyjaciółka.
-Nie wiem co on sobie myśli.
-Lepiej niech się ogarnie...
-Zanim się wkurzę i mu buźkę poprzestawiam- dokończyłam
-Dokładnie. Ale lepiej się nie denerwuj, pomyśl o Kathrin.
-Wszystko jest okey, nie martw się. W tym momencie dostałam smsa.- Timo nie wraca na noc. To co oglądamy pierwsze?
-Yyy...może "Udręczonych"? Czekaj, ja pójdę do sklepu.
Z Blancą horror nigdy nie jest straszny, jest nawet zabawny.
-Uuu, patrz! Zwęglony chłopiec!-zawołała entuzjastycznie.
-No co, węglik!
-Laura. love węglik, uuu!- zaczęła śpiewać skacząc po salonie.
-Ogarnij się!-zawołałam tłumiąc śmiech.
-Why?!
-Głupol :3
Poszłyśmy spać o 1. W nocy Blanca jeszcze nie raz śpiewała o Węgliku
Rano stwierdziłyśmy że trzeba posprzątać po wczorajszym seansie.
-Ejj, a nie dziwi cię że Timo nie było całą noc?
-No może i dziwi. ale w końcu nie jest dzieckiem. Napisał że będzie z Lewisem o 12 i mają niespodziankę.
-Mam się bać?-zaśmiała się Blanca.
-Nie wiem.
Punktualnie o 12 podjechali
-Cześć dziewczyny!-zawołali- wsiadajcie i zamknijcie oczy.
-Eee, no dobra-rzekłyśmy wchodząc do auta.
-Gdzie wy nas wieziecie?-zapytała po 15 minutach Blanca.
-Już jesteśmy. Nie otwierajcie jeszcze oczu. Pomożemy wam wysiąść- powiedział Timo wynosząc mnie z auta.
-Już możecie otworzyć oczy.
-Wow! Ale ładny! Ale co my tu robimy?-pytała Blanca.
-Będziemy mieszkać. Nasz dom jest po prawej.- oznajmił Lewis.
-Serio?
-Tak. Laura i Timo są obok. Idziemy oglądać?
-Jasne.
-Lauruś, chodź, zobaczysz pokój dla Kathrin.-powiedział Timo ciągnąc mnie w stronę drzwi.
-To dlatego tak często cię nie było? Jezu, jak tu pięknie!
-cieszę się że ci się podoba.
-Zawołam Blancę, niech też zobaczy.
Po chwili Blanca również zachwycała się pokojem dla małej.
-I ty to sam zrobiłeś?- Blanca była pełna podziwu.
-Z małą pomocą Lewisa.-powiedział bramkarz i się uśmiechnął.
*narrator*
-Denerwujesz się?- zapytał Lewis.
-No trochę...
-niepotrzebnie- zaśmiał się chłopak.
-A jak mnie nie polubi?
-Oj, tam, polubi, polubi
Po 2 godzinach dotarli do domu Holtby'ego.
-Lewis! Jak dobrze cię widzieć synku!-zawołała mama piłkarza.
-Cześć mamo.
-Jestem Paula, miło mi cie poznać-powiedziała wyciągając rękę w stronę Blanci.
-Blanca. Miło mi panią poznać.
-Żadna pani, mów mi Paula.
-No to okey.
-Wejdźcie. Czego się napijecie?
-Herbaty- odpowiedzieli młodzi chórkiem.
-To wy usiądźcie, a ja zrobię herbaty i przyjdę. Po chwili Paula wróciła z kuchni.
-Czym się zajmujesz Blanco?
-Również jestem piłkarką. Tyle że na razie stopuję po wypadku.
-Słyszałam o nim, i rozumiem cię.
-Tak? Proszę mówić dalej- poprosiła Blanca.
-Lewis miał mieć siostrę... Ale zachorowałam i leki które brałam zabiły Kirę...- dokończyła z łzami w oczach pani Holtby.
-Jejku... to okropne- skwitowała Blanca wtulając się w ramiona Lewisa.
-no ale trzeba żyć dniem dzisiejszym.
-Masz racje Paula.- przyznała młodsza z kobiet.
-Chodźcie kochani, zjecie obiad- powiedziała Paula sięgając talerze.-Lewis, weź sztućce. Chłopak wykonał polecenie i zaczął rozkładać widelce i noże na stole.
-Mmm.. to jest pyszne!-zawołała Blanca.
-To moja ukochana potrawa z dzieciństwa- zaśmiał się Lewis Po obiedzie Paula wcisnęła w piłkarzy jeszcze deser i podwieczorek., a oni śmiali się że zostaną na noc bo sił nie mają. :)
-No dobra, koniec tego dobrego, mamusiu my już musimy iść, bo jutro na trening się nie zwlokę.
-Dobrze synku. Wpadnijcie jeszcze kiedyś. Będzie mi bardzo miło.
-Do zobaczenia Paula!-pożegnała się Blanca i udała się z Lewisem w stronę samochodu.
*Laura*
-Cześć Blaneczko! Jak było u mamy Lewisa?-pytałam od progu.
-Cześć Lauruś. Fajnie było. Polubiłyśmy się z Paulą. Gdzie Timo?
-To dobrze. Nie wiem, pojechał gdzieś.
-A to co?- zapytała zdziwiona Blanca wskazując na pudełko leżące na stoliku do kawy.
-Idź i zobacz.
-Ale śliczne!!-zawołała dziewczyna wyjmując z pudełka uroczą sukienkę dla dziecka.- Od kogo to?
-Dzisiaj kurier przywiózł.- Jak uważasz, od kogo mogło to by być?
-Yyyy... nie wiem...
-Od Juliana. Na dnie jest liścik.
-Boże, jaki on jest głupi.-stwierdziła po przeczytaniu moja przyjaciółka.
-Nie wiem co on sobie myśli.
-Lepiej niech się ogarnie...
-Zanim się wkurzę i mu buźkę poprzestawiam- dokończyłam
-Dokładnie. Ale lepiej się nie denerwuj, pomyśl o Kathrin.
-Wszystko jest okey, nie martw się. W tym momencie dostałam smsa.- Timo nie wraca na noc. To co oglądamy pierwsze?
-Yyy...może "Udręczonych"? Czekaj, ja pójdę do sklepu.
Z Blancą horror nigdy nie jest straszny, jest nawet zabawny.
-Uuu, patrz! Zwęglony chłopiec!-zawołała entuzjastycznie.
-No co, węglik!
-Laura. love węglik, uuu!- zaczęła śpiewać skacząc po salonie.
-Ogarnij się!-zawołałam tłumiąc śmiech.
-Why?!
-Głupol :3
Poszłyśmy spać o 1. W nocy Blanca jeszcze nie raz śpiewała o Węgliku
Rano stwierdziłyśmy że trzeba posprzątać po wczorajszym seansie.
-Ejj, a nie dziwi cię że Timo nie było całą noc?
-No może i dziwi. ale w końcu nie jest dzieckiem. Napisał że będzie z Lewisem o 12 i mają niespodziankę.
-Mam się bać?-zaśmiała się Blanca.
-Nie wiem.
Punktualnie o 12 podjechali
-Cześć dziewczyny!-zawołali- wsiadajcie i zamknijcie oczy.
-Eee, no dobra-rzekłyśmy wchodząc do auta.
-Gdzie wy nas wieziecie?-zapytała po 15 minutach Blanca.
-Już jesteśmy. Nie otwierajcie jeszcze oczu. Pomożemy wam wysiąść- powiedział Timo wynosząc mnie z auta.
-Już możecie otworzyć oczy.
-Wow! Ale ładny! Ale co my tu robimy?-pytała Blanca.
-Będziemy mieszkać. Nasz dom jest po prawej.- oznajmił Lewis.
-Serio?
-Tak. Laura i Timo są obok. Idziemy oglądać?
-Jasne.
-Lauruś, chodź, zobaczysz pokój dla Kathrin.-powiedział Timo ciągnąc mnie w stronę drzwi.
-To dlatego tak często cię nie było? Jezu, jak tu pięknie!
-cieszę się że ci się podoba.
-Zawołam Blancę, niech też zobaczy.
Po chwili Blanca również zachwycała się pokojem dla małej.
-I ty to sam zrobiłeś?- Blanca była pełna podziwu.
-Z małą pomocą Lewisa.-powiedział bramkarz i się uśmiechnął.
Subskrybuj:
Posty (Atom)